🥀9🥀

1.8K 154 805
                                    

   Odgłos tłukącego się szkła rozniósł się po całym salonie, przy okazji przerywając (dość ważną jak na ten moment) rozmowę Akaashiego i Kenmy.

Dwójka natychmiastowo odwróciła się w stronę pochodzenia dźwięku i zwróciła uwagę na leżące na stole przezroczyste szkło. Bokuto mało co nie spadł ze stołu śmiejąc się z Kuroo, który w tym momencie siedział cały czerwony ze złości. A gdy jego oczy napotkały te Kenmy, zaśmiał się lekko na znak swojej niewinności, i ręką przesunął pobite szkło za siebie.

— Będziesz to sprzątać — powiedział Kenma, wstając z dywanu.

Podszedł do Kuroo i wzdychając, wystawił przed siebie otwartą dłoń. Czarnowłosy lekko przekręcił głowę w bok i podniósł jedną brew do góry udając, że nie wie o co może chodzić blondynowi.

Ale Kenma stracił cierpliwość do niego w dniu, kiedy czarnowłosy się do niego przyczepił i nie chcąc się z nim bawić w kalambury (kalambury tak działają w ogóle?) kopnął go w nogę, która zwisała mu ze stołu.

— Ała! Za co to? — zapytał krzywiąc się.

— Debilu przecież widziałem. — Kenma sugestywnie poruszył głową.

Kuroo westchnął i wystawił przed siebie swoją prawą rękę odwracając głowę. Kenma wziął dłoń starszego i podwinął bluzę.

Dość duże skaleczenie, w dodatku mocno krwawiące, na zewnętrznej części nadgarstka. Nie było jakoś drastycznie głębokie ani na tyle szerokie, by trzeba było jechać z tym do szpitala, lecz krwi było naprawdę dużo, co wprawdzie lekko dezorientowało Kenme.

— Będzie trzeba amputować — powiedział Kenma z poważną minom, spoglądając na Kuroo.

— Co?! — Kenma na to tylko parsknął śmiechem.

— Akaashi podasz mi papier i coś do odkażania? Szafka obok lodówki. — Blondyn spojrzał się w kierunku Kuroo. — Jesteś totalnym idiotą — powiedział. — Ale nawet to lubię — pomyślał.

Kuroo na te słowa tylko się zaśmiał i, zagryzając z bólu wargę, gdy Kenma przykładał papier do rany, obserwował wszystkie ruchy blondyna.

Najpierw (niezbyt empatycznie) powycierał krew dookoła rany chusteczką, przy okazji brudząc sobie rękaw bluzy, by później polać rozcięcie płynem dezynfekującym. Kuroo syknął z bólu i spróbował zabrać rękę, ale Kenma skutecznie ją przytrzymał.

— Nie myślałeś to teraz cierp — powiedział wracając do czyszczenia rany.

Bokuto wybuchł śmiechem, za co został skarcony wzrokiem przez Kuroo, któremu wcale nie było do śmiechu. Nie dość, że został brutalnie skrzywdzony przez szklankę (nieważne, że było to z jego winy), to wkurzał go jeszcze fakt, że czuł na swojej twarzy niekontrolowane rumieńce, które z każdym dotykiem Kenmy zdawały się być coraz bardziej widoczne.

Z jednej strony zdawał sobie sprawę z tego, co może to oznaczać, ale podświadomie bronił się myślą, że jego czerwień na policzkach jest spowodowana złoszczeniem się na Bokuto, a nie czymś w stylu uczuć do Kenmy. Choć z drugiej strony chyba powoli oswajał się z myślą jakiegoś zauroczenia do blondyna i nawet nie wydawało mu się to takie złe.

Gdy po raz pierwszy zobaczył go w szkolnej ławce samego, rozbitego, rysującego coś w zszycie, mającego kompletną wyjebkę na słowa czarnowłosego, mógł przewidzieć, że prędzej czy później to się stanie.

I chociaż wtedy zwrócił uwagę tylko i wyłącznie na jego idealny i nieskazitelny wygląd, to teraz widzi, że nie tylko to zatrzymało go przy blondynie tyle czasu.

Rurze ||KuroKen|| Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora