🥀18🥀

1.6K 143 336
                                    

    Kenma stał przez lustrem w swoim pokoju, trochę podirytowany i zły na każdą egzystującą rzecz w tym pomieszczeniu. Męczył się z założeniem krawatu już piątą minutę, a nawet nie był blisko wykonania jakiegokolwiek ładniejszego wiązania. Do tego jego buty, które jeszcze piętnaście minut temu spokojnie leżały na komodzie, nagle jakoś    magicznie zniknęły i widocznie nie miały ochoty znów się pojawić. Blondyn przeszukał dosłownie cały swój pokój, a one jakby rozpłynęły się w powietrzu.

    Westchnął zirytowany, odrzucając krawat gdzieś w bok. Kuroo miał być pod jego domem już za pięć minut i razem mieli udać się na bal, jako nieoficjalne osoby sobie towarzyszące. Zagryzł polik od środka, pomyślał nawet, nad puszczeniem sobie jakiegoś filmiku na temat wiązania krawatu, ale czułby się upokorzony sam przed sobą. Garnitury ubierał jedynie w dzieciństwie na weselach czy innych przyjęciach, na które zabierali go rodzice. Jednakże gdy Kenma dorósł, przestał przychodzić na jakiekolwiek spotkania, a rodzice mu na to pozwalali. Dotychczas krawaty wiązał mu ojciec, którego aktualnie nie było w domu.

    Usiadł na łóżku, obserwując swoje stopy, na których swoją drogą powinien mieć teraz buty. Lekko wzdrygnął, gdy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Odszukał go gdzieś w pościeli i, nawet nie sprawdzając, kto dzwoni, odebrał. Nie musiał się nad tym zastanawiać, tylko do Kuroo miał osobny dzwonek. Przyłożył telefon do ucha, by zaraz usłyszeć mocne powiewy wiatru i szybki oddech Kuroo.

– Twoich rodziców nie ma w domu? – zapytał, nie trudząc się z przywitaniem blondyna.

   Kuroo miał w zwyczaju się nie witać, twierdził, że żeby to robić, wcześniej trzeba się pożegnać, czego też od dłuższego czasu nie robił. Żegnanie się od zawsze sprawiało mu trudność, sam nie wiedział czemu. Możliwe, że bał się, że każde pożegnanie będzie tym ostatnim, a tak przynajmniej twierdził Kenma. Blondyn nigdy go o to nie pytał, doszedł do wniosku, że jeżeli Kuroo nie lubi się żegnać, to niech tego nie robi, a mu nic do tego.

– Nie, a co- – Kenmie nie było dane dokończyć, bowiem usłyszał dzwonek do drzwi.

– Otworzysz? – zapytał, a Kenma był pewny, że teraz uśmiecha się teraz tym swoim głupim uśmiechem.

    Rozłączył się i westchnął. Pokręcił głową, nie dowierzając w głupotę Kuroo. Blondyn nigdy by się do tego nie przyznał, ale kochał, gdy czarnowłosy przychodził do niego bez zapowiedzi, oczywiście gdy w domu nie było rodziców. Uwielbiał takie zachowanie Kuroo i lubił Kuroo. Uwielbiał, gdy ten nie mógł wytrzymać bez spotkania z nim dwóch dni i wyciągał go siłą z domu, tylko żeby powiedzieć mu, jak bardzo lubi spędzać z nim czas. Zawsze cieszył się na te nocne i dzienne rozmowy, przy których tematy nigdy im się nie kończyły. A Kuroo czuł dokładnie to samo.

    Blondyn zeskoczył z łóżka i niemal podbiegł do drzwi, wpuszczając do środka Kuroo. Możliwe, że przyglądał mu się nieco za długo, ale nie za bardzo go to interesowało. Włosy Tetsurō były ułożone jeszcze dokładniej niż zwykle, miały na sobie większą ilość żelu i delikatnie połyskiwały w świetle jego lamp. Czarny garnitur i biała koszula pod spodem podkreślała jego sylwetkę, robiąc z niej jeszcze bardziej idealną, niż była dotychczas. Kuroo posłał w jego stronę ciepły uśmiech, przez co Kenma z lekkim uczuciem gorąca, odwrócił wzrok.

– Nie jesteś jeszcze gotowy? Kenma, zaraz wychodzimy – powiedział lekko marszcząc brwi, lecz wbrew pozorom jego twarz nie wyglądała na złą czy zdenerwowaną.

– Miałeś być tu dopiero za pięć minut, jeszcze mam czas. – Kenma ruszył z stronę schodów, kierując się do swojego pokoju. A Kuroo podążył za nim.

    Wszedł do pomieszczenia, podnosząc z ziemi krawat, w duszy obiecując sobie, że tym razem się uda. Stanął przy lustrze, próbując w jakiś sposób zacząć go wiązać. Kuroo usiadł na łóżku blondyna, biorąc jego butelkę wody, upijając z niej łyka. Zachowywał się u niego jak u siebie, ale Kenma był do tego całkowicie przyzwyczajony i zamiast jakkolwiek zareagować, znów zirytowany westchnął, odwiązując supła z krawatu, starając się zrobić to drugi raz.

Rurze ||KuroKen|| Where stories live. Discover now