XX

149 16 7
                                    

Po chwili jednak błękitnooki uniósł nóż, kierując go w stronę mojej szyi...

Wiedziałem, że to musiał być mój koniec. Za długo żyłem na tym świecie. Nie został już nikt, kto by się przejął tym, gdyby mnie zabrakło. Przymknąłem oczy, czekając na ten ostatni cios.

I wtedy nagle intensywne światło mnie oślepiło. Zamrugałem gwałtownie, patrząc na zszokowany wzrok pięknego chłopaka o zimnych oczach, który nie dokonał ostatecznej zbrodni. Nie patrzył na mnie. Ale na coś... Przed sobą.

Drobinki magii wirowały w powietrzu, tworząc różne połączenia. Powietrze było ciężkie od nieuwolnionej energii.

- Powiedziałem: zabieraj się od mojego demona.

Drgnąłem lekko, w jakiś sposób poznając ten głos. Chociaż był on zniekształcony i prędzej przypominał krzyk zwierzęcia czy płacz dziecka. Przeniosłem wzrok na stojącego w progu celi demona, którego otaczała nietypowa aura. Każdy z nas miał swoją, ale ta była złota. Jak... Jak moja. Nie miałem pojęcia, jak to było możliwe.

- On już nie jest twój. Zostawiłeś go, czyż nie? - zapytał Gleeful z rozbawieniem w głosie. Nie powinien być taki swobodny. Tamten był niebezpieczny. - Jest niczyj. W takim razie równie dobrze mogę sobie wziąć jego energię. I tak nie będzie tego pamiętał.

Drobinki zaczęły wariować jeszcze szybciej, gdy tamten uniósł nóż ponownie, a potem z rozmachem wbił go w moją skórę. Poczułem przeszywający ból. Usłyszałem wrzask, ale nie wiedziałem już, czy należał on do mnie, czy do tamtego demona o intensywnie orzechowych oczach. Poczułem tylko, jak magia wybucha i nagle...
Zapadła ciemność.

Poddałem się.

Dipper

Nie chciałem w to wierzyć. To nigdy nie powinno się wydarzyć, on nie był z rodzaju tych, którzy po prostu odchodzą.

- Nie pomożesz mu, tylko tu siedząc. - El po raz kolejny starała się przekonać mnie do odejścia od łóżka, gdzie tylko pikanie aparatury przypominało o tym, do czego doprowadziłem. Wtedy kompletnie nie kontrolowałem magii, chcąc po prostu go uratować. Pamiętałem każdą naszą wspólną chwilę, nawet jeśli on zapomniał. Każdy uśmiech czy niezręcznie rzucone spojrzenie, walkę słowną czy po prostu momenty, gdy próbowałem czytać, a on stale mi w tym przeszkadzał. Teraz oddałbym wszystko, aby otworzył oczy. Nie zdążyłem go nawet porządnie przeprosić za te wszystkie złe słowa, których nie mogłem cofnąć. To bolało.

- On musi się obudzić, rozumiesz? - rzuciłem do koleżanki, która tylko westchnęła cicho, siadając obok mnie na krześle.

- Dobrze wiesz, że skoro Gleeful zginął i wszystko zostało zachwiane, to on... On równie dobrze może się także nie zregenerować. A nawet jeśli, to nie będzie taki sam jak przedtem. - El zamilkła, patrząc na blondyna, którego aura zniknęła w tym momencie, gdy pochłonąłem ją. Nie chciałem tego zrobić świadomie, ja tylko... Potrzebowałem go mieć blisko. Chciałem go już nigdy nie wypuszczać z ramion.

Jesteś moją własnością i mogę cię oddać. Znajdziesz sobie innego właściciela. Ja znajdę sobie kogoś... Lepszego.

Wspomnienia zaatakowały z nową siłą, a ja mimowolnie skuliłem się na krześle, patrząc na niego intensywnie.

- Nie ma nikogo lepszego od ciebie - szepnąłem do niego, starając się jakoś opanować. - Po prostu... Wracaj do mnie, dobrze?

Żadnej odpowiedzi. Jedynie ból brzucha, który nasilał się z każdą minutą coraz bardziej. Nawet nie zauważyłem, kiedy El zrezygnowała z czekania i wyszła. Najwyraźniej nie miała cierpliwości tłumaczyć mi, że nic z tego nie będzie. Ja jednak nie zamierzałem rezygnować.

Forget It /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz