Wizja

75 11 1
                                    

-Muszę się przemienić, może wtedy coś się stanie...
-Dobrze.
Skinął na swojego sługusa.
-Rozkuj go.
Sprawnie zdjęto mi kajdanki.
Masowałem swoje nadgarstki. Miałem tylko przywiązane nogi.
Zmieniłem się w formę Demona.
Czułem ich strach przed moją postacią. Czułem głód, wielki głód. Chciałem ich pozabijać, jednak ta ludzka cząstka mnie powstrzymywała.
Sumienie.

-Dobra robota. Teraz rób co powinieneś.
Skupiłem się. W wyobraźni pokazywała mi się droga, jakieś pustkowie, dalej była jakaś jaskinia. Jakąś druga wizja mi się wcinała. Była to jakaś karetka. Nie rozumiałem tego, jednak coś musiało to oznaczać.
W karetce był młody chłopak.
Wtedy zrozumiałem.

Otworzyłem oczy zaskoczony.
-Już rozumiem...
-Gadaj jaśniej.
-Szatan chce przejąć ciało młodego chłopca.
-Po co?
-Z każdą jego postacią coraz trudniej mu utrzymać postać. Ona się rozpada, szybciej niż myślimy. Chcę go opętać. Jeśli go zdobędzie będzie bardzo silny. Tym, trudny do pokonania...
-Gdzie jest teraz?
-Nie jestem pewien... To odludzie. Widziałem tylko urywki.
-Zapomniałeś jeszcze o zmyśle węchu. Umiesz wyczuć inne Demony w tym i jego.
Nie wiedziałem nawet tego, ale warto spróbować.
Musiałem z nimi współpracować, aby uwolnili chociaż Blake'a.

Jechaliśmy samochodem. Otaczał nas las, czyli to pustkowie.
Nagle nasze auto coś zaatakowało.
Wszyscy wysiedli.
Oprócz ja.
-Czekasz tu. - powiedział surowo.
Przed samochodem na niebie pojawiły się demony.
Mimo zakazu otworzyłem drzwi.

-Nie powinno was tu być.
-Panowie, mamy kolejne demony do zabicia.
-Zobaczymy.
Zaczęła się walka. Pięć wilków kontra dwa duże demony.
Lała się krew. To była moją szansa na ucieczkę.

Blake
Obudziłem się lekko skołowany. Nie wiedziałem co się dzieje. Czułem, że ktoś tu był. Jednak ledwo co mogłem utrzymać moją świadomość. Musieli coś mi dać, abym się nie rzucał. Wiedzieli, że jestem zagrożeniem i wiedzieli, że jak lew będę go bronić.
Nie dawało mi spokoju, że jesteśmy rozdzieleni.

Nagle poczułem jak ktoś rozcina mi sznur z nadgarstków.
-Blake to ja. Trzymaj się. Boże co oni ci zrobili...
Bolały mnie żebra oraz czułem jak miałem spuchnięty policzek. Jednak nie było to takie ważne...
Nie mogłem zrozumieć kto mnie uwalnia.

Dereq
Nie mogłem wrócić do wujka, bo tam by mnie znaleźli. Dużo bym ryzykował.
Blake był strasznie ciężki i ledwo można było z nim nawiązać kontakt.
Musiałem uciekać do lasu, ale innego. Jak najdalej od nich.
Tamtych zaprowadziłem w zmyłkę. Czułem inne demony. I tam ich zaprowadziłem. Grałem po prostu na czas.

Czułem Szatana od początku. Te wszystkie koszmary. Widziałem również co robi, gdzie sobie grzeszy.
Czułem się z nim połączony. Tylko, że to była inna rodzaj więzi.

Byłem zmęczony. Było mi ciężko nosić nieprzytomnego chłopaka.
Zaniepokoiłem się tym mocno. Dali mu jakiś narkotyk.
Znalazłem nawet miejsce nakłucia igły. Wtem wpadłem na pomysł, aby tą substancję wyssać z krwi. Tak jak jeden pan w telewizji pokazywał co należy zrobić po ukąszeniu węża. Tylko czy to coś da?
Warto chociaż spróbować.
Nachyliłem się do ręki Blake'a. Wbiłem się kłami w miejsce nakłucia. Piłem krew, która była strasznie gorzka.
Po paru minutach zamroczyło mnie i zemdlałem.
Jedynie usłyszałem,, zawsze musisz robić wszystko po swojemu '' i straciłem przytomność.

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora