🥀5🥀

2.1K 170 476
                                    

Tydzień później Kenma znów był umówiony na dawanie korków Kuroo. Weszli do domu i odrazu pokierowali się w stronę pokoju blondyna, który był nieco lepszym wyjściem, jeżeli rodzice Kenmy niespodziewanie weszliby do domu. W końcu blondyn od pierwszej klasy liceum nie miał żadnych przyjaciół i od tamtego czasu nikogo tutaj nie przyprowadzał. Poza tym rodzice Kenmy dobrze wiedzieli, że woli on chłopców i mogliby snuć jakieś głupie teorie dotyczące relacji tej dwójki, czego Kenma wolał uniknąć.

Bowiem blondyn przed samym sobą nie potrafił się przyznać, że Kuroo z wyglądu pociąga go w jakiś sposób. Wysoki, dobrze zbudowany z idealną fryzurą i twarzą nastolatek ze słabymi oceniani i fatalnym poczuciem humoru. Z jednej strony irytował Kenme samym faktem swojego istnienia i wchodzenia na siłę w jego życie (to nie tak, że Kenma tego nie zauważył) ale z drugiej strony dziękował mu w duchu za codziennie poprawianie mu humoru i próby pomagania blondynowi.

Bowiem gdyby nie Kuroo, to Kenma zapewne nie wyrzuciłby wczoraj połowy swoich liquid'ów starając się od uzależnić od nikotyny specjalnie dla niego. Pewnie cały ten czas, który spędza z Kuroo przepłakałby sam w swoim pokoju starając się zapomnieć o niej i o nim. I nieskutecznie próbować wymazać wspomnienia z pierwszej klasy liceum, które siedziały mu w głowie ilekroć tylko był sam.

Bo kiedy Kuroo był obok wszystko było w porządku. Kiedy ten cymbał mówił do niego jak to tydzień temu zepsuł z Bokuto szkolny kran w łazience, na sercu robiło mu się cieplej. Nie bał się wyrazić przy nim swojej opinii ani nie udawał kogoś innego, tylko po to, żeby się przypasować. Był przy nim w stu procentach szczery i swobodny. Nie miał kłopotu z nazwaniem go głupkiem albo z rzuceniem w niego długopisem, gdy po raz setny psuł przykład. Bo Kenma lubił Kuroo.

  Blondyn usiadł na podłodze i, opierając się o swoje łóżko, rozłożył zeszyty i książki. Odgarnął niesforny kosmyk włosów, który spadł mu na twarz i przeleciał szybko wzrokiem temat, jaki mają dziś do przerobienia — działania na pierwiastkach.

Cholera - przeklnął w myślach Kenma. Przecież ten cymbał nigdy tego nie złapie.

Kuroo w tym czasie otworzył okno, skarżąc się przy okazji gorąc jaki panował w pokoju.
Usiadł obok załamanego blondyna i zaśmiał się na jego widok.

Tak naprawdę, to Kuroo był dobry z matmy, ale udawał, że nie rozumie tematów by spędzać więcej z Kenmą, a korki były do tego dobrym pretekstem. Mógł zobaczyć w ten sposób jak Kenma zachowuje się, gdy nie ma przy nich innych, i naprawdę blondyn zmieniał się wtedy nie do poznania. O wiele więcej gadał i mówił o sobie bardziej otwarcie. Nieraz zdarzyło mu się przeklnąć albo powiedzieć coś śmiesznego. Przy Kuroo nie bał się śmiać ani żartować.

Jedyną rzeczą jakiej Kuroo nie rozumiał, była reakcja blondyna na jakikolwiek dotyk czy bliższy kontakt fizyczny, którego wprawdzie i tak nie było za dużo. Za każdym razem gdy Kuroo kładł dłoń na jego ramieniu, chcąc go pochwalić albo szturchając go lekko na zaczepkę Kenma wzdrygał i spięty przymykał oczy, jakby się czegoś bał. I chociaż blondyn często zamieniał to w żart, to Kuroo wcale nie było do śmiechu. Taka reakcja nie była na porządku dziennym, a fakt, że Kenma w przeszłości przeżył coś strasznego, jeszcze bardziej się niepokoił.

   Kuroo usiadł razem z Kenmą na dywanie i, biorąc długopis do ręki, zaczął omawiać materiał z blondynem. To był akurat temat, który jako tako rozumiał, wiec nie skupiał się zbytnio na gadaniu blondyna, a na nim. Na jego lekko zniszczonych, pofarbowanych blond włosach, z już niemałymi odrostami, na jego bladej jak płatki śniegu cerze z dosłownie kilkoma piegami. Na jego pięknych złotych oczach, pełnych bólu i cierpienia, a jednoczenie wiary i nadziei, na malinowych ustach, które uśmiechały się tak pięknie, a jednocześnie tak strasznie rzadko.

Rurze ||KuroKen|| Where stories live. Discover now