X

190 28 3
                                    


Bill

Siedziałem sztywno na kanapie, patrząc na Dippera z spokojem w wzroku. Ten jednak pił szybko, jakby chciał jak najszybciej skończyć. Czułem jego brak teraz wyjątkowo mocno; tak, bo nawet nie mogłem go dotknąć, odgarnąć jego włosów, zrobić czegokolwiek. Natura samolubnego demona kazała mi jakoś trzymać się i pilnować z wszystkich sił, jednak ta druga - delikatniejsza - chciała być tylko blisko chłopaka. Dlatego też teraz zacisnąłem dłonie w pięści, spuszczając wzrok i nie myśląc o Sosence. Było to jednak prawie niewykonalne, gdy chłopak po chwili zaczął wlepiać we mnie spojrzenie pięknych, brązowych oczu.

– Bardzo dobra herbata. Dziękuję. – Przyznał cicho, najwyraźniej zakłopotany tym, co się stało. Spuściłem wzrok z smutkiem, który mimo wszystko starałem się jakoś stłumić w środku. Dipper miał najwidoczniej podobny problem, bo zaczął cicho, a jego głos drżał naprawdę mocno:

- Jak myślisz... Jaką drogę musiała przejść ta cytrynka, aby tu trafić? - uniósł głowę, rzucając mi pytające spojrzenie. Westchnąłem cicho, od razu łapiąc jego aluzje i przygryzłem wargę, zastanawiając się przez moment nad odpowiedzią na jego pytanie. Chciałem, aby była ona w jakiś sposób klarowna, ale jednocześnie aby nikt inny się nie domyślił. Czip pod moją skórą nieustannie przypominał mi o tym, że moje wszystkie ruchy śledzone są przez innych naukowców. W tym momencie naprawdę nienawidziłem całego tego postępu cywilizacji. Jakbym chciał, aby wróciły te czasy, kiedy ludzie drżeli z przerażeniem przed każdym demonem! Kiedy nie byliśmy traktowani jak obiekty badań, ale jak coś mitycznego, fantastycznego.

- Myślę, że bardzo długą. Wiele razy obijano ją w pojemnikach, a w sklepie każdy dokładnie ją oglądał i porzucał, ale... W końcu chyba trafiła do swojego właściciela. Szkoda tylko, że on tylko szybko ją wyciśnie i wyrzuci. - Przyznałem po chwili z westchnieniem, po chwili uśmiechając się drętwo w jego stronę. - Czym jeszcze służyć, Paniczu?

Dipper popatrzył mi w oczy z jakąś nagłą ostrością w wzroku. Po chwili kiwnął głową.

- Tak. Proszę za mną. - Odparł głośno, na co lekko zaciekawiony wstałem i ruszyłem jego śladem. On natomiast podszedł do automatu, po chwili wklepał kod i wszedł do windy. Stanąłem obok niego, czując się trochę niezręcznie z jego milczeniem. Miałem nadzieję, że nie chciał zrobić niczego głupiego.
Kiedy zjechaliśmy na dół, poczułem szarpnięcie za rękę i zaczął pisać na moim nadgarstku gwałtownie. Czułem ciepło jego dłoni oraz przyspieszone tętno.

Bill, gdzie masz tą kamerkę? Czipa? Cokolwiek. Pokaż mi.

Uniosłem brew na to pytanie, a potem udałem, że się przeciągam i jednocześnie położyłem dłoń w miejscu na szyi, w którym miałem tego czipa. Chłopak popatrzył na to miejsce z wahaniem w wzroku, po chwili jednak kiwając głową na mnie i kierując się w stronę fotela. Dobrze znałem to miejsce, dlatego też zatrzymałem się gwałtownie, kręcąc głową z przerażeniem w wzroku.

- Paniczu, to nie jest najlepszy pomysł. - Przyznałem, starając się mówić neutralnie, ale jednocześnie sam czułem, że dłużej nie pociągnę na tej obojętność.

- Bez dyskusji. Siadaj - rzucił obojętnym tonem chłopak, lecz w jego wzroku zauważyłem niemą prośbę.

Zaufaj mi.

Odetchnąłem cicho, walcząc z sobą. Nie miałem pewności, czy dam radę jeszcze raz mu zaufać, ale z drugiej strony serce mówiło coś całkowicie innego. Nie chciałem być naiwny, bo takich najłatwiej się rani. Jednak... Straciłem już tyle, że ewentualne wymazanie wspomnień mogłoby uchodzić bardziej za błogosławieństwo niż jakąś szczególną stratę. Musiałem też rozważyć, jakie korzyści z tego miałby Dipper. Oczywiście, mógłby mnie wykorzystać i zranić na nowo, a także wykorzystać moją bezbronność do swoich celów w związku z zemstą.

- Bill - ponaglił mnie chłopak gwałtownie i nerwowo, na co poczułem, że coś we mnie pęka od środka. Już po chwili rzuciłem się na niego, przyciskając go z całej siły do ściany. Poczułem jednocześnie, jak ziemia pod moimi stopami zaczyna drżeć, a dokoła mnie zaczynają latać różne przedmioty.

Minutę później coś w mojej głowie wyłączyło się, a świat przekrzywił w bok. Potem czułem tylko uwięzioną wewnątrz energię, próbującą się wydostać.

Stanford

Dopijając popołudniową kawę, zauważyłem na monitorze czerwony punkt. I już wiedziałem, że kolejne moje badania były fiaskiem. Zakląłem cicho, czym prędzej przechodząc portalem do Chaty. Tam też zauważyłem Ciphera, który gwałtownie dociskał bruneta do podłogi. To było zabawne, jak jednym pstryknięciem pilocika mogłem sprawić, że ta nędzna kreatura padła bez życia na podłodze obok moich nóg.

- Coś ty mu zrobił?! - wrzasnął brunet w histerii, trzęsąc się na całym ciele i obejmując bezwładnego demona w pasie. W jego oczach widziałem taką samą nienawiść, jaką darzyłem się z Stanem w ostatnich dniach, zanim on... Nieważne. Nie każdy mógł zrozumieć mój geniusz.

- Mason, musisz pogodzić się z tym, że on nie jest bezpieczny. To efekt uboczny mojego projektu. Musimy go zlikwidować. - Przyznałem ostro, wyciągając dłoń w jego stronę niecierpliwie. Na to jednak chłopak pokręcił głową gwałtownie, zaciskając dłonie jeszcze mocniej na koszuli Ciphera.

- Nie. Nie pozwolę ci go już nigdy skrzywdzić. - Syknął z pewnością w głosie, po chwili teleportując się wraz z nim gdzieś indziej. Popatrzyłem szybko na czytnik, ale obaj całkowicie zniknęli z radarów. Tak jakby...

- Mindscape? Ale... Jak? - szepnąłem do siebie, po chwili uderzając pięścią w ścianę z frustracją. Nieważne. I tak ich znajdę. Mogą się ukrywać, ale nie uciekną przed największą siłą w wszechświecie.

Wspomnieniami.

Forget It /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz