20.

20.8K 897 17
                                    

Mimo wszystko nie mogę pobiec za Krzyśkiem aby wyjaśnić mu wszystko. Rodzice Karola są już wystarczająco zaskoczeni naszym zachowaniem. Po kilku minutach Zawadzcy decydują się jednak pożegnać. Żegnają się również ze mną, a pani Łucja (o matko) całuje mnie nawet w policzek. Gdy wychodzą natychmiast mam zamiar zrobić to samo.
- Nie rozmawiaj z nim teraz. Pewnie jest wściekły- radzi mi Karol spokojnym tonem, który mnie irytuje.
- Więc lepiej żebym tutaj siedziała i bezczynnie czekała aż on do mnie przyjdzie?- pytam sarkastycznie- Raczej nie.
- Nie o to mi chodziło. Przepraszam- podchodzi do mnie i łagodnie dotyka mojego ramienia w geście otuchy.
- Też nie zachowałam się grzecznie. Przecież to nie twoja wina, że wszystko się wydało. Sama się zgodziłam, a teraz wyładowuje złość na tobie.- próbuję się uśmiechnąć.
- To jest moja wina. Nie powinienem cię w to wplątywać zwłaszcza wiedząc o tym, że Krzysiek myśli, że ma we mnie rywala. 
- Ale ja powinnam wcześniej mu o wszystkim powiedzieć. Może byłby trochę zły, ale robiąc z tego tajemnicę doprowadziliśmy do podejrzenia, że coś przed nim ukrywamy.
- Tak, masz rację. Naprawdę nie myślałem, że tak to się wszystko może skończyć. Chyba powinienem powiedzieć Krzyśkowi prawdę.
- O tym, że... wolisz chłopców?
- Nie, o tym że jestem w tobie szaleńczo zakochany.- Gdy patrzę na niego szeroko otwartymi oczami uśmiecha się do mnie- Oczywiście, że o tym że jestem gejem. Przepraszam za ten żart. Chciałem jakoś rozładować sytuację, ale chyba mi nie wyszło.
- Jakoś nie jestem w nastroju do żartów.- mówię- Naprawdę chcesz mu to wyznać?
- Szczerze mówiąc nie, ale to zawsze będzie rzutować na waszym związku, przynajmniej na razie. Naprawdę kocham Krzyśka, ale tylko jak brata. Wolę zaryzykować przyjaźń z nim niż dopuścić do waszego rozstania.
- Dziękuję. Ale mam nadzieję, że to nie będzie konieczne. 
- Nie byłbym tego taki pewien. Jak on sobie coś ubzdura to...
- Tak wiem.- wypuszczam z płuc powietrze.- Gdzie on może teraz być? Chyba jednak nie skorzystam z twojej rady i pogadam z nim od razu.
- Może masz rację. Chodź, pojedziemy najpierw do jego domu. Wątpię, żeby teraz odebrał telefon od któregoś z nas, więc musimy szukać intuicyjnie.
- Ale dlaczego mamy jechać do jego domu?- pytam, bo nie mam zamiaru nigdy więcej przestąpić progu tego domu gdy istnieje możliwość, że przebywa w nim Władysław Kamiński. 
- A jak inaczej chcesz go znaleźć?
- No tak. Masz rację- odpowiadam niepewnie. Trudno, myślę. Dla Krzyśka jestem w stanie znieść nawet kolejne upokorzenie przez jego ojca.
Gdy jesteśmy już na miejscu okazuje się, że nie ma w domu. Na szczęście Maja, która jakimś cudem jest w domu (bo przecież powinna chodzić do szkoły) mówi nam, że pojechał do Bartka. Dziękując jej szybko wsiadam z Karolem z powrotem do auta i podjeżdżamy pod dom Kasprzaka. W środku okazuję się, że jest tam również Iza.
- Aga? Karol? Może któreś z was wyjaśni mi łaskawie dlaczego przyjechał tu Kamiński przerywając moją randkę i od razu porwał mojego chłopaka?- Zerkamy z Karolem na siebie niepewnie.
- Izabela, to długa historia. Wyjaśnię ci wszystko później.
- Ale co się stało? Kolejna kłótnia?- pyta domyślnie.- I dlaczego kazał nawet nie wspominać twojego imienia?- pyta Zawadzkiego
- Obiecuję, że wyjaśnię ci potem wszystko tylko powiedz gdzie jest Krzysiek.- Iza zrezygnowanym tonem informuje nas w którym pokoju są jej i mój chłopak. Przed właściwymi drzwiami proszę Karola żeby na mnie poczekał. Nie chcę jeszcze bardziej rozwścieczyć Krzyśka. Ale gdy wchodzę ostrożnie do salonu uprzednio nieśmiało pukając nie widzę pochmurnej miny mojego chłopaka ani nawet cienia złości w jego twarzy Wygląda na spokojnego i rozluźnionego, pochłoniętego cichą rozmową z Bartkiem. Początkowo myślę, że nawet mnie nie zauważyli, ale w końcu chłopak Izy kiwa mi na przywitanie głową i oznajmia:
- Zostawię was samych.- uśmiecham się do niego z wdzięcznością. Gdy zamyka za sobą drzwi, w pokoju zalega cisza. Bez słowa podchodzę do sofy na której siedzi Krzysiek. Dopiero teraz dociera do mnie elegancja i wyrafinowanie tego miejsca. Mój chłopak nawet na mnie nie patrzy. Powiedz coś, myślę nie wiedząc od czego zacząć. Chrząkam dyskretnie.
- Zgodziłam się wtedy pójść z Karolem, bo mnie o to poprosił. Patrycja nie mogła z nim pójść. Poszliśmy jako przyjaciele. Ale jego rodzice chyba wyciągnęli inny wniosek.- stwierdzam najbardziej lakonicznie i obiektywnie jak tylko mogę. Kamiński nadal milczy, więc kontynuuje- Źle zrobiłam nie mówiąc ci o tym , ale bałam się, że zrozumiesz to niewłaściwie.- kończę wpatrując się w jego twarz. Ale on nadal nie podnosi wzroku. Podchodzę do niego jeszcze bliżej pochylając się obok niego w ten sposób aby nasze oczy i twarze pozostały na jednym poziomie. Dopiero teraz uderza mnie wyraz jego twarzy. Bo jego oczy są...po prostu smutne. On nawet się nie wścieka. I to sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Nieśmiało i lekko dotykam jego ramienia.- Proszę powiedz coś.
- A co mam powiedzieć? Że wszystko w porządku? Nie ma sprawy? Że rozumiem? Na to liczysz?- pyta mnie cicho i bez wyrzutu.
- Nie, chce żebyś na mnie nakrzyczał tak jak zawsze i wyraził swoje emocje.
- Zabawne, bo zawsze zarzucałaś mi, że to moja największa wada.- uśmiecha się lekko.
- Powiedz co mam zrobić. Naprawdę nic nie łączy mnie z Karolem.- powtarzam- Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Dobrze.
- Nie, nie jest dobrze.- mówię- Dlaczego nie zachowujesz się tak jak zawsze? Dlaczego nie szukasz u mnie zapewnienia ani zaprzeczenia? Dlaczego po prostu uciekłeś stamtąd nie dając mi szansy nic wyjaśnić?
- Po prostu jestem już zmęczony- odpowiada mi zgłębionym głosem- Agnieszka, wiesz co do ciebie czuję. Ale choć na początku mówiłem co innego teraz przyznaję ci rację. Nie można zmusić drugiej osoby żeby się w tobie zakochała, nieważne jak bardzo by się tego chciało.
- O czym ty mówisz? Przecież ja spotykam się z tobą od kilku miesięcy. Myślisz, że to nic dla mnie nie znaczy? Że robię to z nudów?
- Nic już nie wiem. Naprawdę czasami czuję się jakbym walił głową w mur.- wstaje z kanapy robiąc kilka kroków do przodu. Posłusznie wstaję z klęczek.
- Mówisz, że mnie kochasz, ale w ogóle mi nie ufasz. 
- Tu nie chodzi o zaufanie. Ty sama nie wiesz co do niego czujesz, rozumiesz? A ja nie chcę być tym drugim.
- Przecież jestem z tobą.- Krzysiek patrzy mi prosto w oczy by po chwili zadać pytanie:
- Tak? A co by się stało gdyby on był wolny? Gdyby nie było Patrycji, gdyby jego serce należało do ciebie?
- Nic by się nie zmieniło- odpowiadam patrząc mu w oczy by wyczytał z nich prawdę.- Bo moje serce należy do ciebie.- po tych słowach patrzymy na siebie przez chwilę w milczeniu. I zdaję mi się, że w jego oczach dostrzegam cień ulgi. Ośmielona podchodzę do niego i wtulam twarz w jego klatkę piersiową.- Wiem, że czasami jestem złośliwa, małostkowa i nieznośna, nie potrafię też mówić o swoich uczuciach, ale cię kocham. Chcę żebyś zawsze o tym pamiętał.
- Dlaczego ostatnio jest nam tak trudno?- pyta głaszcząc moje włosy i obejmując mnie drugim ramieniem i wyrażając na głos to o czym ja sama myślałam.- Nie chcę cię stracić. Ale jeśli nie jesteś pewna...
- Krzysiek- mówię podnosząc głowę- Wiem co kiedyś ci mówiłam i że przebieg naszego związku można w najlepszym razie uznać za oryginalny. Ale uwierz mi, że gdybym nie była pewna kopnęłabym cię w tyłek już dawno temu i nie zawracała sobie tobą głowy. Myślisz, że jestem aż tak wspaniałomyślna, że chodziłabym z tobą z poczucia winy, bo ty mnie kochasz?- pytam trochę żartobliwie żeby rozładować nastrój. I udaje mi się, bo Krzysiek uśmiecha się do mnie lekko odgarniając zbłąkany kosmyk moich włosów z czoła.
- Masz rację. Z twoim charakterkiem raczej zamknęłabyś przede mną wszystkie okna i drzwi.- potem z radosnymi iskierkami w oczach pochyla się nade mną i całuje. A ja odwzajemniając pocałunek próbuję przelać na niego cały ogrom uczucia jakim go darzę.
W sferze moich uczuć wszystko wróciło na miejsce, ale problemy taty się nie rozwiązały. Został zwolniony z pracy bez jakiegokolwiek wynagrodzenia czy odprawy z informacją, że powinien się cieszyć, że sprawa została załatwiona tak ugodowo. Tylko, że jakoś ani on, ani nikt inny się nie cieszy. Bo kto zatrudni teraz kogoś takiego w roli szefa budowy? Staram się nie poddawać przygnębiającym myślom, ale te nieustannie mnie dopadają. 
Dopiero po dwóch tygodniach ojcu udaję się złapać jakąś fuchę jako zwykły murarz. Oczywiście uważam to za spory sukces, choć jemu zdecydowanie nie podoba się ta degradacja. Wspólnie z mamą staramy się go pocieszyć, że to tylko tymczasowe. Tymczasem ja już od przyszłego tygodnia zaczynam studia. Krzysiek już w ten weekend odjeżdża, więc chłopaki szykują mu przyjęcie pożegnalne. Jest mi trochę smutno, bo związki na odległość raczej nie są dobre i trwałe. Choć Kamiński zapewnia mnie, że będziemy ze sobą rozmawiać telefonicznie i przez internet to jednak się boję. Dodatkowo Iza wybrała uczelnię na drugim końcu Polski (choć to pewnie wpływ Bartka, który również będzie studiował w tym mieście). Andżela natomiast poszła na studia zaoczne na miejscowy uniwerek, ale przeprowadziła się trochę bliżej uczelni, więc z nią kontakt też jest ograniczony (bo to prawie na końcu miasta). Nie jest mi do śmiechu dowiadując się, że trzy najbliższe mi osoby będą tak daleko. 
