Prolog

1K 82 26
                                    

Dipper

- Wziąłeś torbę? - zapytał, unosząc brew. Kiwnąłem głową, nie patrząc na niego. Nie mogłem. Wyszliśmy z domu razem, ale na ścieżce już dołączył do nas ON.

James Erisman mógł wydawać się niewinnym i miłym chłopakiem, ale kolor włosów - rude jak ogień - mówił o nim wszystko. Był fałszywy, wiedziałem o tym. Tylko... Nie miałem na to żadnych dowodów.

- Bill, siedzimy dzisiaj razem? - zapytał cicho, a blondyn spojrzał na mnie niepewnie. Ciągle coś do mnie czuł. Mimo to nie dawałem mu żadnych szans. Okłamałem go tyle razy... Byłem toksyczny i nie zasługiwałem na niego. Odwróciłem wzrok, a on po chwili mu odpowiedział.

- Tak, pewnie. Ale muszę dzisiaj wcześniej wyjść - mruknął. Zerknąłem na niego. Nic mi o tym nie mówił, ale w sumie był wolny. Przynajmniej w moim domu. Nie zamierzałem robić z niego mojego sługę. Chciałem, aby czuł się dobrze... Albo przynajmniej udawał, że tak jest.

- Okej.

James wzruszył ramionami, poprawiając plecak. Miał go cały zielony z nalepkami różnych postaci z anime. Czasem było to straszne, kiedy całą godzinę gapiła się na ciebie  Mei z "Another" lub Levi z "Attack Of Titan". Ja sam oglądałem to kiedyś, ale kiedy się jest nieśmiertelnym... Każdemu by się znudziło. Bill miał zupełnie inną: torbę na ramię, prostą z małym trójkątem z boku. Ostatnio spodobało mu się noszenie luźnych czapek i teraz też jedną miał na głowie. Nie miałem pojęcia, dlaczego tak bardzo zwracałem na to uwagę, ale zwracałem.

No, ale nic do niego nie czułem.

- Dziś po południu ma padać deszcz.

- Serio? - rzucił, krzywiąc się. - Niedobrze. Masz parasol?

- Ja mam - wtrącił się James, a jasnowłosemu zadrżała powieka. Wiedziałem, że chciał mnie tylko nim ochronić. Nie z uczucia, ale z obowiązku. - Mogę ci potem dać.

- Dzięki, poradzę sobie. - Rzucił, wchodząc po schodach do liceum. Nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy ścieżka się skończyła. Spojrzałem na szkołę. Była naprawdę duża, miała ponad trzydzieści sal lekcyjnych i zadbany dziedziniec. Pomalowana na jasny błękit, w ten pochmurny dzień wydawała mi się jakaś smutna. Poszliśmy do szatni, a potem pod klasę.

- Masz notatki z chemii? - zapytał Bill. Mabel wzruszyła ramionami, patrząc na mnie z uwagą.

- Nie mam - rzuciła szorstko. - Odwal się.

- Dobra.

Odwrócił wzrok, odchodząc. James ruszył za nim jak cień.

Przełknąłem ślinę, wyciągając zeszyt. Opis reakcji był pięknie rozrysowany w moim zeszycie. Mogłem mu to dać. Wtedy nie byłby taki zdenerwowany. Mogłem mu to wytłumaczyć. Wtedy pozbyłby się zagrożenia, które babka mu wstawiła (pieprzyć to, że był wszechwiedzącym demonem, który po prostu miał problemy emocjonalne).

Jednak słysząc jego śmiech poczułem ciepło na policzkach. Uniosłem wzrok, patrząc na niego. Serce biło mi naprawdę szybko. Zauważyłem, że ruda szuja po cichu ociera się ramieniem o jego ramię. Tylko czekać, aż wyciągnie nóż i go zabije.

Zamknąłem zeszyt gwałtownie. Skoro Bill był taki ślepy, to już jego problem. Ja się o niego martwić nie będę. Dlaczego miałbym?

Przecież nasz związek to była pomyłka. I zamierzałem sobie o tym przypominać za każdym razem, jeśli tylko byłaby taka potrzeba.


Forget It /billdip/Where stories live. Discover now