🥀13🥀

1.8K 157 507
                                    

 
– Umiesz rysować coś innego niż róże? – Kuroo zadał pytanie, przerywając Kenmie jego dotychczasową czynność poprawiania czarnowłosemu notatek.

Blondyn spojrzał na niego, przez chwile się zastanawiając, zamrugał w zamyśleniu parę razy i zagryzł wargę, trochę przedłużając ciszę.

– Umiem – odpowiedział. – Jakie są twoje ulubione kwiaty? – zapytał, delikatnie się uśmiechając. Kuroo w zamyśleniu lekko przymrużył oczy.

– Chyba stokrotki. – Kuroo sam zaśmiał się na tą odpowiedź.

Te kwiaty zawsze kojarzyły mu się z Kenmą. Ich symbol niewinności i czystości pasował idealnie. Kenma, tak samo jak i stokrotki, był delikatny i łagodny, emanował dobrą aurą i pocieszał na sam jego widok. Jego blada i delikatna skóra kojarzyła mu się z płatkami kwiatu, a łodyga z jego przeszłością i potwierdzeniem tego, co przeżył. Żółty środek kwiatu pasował do jego uśmiechu. Był piękny i przyciągał szczególną uwagę, rozweselając każdego w nawet najgorszy dzień. Miał w sobie to coś, co kazało mu być i chronić blondyna, niezależnie od sytuacji.

Kenma bez słowa sięgnął po jeden z zeszytów Kuroo i, otwierając go na ostaniej stronie, wziął ołówek do ręki.

Maznął na samym środku nieco krzywe, małe koło i, przekręcając zeszyt w inną stronę, narysował pierwszy płatek. Mały, ale długi i na razie niepocieniowany, z jednej strony może trochę nierówny, ale kto by się tym przejmował?

Zagryzł wargę, tworząc ołówkiem długą linie łodygi, na której połowie zarysował liść. Ale nie taki jak wcześniej, nie był urwany, uschnięty ani boleśnie raniony, był gruby i duży, mocno wyciągnięty w górę, możliwe, że nieco zagubiony, ale chyba wiedział do czego dążył. Chociaż może i nie?

Kuroo przełknął ślinę. To, co rysował Kenma od zawsze kojarzyło mu się z nim samym. Możliwe, że to był jego sposób na nieme wyrażanie siebie. Może właśnie tak chciał jakkolwiek, instynktownie wypuścić z siebie emocje, które niekonkretnie potrafił wyrazić słowami. I nieważne jak głupio by to nie zabrzmiało, ale Kenma chyba rzeczywiście robił to całkiem nieświadomie, po prostu tworząc na zwykłym kawałku papieru coś, co czuje i kompletnie nie miał o tym pojęcia.

Rysował to, co czuł, a nie jak chciałby się czuć. Wyrażał tym tyle skrytych w sobie emocji i uczuć, niezamierzenie wypuszczając je na świat, tworząc zwykłe kreski grafitem.

A Kuroo uważał, że było to niesamowite. Wszystko to, czego blondyn nie chciał mu powiedzieć, mógł z łatwością przelać na papier, tworząc przy okazji coś naprawdę niezwykłego.

Obserwując jego nadgarstek z ołówkiem w ręce, gubił się w tym wszystkim, nawet nie zauważając, kiedy połowa rysunku została już skończona, oraz kiedy Kenma wziął kolejnego łyka Coli z puszki, po drodze przecierając jeszcze lekko oko ze zmęczenia.

Możliwe, że Kuroo wpadł w jakiś chory trans, wodząc wzrokiem za kolejnymi kreskami i cieniami, chyba zbyt bardzo główkując na temat każdej kolejnej, narysowanej przez blondyna linii. Możliwe, że przejmował się tym zbyt mocno, ale nie mógł oderwać wzroku od ołówka i dłoni blondyna, czasem tylko zwracając uwagę na twarzy Kenmy.

Na jego przygryzioną wargę, założone za ucho pasemko włosów i oczy, co chwila zmieniające punkt zaczepienia. Wyglądało to, można by nawet rzec, że idealnie.

Kuroo od zawsze twierdził, że Kenma jest naprawdę śliczny i wart uwagi, ale gdy teraz rysował jego ulubiony kwiat, siedząc przy niezasłoniętym oknie w lekko za dużej bluzie, popijając Colę i marnując ostatnie strony jego zeszytu od chemii, coś w środku Kuroo niebezpiecznie go łaskotało, zmuszając do szybszego oddychania, by przypadkiem nie zabrakło mu tlenu.

Rurze ||KuroKen|| Where stories live. Discover now