Na dzień przed imprezą wybieram się z dziewczynami do centrum miasta na zakupy.Bo właśnie uświadomiłam sobie, że przecież nigdy nic Krzyśkowi właściwie nie dałam. Poza tym byłaby to taka symboliczna pamiątka żeby o mnie nie zapomniał zerkając na inne studentki. Spacerując dziewczyny wypytują mnie o sytuację w domu.
- No nie jest najlepiej. Wiecie, teraz nikt nie chce zatrudnić takiego pracownika nawet do nadzoru budowy śmietnika.
- Więc ta sprawa z tym wypadkiem się nie wyjaśniła?- pyta Iza
- No nie. Facet nadal się nie obudził, a ci z firmy ojca boją się podpaść jakimś swoim większym podwykonawcom, więc raczej nie zaryzykują posiadania pracownika z „takim wpisem”
- Przykro mi- dodaje Andżela.- Ale pamiętaj, że jakby co to możesz na nas liczyć. Nawet jeśli będziemy daleko.
- Bez przesady nie jest jeszcze tak źle- śmieję się smutno- Ale kiedy będę głodować dam wam znać.
- Przestańmy lepiej się dołować i chodźmy wreszcie kupić ten twój wymarzony prezent. Wybrałaś w ogóle już coś? Tzn myślałaś o czymś konkretnym?- głos zabiera Iza
- W sumie to nie. Miałam nadzieję, że to wy mi coś doradzicie.
- No perfumy są raczej zbyt banalne. Na jakiś ciuch który mógłby nosić też cię nie stać, biżuteria w ogóle odpada...- zaczyna wyliczać Andżelika- Jejku, to rzeczywiście nie jest łatwe.- Przez jakąś godzinę krążymy po centrum w poszukiwaniu nie wiadomo czego. W końcu, niemal przypadkiem po wyjściu z budynku przechodząc obok jakiejś wystawy dostrzegam niedużą, śliczną porcelanową figurkę. 
- Wejdźmy tam.- proponuję
- No nie, tylko nie mów, że chcesz mu kupić coś z porcelany- Z niedowierzaniem mamrocze Andżela, ale posłusznie gramoli się ze mną do środka sklepu. Tam figurka podoba mi się jeszcze bardziej: to rzeźba małego chłopca, który ze złośliwą minką gra na skrzypcach. Na dodatek ma możliwość nagrania własnej melodii. Oczywiście kupuję ją. Potem, wpadając na pewien pomysł kieruję się jeszcze do jednego sklepu. Dziewczyny wciąż mi towarzyszą.
- Dlaczego mamy szukać koniecznie takiej? Zobacz, te w serduszka też są ładne- mówi Iza
- Nie, to musi być dokładnie taka sama jak wam opisałam. Szukajcie dalej.- Andżela z Izabelą niechętnie spełniają moje polecenie. Po jakichś dwudziestu minutach udaje nam się znaleźć to, co chce.
W dniu imprezy (która odbywa się w jakiejś wynajętej specjalnie na tę okazję sali, chociaż nie wiem po co, bo zaproszonych jest zaledwie kilkanaście osób: jacyś koledzy ze szkoły chłopaków, Maja i kilka jest koleżanek no i nasza piątka), proszę Bartka żeby zawiózł mnie na miejsce razem z Izą (no bo jakoś głupio mi o to prosić Krzyśka, gdy przyjęcie jest na jego cześć). Ale gdy tylko przyjeżdżamy na miejsce ten z miejsca stwierdza oskarżycielskim wzrokiem:
- Dlaczego nie chciałaś, żebym po ciebie przyjechał?
- Bo dzisiaj to ty masz odpocząć.- odpowiadam podchodząc do niego i chwytając za prawą dłoń. Potem całuję go w policzek. Niedostrzegalnie się uśmiecha, ale nadal udaje naburmuszenie. Wtedy pociągam go lekko na dół i szepczę mu do ucha:- No chodź, mam dla ciebie prezent.
- Tak?- pyta zaintrygowany- Naprawdę?- kiwam twierdząco głową.- Więc chodźmy.
- Hej, a z kumplem to już się nie przywitasz?- pyta podchodzący właśnie Bartek z Izą (bo chwilę temu skończył parkować auto) Razem z Krzyśkiem klepią się po ramieniu i ściskają przyjaźnie. Potem wymieniają z Izą pozdrowienie. Dopiero wtedy wręczam mu małą paczuszkę. A gdy Krzysiek ją rozpakowuje zaczynam czuć się niezręcznie. No bo to przecież drobnostka, a ja cieszę się jak głupia. Poza tym co można kupić chłopakowi, który ma wszystko?
- Uważaj, bądź ostrożny- mówię martwiąc się o figurkę. Jejku, ale jestem głupia. Mogłam chociaż dać mu prezent na końcu i nie musiałabym widzieć jego reakcji nawet gdyby mój pomysł mu się nie spodobał. W napięciu czekam aż wyjmie małą figurkę. Gdy to robi przypatruję się jej uważnie i lekko się uśmiecha.
- Czy to jakaś ukryta aluzja do mnie? Ten wkurzony chłopczyk to niby ja?- oddycham z ulgą.
- Szczerze mówiąc od razu mi ciebie przypomniał.- mówię szczerzę. Potem czekam aż wyjmie mały srebrny breloczek zakończony splecionym sercem. - Wiem, może to trochę tandetne, ale chcę by wiedział co do niego czuję. I żeby pamiętał o tym będąc daleko.
- Dziękuję ci.- mówi ściskając mnie mocno. Wtedy z paczki wypada coś jeszcze. Zaskoczony Krzysiek spuszcza wzrok i podnosi z ziemi czerwoną kopertę.- Jeszcze jedna niespodzianka?
- Można tak powiedzieć.- Kamiński otwiera kopertę by po chwili przeczytać napisaną przeze mnie we wnętrzu kartki wiadomość. I jego twarz rozpromienia się jeszcze bardziej.-
,,Gdy cię pierwszy raz spotkałam,
mało palpitacji serca nie dostałam.
Zakochałam się w tobie od drugiego wejrzenia
Bo twój uśmiech cały świat mój zmienia”,
czyta na głos- To tamten wierszyk z walentynki, tak?- pyta domyślnie.
- Tak. Wiedziałam, że będziesz pamiętał. To taka przedwczesna walentynka tylko tym razem ode mnie. 
- Hej, a czy tam nie było „od pierwszego wejrzenia?”
- Było, ale wolałam napisać prawdę. No i uniknęłam powtórzeń. Sylwia naprawdę nie nadaje się na pisarkę. Te jej dziadowe rymy...
- Sylwia? Masz na myśli Sylwię Budnicką? A więc to ona napisała mi tamtą walentynkę?- znów nieświadomie się wygadałam.
- No tak- potwierdzam, bo w sumie po tak długim czasie nie mam powodów tego ukrywać- Więc do tej pory naprawdę myślałeś, że to ja?
- No nie.- przyznaje- Prawdę mówiąc nie zastanawiałem się potem nad tym. Gdy dowiedziałem się, że to ni ty byłaś nadawcą...- wyjaśnia.
- Ale teraz masz prawie taką samą ode mnie. Szukałam prawie całe centrum w poszukiwaniu podobnej.
- Ależ ty masz pomysły. Ten prezent spodobał mi się najbardziej- odpowiada rozbawiony. Potem oboje wchodzimy już do środka sali. I zaczyna się przyjęcie.
Po kilku godzinach wspólnych żartów i wygłupów wychodzę z Krzyśkiem obładowana masą prezentów (oczywiście jego). Do tej pory pieką mnie policzki gdy przypomnę sobie o jednym z nich.
- Nadaj jesteś zażenowana?- pyta mnie Krzysiek. Ja tylko milczę- Hej, przecież znasz Andrzeja i jego głupie pomysły.
- Tak. Tylko dlaczego musiał dać ci całe opakowanie kondomów specjalnie nie zapakowane? I jeszcze patrzył na mnie przy tym tak dziwnie...Mówiłeś mu o tym, że my...że my nie?- nie dokańczam swojego oskarżenia.
