VIII

296 36 24
                                    


Dipper


- James, mógłbyś się chociaż na moment skupić? - prychnąłem w stronę rudego chłopaka, który siedział przy biurku w szkole, ale trochę tak, jakby był w całkiem innym świecie. Nie dziwiłem mu się, ale może ta troska w jego wzroku była najbardziej irytująca. Poza tym dobrze wiedziałem, o kim tak zawzięcie myśli. I nie wiadomo skąd brała się zazdrość o to, że jeszcze ktoś poza mną może lubić tego głupiego, nadętego demona.

Próbowałem zapomnieć, serio. Wmawiałem sobie przez jakiś tydzień, że tak jest lepiej, że się uwolniłem od niego, że Bill i ja to po prostu takie zestawienie, które nie ma prawa istnieć. Dzisiaj się obudziłem i stwierdziłem, że muszę w końcu go odnaleźć. Mimo wszystko był mi bliski.

- Po prostu nie wiem, od czego zacząć. Ledwo wyznałem mu swoje uczucia, a on zniknął bez śladu... - westchnął cicho, a we mnie nagle zawrzało.

- Słuchaj, to on pierwszy wyznał mi swoje uczucia, okej?  Nie pozwalaj sobie - warknąłem w jego stronę, niewiele myśląc. Widząc jego uniesioną pytająco brew i cyniczny uśmiech poczułem, że grunt usuwa mi się spod nóg.

- Owszem, ale sam uznałeś, że to bez sensu - rzucił oschłym tonem, a potem dodał ostro. - Może to demon, ale gdybyś nie wiedział, to one też mają uczucia. I to nie ty musiałeś go pocieszać, kiedy siedział jak wariat i starał się zrozumieć, co zrobił źle.

- Wiesz co? Nie chce mi się z tobą gadać - odparłem gładko, wstając i idąc w stronę drzwi. Rudowłosy na to prychnął cicho pod nosem.

- Jasne, idź. Ale pamiętaj, że nie masz do niego żadnych praw. Sprzedałeś go jak cielę na targu. A moja rodzina jest dość majętna, aby go odkupić.

Zatrzymałem się z dłonią na klamce, spuszczając wzrok i czując łzy, które niebezpiecznie szybko rosły mi w oczach.

- Nie odważysz się - rzuciłem zdenerwowanym tonem. Nie zwrócił na mnie uwagi, mówiąc dalej z tym samym jadem w głosie.

- Poza tym mamy zamiar się wyprowadzić na drugi koniec kraju. Czas podobno leczy rany, wiesz? A odległość jeszcze bardziej - zaczął swobodnie pakować swoje rzeczy do torby, nucąc pod nosem. Moje myśli galopowały jak oszalałe, aż w końcu wymamrotałem:

- Nie obchodzi mnie to. Chcę po prostu go znaleźć. Wiedzieć, że jest bezpieczny. Nie kocham go, ale chcę po prostu... wypełnić obowiązek.

Kłamstwo za kłamstwem. Przymknąłem oczy, przypominając go sobie. Każdy element jego ciała, którego miałem już nigdy więcej nie...

- Czyli mamy umowę - usłyszałem rozbawiony głos Jamesa, który wyminął mnie, sam otwierając drzwi. Stałem jak słup soli, patrząc przed siebie.


***


Po przyjściu ze szkoły puściłem sobie jakiś teleturniej. Usiadłem do obiadu, który był już zimny i niesmaczny. Cipher pewnie podgrzałby go mi, a poza tym zjadłby ze mną, mimo że demony nie potrzebują jedzenia tak, jak ludzie.

Nie myśl o tym.

Przerywamy program, aby nadać komunikat z obozu dla demonów. Jak wiemy od rana, Stanford Pines wrócił z nowym, innowacyjnym pomysłem. Polega on na usunięciu pamięci demonom zakażonym, dzięki czemu stają się one łagodne i bardziej otumanione. Oto demon, który podejmie się eksperymentu.

Spojrzałem na ekran, pustym wzrokiem patrząc na jakąś kapsułę stojącą na środku placu. To się nie uda, pewnie znaleźli jakiegoś głupka, który zginie od razu po wejściu tam. Kamera przejechała lekko w bok, a ja miałem wrażenie, że mam zwidy. Ta twarz. Nie. Podniosłem się, podchodząc do ekranu i kładąc dłoń na twarzy mojego demona, tak dalekiej teraz.

Eksperyment ma kluczową ważność w związku z ostatnimi zajściami. Niedługo wprowadzą demona do kapsuły, gdzie będzie pod obserwacją przez następne kilka dni.

Ten nerwowy krok i ironiczny uśmiech skierowany do kamery. Nie chciał tam być. Zmusili go. Reporterka mówiła coś w tle, ale ja patrzyłem tylko na to, jak Bill wchodzi do kapsuły i drzwi zamykają się za nim. Potem kamera z góry obserwowała jego ruchy, ale dla mnie czas się zatrzymał. To było dziwne uczucie, widząc go tam, w środku. Przecież zawsze był obok, a teraz... Nic mu nie zostało. Patrzyłem, jak stopniowo jego wzrok traci ostrość, a potem staje się błędny. Rozejrzał się dokoła. Moje serce przestało bić na moment w chwili, kiedy powiedział to jedno słowo.

- Sosenka... ?

Zauważyłem wujka, który wszedł do środka i kucnął naprzeciw niego, ujmując jego dłoń w swoją.

- Kto to jest ta Sosenka? - zapytał go żartobliwie, jakby ktoś powiedział mu stary kawał. Czekałem na jego odpowiedź rozpaczliwie, przez moment marszczył czoło, ale w końcu rzucił niepewnie:

- Nie pamiętam...

Udało się! Eksperyment się powiódł! To niebyw....

Nie słuchałem dalej. Wyłączyłem telewizor, kładąc rozgrzane czoło na szkle odbiornika. Zapomniał. O wszystkim.

Coś we mnie pękło.


Forget It /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz