Szczerość

124 15 2
                                    

Obudziłem się wraz z głuchym bólem.
Nie byłem w laboratorium. Znałem ten pokój. Czułem się spokojniej kiedy wiedziałem, że wreszcie to się skończyło. Pamiętam wszystko.
Te igły i próbówki wypełnione moją krwią...
Najgorszemu wrogowi nie życzę takich męczarni.

Rozpoznałem, że to pokój chłopaka. Zatem on musiał mnie stamtąd wyciągnąć.
Chciałem go zobaczyć, najbardziej za nim tęskniłem.
Tylko dlaczego? Przyzwyczaiłem się do jego głupich żartów? Czy do niego? Nie wiem. Nie obchodzi mnie to teraz.
Wstałem chwiejnie na stopie, robiąc krok lekko słaby, jednak nie zastanawiałem się.
Otworzyłem drzwi i upadłem.
Straciłem dużo krwi, ale czułem że wypełnia mnie dużo energii, dużo ekscytacji i czegoś nowego. Nie wiedziałem co dokładnie, nie wiedziałem co się ze mnie działo.
Podniosłem głowę i spojrzałem na niego stojącego w drzwiach.
-Blake-
Zanim dokończyłem chłopak podbiegł i mnie przytulił.
-Myślałem, że już cię nie zobaczę... - powiedziałem cicho.
Mocno mnie trzymał w swoich ramionach. Czułem się tak spokojnie i bezpiecznie.
-Przepraszam. Przepraszam... Nie powtórzy się to. Nigdy.
Zamknąłem oczy, a po policzkach poleciały ciepłe łzy.

-Jak się czujesz?
Oparłem się na chłopaku.
-Kręci mi się w głowie, ale nie czuję się słaby jak wtedy.
-Rozumiem...
Spojrzałem na niego.
-Chcesz mi coś powiedzieć?
Zagryzł dolną wargę.
-Blake?
-Nie tutaj. Trzeba cię zanieść.
Zanim się zorientowałem już wziął mnie na ręce.
-Co ty robisz?! Mam nogi przecież.
-Nie marudź i słuchaj się starszych.
-No wiesz...
-Daj sobie pomóc.
Spojrzałem na niego, zamiast szarych miał złote oczy, takie same jak w wilczej formie je ma.
Poprawił mnie i poszedł do pokoju.

-Co się stało?
-Wyciągnąłem cię. Byłeś bardzo słaby, chcieli, abyś umarł jako człowiek i odrodził się jako demon, nie mogłem na to pozwolić, bo wtedy nie byłoby ciebie... Ja... - westchnął.
-Co zrobiłeś?
Podniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Dałem Ci część mojej wilczej krwi. - podniósł dłoń - Zawarłem z tobą pakt. Od teraz jestem twoim Żywicielem.
Rozszerzyłem oczy zaskoczony.

Podczas lekcji
-Będziesz musiał kontrolować swoją drugą naturę.
-Jak?
-Będzie to trudne... Na początek do tego potrzebny jest Żywiciel. To jak Horkruks Voldemorta.
-Co?
-Eh... Nie ważne.
-Osoba z którą zawrzesz pakt, musi cię żywić krwią. Jeśli zginie to część twoich mocy będzie słabsza. Dlatego musisz o niego dbać. Im lepsza jest wasza relacja, tym lepiej kontrolujesz szaleńcze moce i przemianę. I tym wygrywasz starcia.
-Są jakieś typy?
-Z ludzi staje się to słabsze, ponieważ krew u człowieka musi się odnawiać. Ale co powiesz na tego wilczka?
-Huh? O czym ty...
-Wyczułem to, że grasuje w klubie wilkołak i tą samą woń czuć od ciebie.
Cholera, nie pilnowałem się, a z kłamstwami u mnie cienko.
-Dlaczego miałbym mu to zrobić?
-Ty mi powiedz. Czuję od ciebie ludzkie uczucia. Czyż nie?
-Nie prawda.
-Oj, słabo kłamiesz. To dobrze.

Teraz
-Uratowałeś mnie. Więc jesteśmy kwita. Jednak...
-Wiem o tym.
Spojrzałem na niego.
-Jestem twoim Żywicielem. Wiem o tym. Wolę być twoim niż kogoś innego Żywicielem.
-Ale ty nienawidzisz demonów. Więc... Czemu?
-Bo się bałem. Bałem, że możesz umrzeć. Nie zniósłbym kolejnej śmierci.
Chyba nie chciał tego mówić. Nie dopytywałem się, nie chciałem go peszyć.
-Musimy powiedzieć tacie całą sytuację. Również będziemy kłopoty od rady...
-Bo mnie wyciągnąłeś?
-Nie przejmuj się tym. Będzie dobrze. - uśmiechnął się.
Czułem jak kamień spadł mi z serca, tylko czemu... Nie rozumiałem siebie.
-Prześpij się jeszcze. Wszystko załatwię. - złapał mnie za dłoń i pogładził kciukiem moją skórę. Potem wyszedł.

Zamknąłem ponownie oczy. Spojrzałem leniwie po pokoju. Uśmiechnąłem się i zasnąłem.

[niestety taki krótki rozdział, bo weny nie mam, ale następny postaram się dłuższy. A kiedy to nie wiem]

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Where stories live. Discover now