- Oczywiście, że nie. Myślisz, że opowiadam mu o każdej najmniejszej błahostce dotyczącej naszych spotkań? To chyba domena kobiet żeby opisywać ze szczegółami randki z chłopakami, samych chłopaków i...te sprawy- dodaje po chwili.- Poza tym gdybym mu coś mówił to chyba raczej wiedziałby, że taki prezent jest mi niepotrzebny. 
- Jesteś na mnie o to zły?- pytam dopiero po jakimś czasie, bo nie mogę zdecydować czy w jego głosie nie zabrzmiała nuta oskarżenia.
- Jasne, że nie. Wiem, że w twoje urodziny, po tym co naopowiadała mi Andżelika zachowałem się jak zwykły matoł, ale to się więcej nie powtórzy. Przecież obiecałem nic na tobie nie wymuszać, prawda?
- No tak, ale...- czemu aż tak niezręcznie rozmawiać mi o tych sprawach? Przecież nawet moja siedemnastoletnia już siostra nie jest już dziewicą. A mi za parę miesięcy stuknie dwudziestka. Jejku, i nadal z nikim jeszcze nie byłam.
- Nie rób takiej przerażonej miny- mówi, a ja mam ochotę mu powiedzieć żeby patrzył raczej na drogę niż na mnie.
- Nie mam żadnej przerażonej miny. Po prostu kiedyś słyszałam, że... mężczyźni mają pod tym względem większe potrzeby.
- Tak?- pyta przyglądając mi się ciekawie- A od kogo to słyszałaś? 
- Jeśli masz zamiar ze mnie kpić, to lepiej skończmy ten temat- mówię czując się głęboko upokorzona. No bo czemu wszyscy robią z tego taki problem? Dobra, nie przespałam się jeszcze z żadnym facetem, i co z tego? Czy to taki wstyd, że wszyscy muszą ze mnie żartować? W takim razie może powinnam zrobić to z byle kim. A potem zedrzeć Krzyśkowi z twarzy ten głupi uśmieszek. Choć właściwie...to czemu nie? Gdy dojeżdżamy do mieszkania Karola (z racji tego, że wyjechał już na studia, pozwolił nam spotykać się w jego mieszkaniu gdy jest wolne i dał komplet kluczy) pospiesznie układam w głowie wymyśloną historię. Gdy jesteśmy już w środku odzywam się do Krzyśka nieśmiałym głosem
- Wiesz, okłamałam cię.- gdy wpatruje się we mnie zaskoczony. Zadowolona z efektu kontynuuję- Chodzi mi o to, że...był kiedyś pewien chłopak.
- Co?- ignorując jego pytanie, ciągnę dalej:
- No i ja się w nim zakochałam na zabój. I doszło między nami do czegoś.
- Chcesz powiedzieć, że ty nie...?
- Tak, spałam już z chłopakiem- mówię z trudem powstrzymując wybuch śmiechu. Bo te otwarte usta i szeroko otwarte oczy nie dodają mu uroku.- Nawet kilka razy- zaraz, chyba trochę przesadziłam.
- Wkręcasz mnie- mówi trochę niepewnie- Iza mówiła mi, że nigdy nie miałaś chłopaka. Ty zresztą twierdziłaś to samo- Iza mówiła? Po której stronie stoi ta zdrajczyni, myślę. Na poczekaniu wymyślam:
- To było podczas kolonii, dwa lata temu. Zauroczył mnie i jakoś samo tak wyszło...- zaczynam opowiadać mu jakąś łzawą historyjkę, o tym jak to zabawił się mną i porzucił. Z minuty na minutę jego twarz posępnieje. Ten się śmieję, kto się śmieje ostatni
- Więc...dlaczego wcześniej mówiłaś mi to wszystko? Poza tym twoje reakcje, niepewność...- zaczyna mruczeć pod nosem z poważną miną, że ledwo ledwo powstrzymuje prychnięcie. Nabieram głęboko tchu i pytam smutnym głosikiem.
- Więc nie cieszysz się, że mam jakieś doświadczenie?
- Mam się z tego cieszyć?- odpowiada z wyrzutem, ale po chwili dodaje już łagodniej- Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłaś. 
- Więc się cieszysz?
