Będę Tutaj

106 12 1
                                    

Ponownie wyruszyliśmy w drogę. Po drodze w lesie trochę pozbieraliśmy jagód. Nie mieliśmy żadnego punktu, gdzie można coś kupić. To było totalne odludzie.
Jednak to dobrze. Wolę naturę, która nas otaczała.

-Jak wyglądała twoja pierwsza przemiana?
-Dość... Drastyczna.
-To znaczy?
-Cóż... Na początku nie miałem od razu przemiany w wilka. Byłem w połowie ludzki i w połowie wilkołakiem.
-A jaśniej?
-Pokaże ci, tylko się nie śmiej.
-Okej.
Nagle pojawił się czarny dym, który zasłonił Blake'a.
Kiedy dym opadł widziałem Blake'a, który na głowie we włosach miał czarne wilcze uszy, co w środku sierść była biała oraz wilczy ogon.
-Wooo, ale fajne. Mogę dotknąć?
-Nie ma mowy. Są strasznie czułe.
-No weeeź. No prooooszeee...
-Powiedziałem - nie.
Nic nie myśląc, doskoczyłem do niego i próbowałem dotknąć te urocze uszy.
Jednak Blake zrobił unik i wpadłem na drzewo.
Złapałem się za nos.
-Aua... - w kącikach oczu pojawiły mi się łezki z bólu.
-Krwawisz!
Wyjął z kieszeni chusteczkę i przytknął mi do nosa.
-Głowa na dół.
Zrobiłem tak jak kazał. Strasznie się przestraszył, gdy mnie takiego zobaczył.
-Musiałeś tak się rzucać?
-Musiałeś robić unik?
-Chciałeś pomacać moje uszy!
-Tak i co związku z tym?
-Dużo.
Zaśmialiśmy się oboje. Teraz trochę już krwawiłem. Ujdzie.
-Czasem za bardzo zachowujesz się lekkomyślnie...
-Oj cicho bądź.
Zaśmiał się.
-Ale czasem to nawet ma swój urok. - nie mógł przestać się śmiać.
-Już nie wiem czy mam się obrazić czy zrewanżować się za nos.
-No już już. Nie podskakuj krasnoludku.
-Krasnal? O ty mendo.
Zaśmiał się i unikał moich szybkich ciosów.
-Oj słabo ci idzie. Chyba muszę cię potrenować w walce, bo taka cienizna, że łoho.
-A cichaj tam mądralo. Nikt cię nie pytał o zdanie.
-Wiem dlatego go wyrażam.
-Wiesz gdzie mam twoje zdanie?
-Wolę nie wiedzieć.
-Tyyy!
Ruszyłem na niego, ale się potknąłem i wpadłem na niego.
-Uważaj!
Oboje się wywaliliśmy.
Otworzyłem oczy i nie mogłem uwierzyć. Leżałem na nim.
Syknął cicho i złapał się za głowę.
-Wszystko okej?
-Tak... A-a ty? - to ja byłem winny tej sytuacji. Jednak ta chwila strasznie mnie onieśmiela, czułem rumieńce na policzkach.
-Przeżyję...
Byłem bardzo blisko niego. Blisko jego twarzy. Czułem również boski jego zapach.
-Yyy, to ja wstanę.
-Jasne.
Byłem zakłopotany, ale on nic sobie z tego nie robił. Może to i dobrze, za dużo o tym rozmyślam...
Złapałem jego dłoń i pomogłem mu wstać.
Znowu przemienił się w człowieka.
-Wracając do twojego pytania... Przemiana dość boli, zmiana kości i rozciągliwość skóry. To wszystko boli. Jednak po jakimś czasie, gdy jest się silnym wilkiem nie czuję się już tego. Taka jest właśnie Alfa, bez jakichkolwiek słabości.
-Rozumiem.
-Myślę, że moja, a Twoja transformacja dużo się różni. Nie wiadomo jeszcze tego w twoim przypadku, ale demony mają rogi ogon a nawet skrzydła. Wtedy plecy się rozrywają, nowa kość się pojawia. Utrzymanie tego też jest nie lada wyczynem... Tak samo jak ja, demony mają dwie formy. Forma niczym u diabła i tą bardziej lekką, czyli np. tylko części demona. Tego trzeba się nauczyć.
-Sam muszę do tego dojść... - westchnąłem.
-Dasz radę. Wierzę w to.
Uśmiechnął się dodając mi otuchy. Dla mnie Blake był kimś więcej niż przyjacielem... Jednak tak muszę na tą chwilę udawać.

Mieliśmy ostatnią prostą do domu wujka Blake'a. Na reszcie część w której wreszcie odpoczniemy, a nawet coś zjemy

