Nie Opuszczę Cię

44 7 1
                                    

-Co z nim?
-Nie za dobrze...
-Chcę się z nim widzieć!
-Nie tak szybko, nie obudził się jeszcze.
-No i co z tego? Ja chcę wejść!
Potem jak Blake pokonał ich Alfę, zanieśli chłopaka do ich szpitala. Jednak mnie nie chcieli mnie wpuścić, nie ufali mi.
-Dereq!
Właśnie, powiadomiłem ojca Blake'a o całym zajściu.
-Panie Tato Blake'a!
-Gdzie on jest? Co to w ogóle był za pomysł?
-Przepraszam, ja go namówiłem.
Przemilczał to. Nie był z tego powodu zachwycony i nie dziwię się.
-Pan może wejść, ty tu zostajesz.
-Hej! To nie fair!
Przepuścili mężczyznę, a ja zostałem sam. Nikt się mną nie interesował. Bali się, że zrobię mu krzywdę czy co?

Blake
Obudziłem się cały poobijany, kręciło mi się w głowie. Obróciłem głowę i zobaczyłem tatę.
-Hej, obudziłeś się.
-Tata?
-Tak. Jak się czujesz?
-Trochę poobijany jestem, ale szybko się uleczę.
Chciałem usiąść.
-Hej, hej. Leż spokojnie.
Położyłem się znów.
-A gdzie Dereq?
-Czeka.
-Co? Nie chcą go wpuścić?
-Nie...
-Hej ty.
Zwróciłem się do chłopaka, który mnie pilnował.
-Masz natychmiast przyprowadzić chłopaka.
-Ale...
-To rozkaz Alfy.
-Oczywiście już idę.
W tym świecie rozkaz Alfy był niepodważalny, każdy musiał go się słuchać. Czyli słuchać się mnie.
Po paru minutach wszedł chłopak.
-Jezu Blake!
Fakt nie robiłem dobrego wrażenia, pocięty, pogryziony i posiniaczony na twarzy.
-Co on ci zrobił... To było głupie, przepraszam.
-Nie przepraszaj.
-Zostawię was samych.
Wyszedł tata, a ja wziąłem chłopaka za rękę.
-Wiesz, dałeś mi niewyobrażalnej mocy tymi słowami.
-To nic takiego...
-Kocham cię.
Widziałem jak na jego twarzy pojawiły się rumieńce i łzy? Wzruszył się...
-Ja ciebie też, tak bardzo kocham, że sobie nie wyobrażasz...
Pociągnął nosem i zakrył twarz.
Lekko podniosłem się i złapałem go za dłoń, ucałowałem ją. Potem jego łzy, jego twarz, a na końcu usta.
-Kocham Cię, Dereq.

Po godzinie rozmowy strasznie zaczęło mi się chcieć spać, przeprosiłem go za to, że musi iść, ale on to zrozumiał.
Dałem mu dodatkowy klucz, aby u mnie spał. Czułem się spokojny, gdy wiedziałem gdzie jest.

Dereq
Miałem koszmary, nie mogłem usnąć. Śniło mi się, że byłem zamknięty w klatce i codzień torturowany. To było straszne...
Wstałem i założyłem dużą czarną bluzę. Było mi ciepło, księżyc świecił w pełni. Tata Blake'a nie było, co było dziwne.
Poszedłem pobiegać, tak wszystko się we mnie kotłowało, że nie mogłem wytrzymać.
Nogi same zaprowadziły mnie do szpitala.
Przemknąłem pod ladą recepcji, tak aby nikt mnie nie zauważył.
Wszedłem do pokoju chłopaka.
Spał. Nic dziwnego, tak dużo się działo.
Dotknąłem jego policzka, spał tak spokojnie, jakby nie obawiał się niczego.
-Mmm, Dereq? To ty?!
Usiadł od razu, gdy się obudził.
-Cii, nie chcesz, aby ktoś mnie złapał? - wyszeptałem.
-Sorry, nie chciałem. Co ty tutaj robisz?
Złapał mnie za ręce ucieszony, że mnie widzi. Rozczuliło mnie to.
-Nie mogłem spać, wiesz... Koszmary. Musiałem cię zobaczyć i upewnić, że nic ci nie grozi.
-Bałeś się?
-Tak, o ciebie i o sobie. Samotność... Nie jest czymś przyjemnym.
-Chodź tu.
Odsunął się ciągnąć mnie do siebie. Ułożyłem się obok niego.
-Cieszę się, że mam cię obok siebie - uśmiechnął się czule, a mi serce miękło.
Kochałem go tak bardzo.
-Ja też cieszę się, że tu jestem.
Uśmiechnął się.
-Spróbuj się przespać.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.

Obudziłem się, gdy przede mną Blake się ubierał. Zapinał guziki koszuli, wyglądał tak bardzo seksownie w tej chwili.
-Co się dzieje? - przecierałem oczy zaspany.
-Obudziłeś się?
Była gdzieś tak piąta.
-Nie chcę cię wyganiać, ale może przyjść tu pielęgniarka i cię wygonić.
-Spoko, już się wynoszę... Czemu się ubierasz? - ledwo kontaktowałem.
-Mam prośbę.
-Jaką?
-Przyprowadź ze sobą demony tutaj.
-Ale po co?
-Chciałeś podjąć z nami sojusz, więc to będzie odpowiednie. Spokojnie, zadbam, aby nikt nie zapoczatkował walkę.
-Dobrze, może mnie posłuchają.
-Nie mówiłem Ci tak poza tym. Wypisują mnie, jeszcze mam rany, ale ja na własne życzenie się wypisałem.
-Na pewno to bezpieczne? A co jak rany się otworzą?
-Nie martw się.
Pocałował mnie w czoło i ciepło się uśmiechnął.
-Kocham cię. - powiedział to poważnie.
-Bądź bezpieczny. - uśmiechnąłem się lekko.

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Where stories live. Discover now