- Jak mogę się cieszyć z czegoś takiego? To znaczy nie powiem, żeby mi to nie przeszkadzało, ale...
- Ha, wiedziałam- mówię tryumfem- wszyscy faceci są tacy sami.
- Że co?
- Jeśli dziewczyna jest dziewicą to źle, bo nie ma doświadczenia. Jeśli już z kimś spała, to jest zwykłą puszczalską.
- Hej, nie powiedziałem, że jesteś puszczalską. 
- Ale tak sobie pomyślałeś. Poza tym ty pewnie wciąż jesteś czysty i niewinny, co?- pytam sarkastycznie. Na szczęście ma jeszcze na tyle przyzwoitości żeby się zaczerwienić.
- Agnieszka, to dla mnie naprawdę nie ma znaczenia. Na początku byłem trochę zły, że mnie okłamałaś, ale teraz...masz rację, to jak myślą faceci to czysta hipokryzja.- Jestem tak zaskoczona jego stwierdzeniem, więc pytam tylko:
- Więc nie przeszkadza ci to?
- Czuję się trochę rozczarowany, ale jak powiedziałaś nie mam zamiaru zachowywać się jak typowy facet. Opowiesz mi o nim?
- O kim?
- No o tym chłopaku z którym byłaś pierwszy raz. To dlatego teraz tak bardzo boisz się i jesteś niepewna w okazywaniu uczuć, prawda? Skrzywdził cię?
- Kto? Wytwór mojej wyobraźni?- odpowiadam mu ze śmiechem jednocześnie pozytywnie zaskoczona jego pytaniem. Bo szczerze mówiąc sądziłam, że poczuje się głęboko urażony (po tym jak opowiedziałam mu o chłopaku który niby mnie wykorzystał), ale on martwił się o mnie i moje uczucia. Za to pokochałam go jeszcze bardziej. W tym samym czasie on chyba wreszcie zrozumiał wszystko.
- Zakpiłaś sobie ze mnie tak? Więc nie było żadnego chłopaka?
- Nie nie było. Chyba powinieneś być zadowolony co?- nadal nie jestem w stanie powstrzymać rozbawienia. 
- Dlaczego zmyśliłaś to wszystko? Dobrze się bawiłaś?- chyba jest trochę zły.
- Nie lepiej niż ty w drodze tutaj. Myślisz, że dla mnie to jest zabawne kiedy wciąż śmiejesz się z mojego niedoświadczenia?
- Przecież to tylko takie żarty...
- Mój też był tylko żartem. I wcale cię nie rozbawił- teraz z kolei Krzysiek się uśmiecha.
- Wygrałaś. Przez ciebie o mało co nie wyszedłem z siebie.
- A więc przeszkadzało by ci to?
- Cholernie- odpowiada obejmując mnie i przyciągając do siebie. Potem przysuwa się do mnie tak blisko, że nasze głowy się stykają- I masz rację mężczyźni może i są nielogiczni, ale ja nie. Nie przeszkadza mi twój brak doświadczenia. Bo jesteś urocza.- całuje mnie lekko w usta wywołując w moim ciele łagodne wibracje- Wiesz, kiedyś gadaliśmy o tym z chłopakami to doszliśmy do wniosku, że na świecie, o ile jeszcze są jakieś dziewice, to muszą to być tylko bardzo brzydkie kobiety których nikt nie chciał.
- Więc jestem bardzo brzydką kobietą?- Kamiński uśmiecha się do mnie.
- Jesteś wyjątkiem od reguły- szepcze niedaleko mojego ucha pokrywając drobnymi pocałunkami szyję. A ja rozluźniam się czując jego ciepły oddech owiewający moją skórę. Potem delikatnie ściąga mi z włosów gumkę sprawiając, że spadają mi kaskadą na ramiona Uśmiecham się rozmarzona – Jestem lepszy od szarlotki?- pyta zupełnie mnie dezorientując. Otwieram oczy wpatrując się w niego półprzytomnym wzrokiem.- Zawsze masz taką minę gdy jesz to ciasto. Pamiętasz naszą randkę w restauracji?