Byliśmy pod dużym domem, nie różnił się wiele od domu Blake'a. Był bardziej nowoczesny i bardziej rozbudowany, jednak styl ten sam.
Zapukał chłopak do drzwi.
Otworzył drzwi wysoki mężczyzna, miał włosy postawione do góry, wyglądał starzej niż tata Blake'a.
-Blake! Co cię tutaj sprowadza?
-Część wujku. Zapewne nie wiesz o niczym...
-Coś się stało?
-Tak...
-Wejdźcie do środka.
Weszliśmy do domu. Dom był bardzo duży, od razu prowadzono nas do salonu.
Blake wyjaśnił, że ojciec wpadł w kłopoty oraz o tym, że jestem demonem i nikt nie chciał mnie im oddać.
-Robili mu eksperymenty...
-Rozumiem a co tam widziałeś?
-Zapiski, dużo zapisek odnośnie zażywanych trucizn...
-Dobrze, a jeszcze coś? Jakieś probówki?
-Były... Z krwią.
-Tego właśnie się obawiałem... Mogą chcieć zrobić jakąś substancję, aby zaszkodzić Dereqowi.
-Cholera... Nie pomyślałem o tym.
Szepnął jeszcze słowa typu,, mogłem to podpalić w cholerę ''.
-Mniejsza, nic nie da się zrobić. Oczywiście możecie tutaj być ile chcecie.
-Dziękuję wujku.
-Ja też dziękuję. - kiwnąłem głową.
-Nie ma sprawy.
-Wujku...
-Tak?
-Co mogą zrobić tacie?
-Nie wiem tego Blake... Nie zabiją go to pewne, ale mogą robić różne rzeczy, aby go złamać.
-Jak to?! Co do cholery za polityka?
-Właśnie w tym rzecz. Założyciel Alf zmarł miesiąc temu, teraz to założenie jest ciemniejszą stroną jaką można sobie wyobrazić...
-Kto teraz jest górą?
-Młoda Alfa, nigdy się nie pokazywał. Wysyłał tylko swoje marionetki do brudnej roboty.
Blake westchnął i zacisnął pięści.
Widziałem jego narastającą złość i jednocześnie ból.
Impulsywnie położyłem dłoń na jego ramieniu.
-Twój tata jest silny. Uwierz w niego.
Stopniowo jego spięcie zelżało i opuścił gardę. Wziął wdech i powoli wypuścił powietrze.
Spuścił wzrok.
-Wiem.

Poszliśmy do pokoju, który wskazał nam wujek. Był przytulny, posiadał dwa łóżka. Trochę żal mi było z tego powodu, nie będę miał blisko chłopaka... Wiem, jestem strasznym egoistą.

-Robi się późno. Jutro wcześniej wstańcie. Dereq pozna kogoś.
-Dobrze.
Zamknął drzwi i poszedł.
Spojrzałem na chłopaka.
-Kogo miał na myśli?
-Swoją żonę. Chcę Ci ją przedstawić, bo kiedyś zajmowała się dzieckiem demona.
-C-co?
-Wszystko ci opowie. Dużo się nauczyła, widziała jak powstrzymywać transformację.
-Dopiero teraz o tym się dowiaduję?
-Hej, hej. Widzieć, a wiedzieć to co innego. Nie była nauczycielką tylko obserwującą.
-To... Racja. Po prostu chcę jak najszybciej tego się nauczyć...
-Dereq.
Spojrzałem na niego.
-Dasz radę i nie widzę innego rozwiązania jak trenowania na własną rękę. Musisz posługiwać się tym co do tej pory się nauczyłeś.
-Eh...
-Zaufaj mi, będzie dobrze.
-Skoro tak mówisz... - westchnąłem ponownie i opadłem na łóżko.
Spojrzał tylko na mnie i pokręcił głową grzebiąc coś w plecaku.
-Masz.
-Huh?
Wstałem od razu zaciekawiony.
Na rzemyku wisiał jakiś wisiorek z drewna.
-Co to jest?
Położył delikatnie rzecz w moje dłonie. Usiadł obok mnie.
-Jest to talizman. Przyciąga leśne duszki, aby tobą się zaopiekować. Więc najlepiej jak będziesz trenował w lesie, a znajduję się on niedaleko z stąd.
-Wow, bardzo ładne. Dziękuję.
Drewienko było w kształcie jak podłużny kryształ, były wypalane na nim fale, a na następnym obrazku był las z wilkiem, następny były góry, a kolejny były chmury.
-Chwila, sam robiłeś?
-Tak.
Zarumieniłem się lekko.
-To bardzo piękny prezent.
Uśmiechnął się.
-Cieszę się, że Ci się podoba.

Kolej była porą na spanie. Czegoś czego się bardzo obawiałem przez koszmary.
-Blake...
Chłopak przestał robić rozścielenie łóżka.
-Hmm? - odwrócił się do mnie.
-Wiesz... - to strasznie zawstydzające, że muszę o to prosić - J-Ja... Ten... Mam koszmary i-i jeśli się obudzę, będziesz wtedy?
Kompletnie nie wiedziałem co chciałem tym przekazać.
-Mam lepszy pomysł.
-Eh? - podniosłem wzrok, a chłopak zniknął.
Nachylił się i pchał swoje łóżko w stronę mnie.
-B-Blake?
-No co? Nie chcesz spać sam, nie?
-No tak, a-ale...
Spojrzał się na mnie niezrozumiale.
-Co jeśli w nocy zobaczy nas tak wujek.
-Nic? Bo tu nie wejdzie?
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Bo wiem. - zaśmiał się, a mi nie było do śmiechu.
Podkulił nogi siedząc na łóżku na przeciwko mnie.
-A co? Krasnoludek boi się przypału?
-Bardziej ochrzanu niż to.
Zaśmiał się.
-Wątpię. Nie dojdzie do tego. Zwykłe spanie i tyle. No chyba, że to wymówka, bo mnie nie chcesz.
-Chcę! Znaczy... Byś tu był.
Czułem jak moje rumieńce są już na uszach, było mi strasznie gorąco.
Uśmiechnął się tylko delikatnie.
-Będę.

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Where stories live. Discover now