- Tak. Sprawiałeś, że wciąż się czerwieniłam.
- Jak to było: „pobudzasz moje najniższe instynkty”- cytuje moją wypowiedź sprzed kilku miesięcy jednocześnie pieszcząc dłońmi mój kark i plecy dotykając ich kolistymi ruchami. Czuję się tak cudownie, że nie chcę aby kiedykolwiek przestał to robić.- Więc?- pyta przerywając. Niechętnie próbuję wrócić do rzeczywistości i skupić się na jego pytaniu.
- Co?- pytam nie wiedząc o co mu chodzi. Robiąc rozbawioną minę wyjaśnia:- Pytałem czy jestem lepszy od twojego ulubionego ciasta.
- Och, nie wiem. Jeszcze cię nie spróbowałam- mówię odrobinę nieśmiało, ale gdy czuję jego wargi na moich ustach nie jestem w stanie myśleć o niczym innym.- Tak, jesteś sto razy lepszy- wyszeptuje między pocałunkami.
- Tylko sto? Więc chyba za mało się starałem- odszeptuje znów wpijając się w moje wargi. I choć całujemy się po raz nie wiem już który z kolei to tym razem czuję, że jest inaczej. Bo ogarnia mnie błogostan, a jednocześnie chciałabym czegoś więcej.
- Naprawdę pobudzasz moje najniższe instynkty- odzywam się gdy znów mam okazję (tzn kiedy wędruje ustami po moim karku i szyi). Zaraz jednak tego żałuję, bo gwałtownie przestaje to robić. Podnosi twarz i patrzy mi poważnie w oczy. I widzę w nich coś, czego nie jestem w stanie nazwać. Ale wiem, że w moich oczach odbija się to samo. Wtedy podejmuję ostateczną decyzję. Dlaczego mam się powstrzymywać? Dlaczego mam się bać skoro sama tego chce tak bardzo jak on? Dlaczego jeśli on kocha mnie tak jak ja jego? Mocno obejmuję go za szyję całując zapamiętale i namiętnie jakby to miałby być nasz ostatni pocałunek. Potem drżącymi, niepewnymi dłońmi zaczynam rozpinać jego koszulę. Gdy ląduje na ziemi to samo robię z jego bokserką. Krzysiek posłusznie podnosi ręce do góry pomagając mi przy tym. Znów zagłębiamy się w dzikim pocałunku. A ja czuję w ciele takie gorąco, że jak najszybciej chcę zdjąć bluzkę. I poczuć jego nagie ciało przy swoim. Dlaczego on tego nie robi, zastanawiam się gdy czuję jego dłonie na swoich biodrach, a potem pośladkach i udach. W końcu, jak dla mnie nieskończenie wolno przesuwają się w górę delikatnie unosząc moją cienką bluzkę. Na odkrytych obszarach czuję od razu gęsią skórkę. I wiem, że to wcale nie od zimna. Wyczuwając jego wahanie sama chwytam jego dłonie w swoje i podnoszę razem z górną częścią ubrania. Wtedy ruchy Krzyśka stają się bardziej pewne i zdecydowane. Odsuwa się na chwilę by łatwiej było mi zdjąć koszulkę po czym znów zaczyna całować i dotykać. Ale na gołej skórze wywołuje to całkiem inne odczucia. Bardziej spotęgowane niż zwykły dotyk przez ubranie. Nagle Krzysiek obejmuje mnie mocno zarzucając sobie moje ramiona za szyję. Potem podnosi, a ja posłusznie wczepiam się w niego nogami. Gdy wolno pochyla się nade mną kładąc na łóżku nie potrafię myśleć o niczym innym jak o jego pocałunkach i pieszczotach. A gdy w końcu robi to samo czuję, że zaraz zachłysnę się powietrzem. Potem, jakby w geście zapytania podnosi głowę i wpatruje się we mnie jakimś dzikim wzrokiem. A gdy uśmiecham się do niego szeroko i z powrotem przyciągam do siebie już wie jaka jest moja odpowiedź.

Od nienawiści do miłości ✔Where stories live. Discover now