29.

20.6K 959 68
                                    

Po wakacjach przychodzi wreszcie czas na powrót do szkoły, ale zanim to następuje Karol wraz z chłopakami chce urządzić niewielkie przyjęcie. Jestem do tego nastawiona sceptycznie.
- Nie wiem. Nie sądzisz, że to będzie trochę niezręczne? No bo najpierw chodziłam z jednym chłopakiem, a potem z jego kumplem...Bartek nie był tym zachwycony.
- Słyszałaś naszą piątkową rozmowę, tak?- pyta domyślnie. Nawet nie udaję, że nie wiem o co mu chodzi.
- Tak- przyznaję wspominając słowa Kasprzaka: „Sory Karol, ale jak dla mnie to jest trochę dziwne. Najpierw chodzi z Krzyśkiem, a potem z tobą. A gdy ty jej się znudzisz to zacznie z Andrzejem? Wiem, że dawniej przyjaźniła się z Izą, ale teraz...Po prostu sam widzisz jak to wygląda”- I on miał rację- dodaję
- Rację? Więc może niech się dowie jak Władysław Kamiński cię szantażował, jak ciężko pracowałaś przez ostatni rok aby spłacić tę pożyczkę.
- Proszę, nie zaczynaj już. Wystarczająco długo robiłam z siebie ofiarę. Teraz zamierzam zacząć wszystko od nowa.
- Więc rzucisz pracę u tej całej Klaudyny?
- Przecież to tylko korepetycje. Za coś muszę się utrzymywać.
- Mogę dać ci pieniądze.
- Karol...
- Tak, wiem- mówi wymownie biorąc głęboki wdech.- Sama sobie poradzisz i nie chcesz być od nikogo zależna.
- Właśnie.- na chwilę zapada między nami cisza.
- Widziałaś się z nim od czasu wyjaśnienia tej sprawy z twoim ojcem?
- Nie.- mówię czując suchość w ustach doskonale wiedząc, że chodzi o Krzyśka. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się, żeby reagować na niego normalnie.- Myślisz, że pojawi się na przyjęciu?- pytam go, bo wiem że od czasu kiedy Zawadzki uderzył Kamińskiego za to jak mnie obraził w jego mieszkaniu ich kontakt się urwał. I czuję, że to moja wina.
- Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc to sam nie zdecydowałem jeszcze czy go zaproszę.
- Przecież byliście przyjaciółmi, nie psuj tego przeze mnie. Po wszystkim mnie przeprosił.
- Aga, ale to on nie chce już ze mną rozmawiać.- A więc to też moja wina, myślę. Cała ta niezręczna sytuacja w naszym gronie, rozbicie męskiej paczki chłopaków: wszystkiemu winna jestem tylko ja.- Wiesz co ja myślę? Skoro nic już do ciebie nie czuje, to dlaczego tak bardzo cię unika? Okej, byliście kiedyś parą, ale pierwsze spotkanie po tym czasie minęło, więc nie powinien czuć się zażenowany.
- Karol proszę....już wałkowaliśmy ten temat.- Mimo, iż minęło trochę czasu to nadal jest mi trudno. Nie chcę robić sobie już żadnych nadziei. Na dodatek przecież jestem teraz twoją dziewczyną, zapomniałeś? 
- Nie. W takim razie powiedz lepiej jaki prezent kupiłaś Izie na ślub. To już przecież za miesiąc...


W przeddzień rozpoczęcia drugiego roku akademickiego szykuję się więc na przyjęcie. Karol zaprosił między innymi moją młodszą siostrę oraz Maję i jej chłopaka. Oprócz tego było kilku jego kumpli z drużyny hokeja i spoza uczelni. No i oczywiście dwójka jego najlepszych przyjaciół: Bartek i Andrzej. Nasze grono nie liczyło więcej jak dwadzieścia osób. Mimo wszystko czułam się dość niezręcznie, bo jako pierwszy miałam podjąć się roli publicznego występu w charakterze dziewczyny Karola i nie wiedziałam jak wszyscy to przyjmą.
Andżelika z Izą również były zdziwione tym, że spotykam się z Karolem. Ta pierwsza, na wieść o tym roześmiała się sztucznie mówiąc, że pierwsza miłość jednak nie rdzewieje, ale wypadło to raczej blado. Izabela natomiast obrzuciwszy mnie spojrzeniem i kręcąc z niedowierzaniem głową dodała: w ogóle cię już nie rozumiem. No cóż, miałam ochotę im odpowiedzieć, ja siebie prawdę mówiąc też. Ale chciałam pomóc Karolowi w podzięce za to jak bardzo on pomógł mi. Czy mogłam więc tak po prostu wycofać się z umowy między nami? Poza tym, był moim przyjacielem. Przy nim czułam, że jestem w stanie zapomnieć o Krzysztofie Kamińskim i wszystkim co nas łączyło. No dobra, może nie zapomnieć ale przynajmniej nie wspominać wręcz z bolesną tęsknotą. 
- Gotowa?- spytała mnie moja siostra rozentuzjazmowana. Odpowiedziałam jej z bladym uśmiechem. Teraz nawet to, że nigdy nie pukała do mojego pokoju wydawało się nic nie znaczącym szczegółem.
- Tak, zaraz możemy iść. Andżelika już przyjechała?
- Tak, czeka na dole.
- W takim razie już idę- odparłam wkładając płaszcz.
Będąc już na miejscu od razu przywitałam się z Karolem. Po moim początkowym zakłopotaniu, wszystko poszło względnie dobrze. Na dodatek poczułam się mile połechtana faktem, że „mój chłopak” zaprosił kilku moich znajomych z uczelni, tzn Kaśkę, Marlenę i Sylwię oraz Pawła i Olka, który jak zwykle uganiał się za Marleną. Kaśka natomiast od razu zarzuciła mi kłamstwo na temat Zawadzkiego, bo przecież na ostatniej imprezie powiedziałam jej, że nic nas nie łączy. Zbyłam ją mówiąc, że jakoś tak samo wyszło. Paweł tylko mi pogratulował i życzył szczęścia. Ale patrzył na mnie przy tym tak dziwnie, że nie wiedziałam jak to interpretować. Poza tym wszystko przebiegło dość dobrze: poznałam kilku znajomych Karola i koleżanek, które jak później wyznałam mu ze śmiechem obrzucały mnie niechętnymi spojrzeniami. Bo Zawadzki był naprawdę przystojnym chłopakiem. Czasami żałowałam, że to w nim się nie zakochałam. Chociaż nadal walczył ze swoją odmiennością przynajmniej mogłam spędzać z nim czas, a jego rodzice mnie akceptowali. Nie musiałam walczyć z całym światem. Nagle Zawadzki spoważniał gwałtownie co spowodowało, że odwróciłam głowę w kierunku czegoś co tak zmieniło mu nastrój. I wtedy zobaczyłam kogoś przez którego moje serce znów fiknęło małego koziołka. W holu stał Krzysiek. Niepewnie przyglądał się zbieraninie ludzi w poszukiwaniu jakiejś osoby. Gdy zobaczył Karola, zaczął kierować się niepewnie w naszą stronę. 
- Hej- przywitał się z nami
- Cześć- odparł Karol- A więc postanowiłeś jednak przyjść?- spytał go, a ja w duchu dziwiłam się, że zaprosił jednak Kamińskiego.
- Tak. Chciałem z tobą porozmawiać- odpowiedział Zawadzkiemu
- W porządku- wykrztusiłam z siebie wreszcie.- Pójdę się czegoś napić.- Opuściłam ich towarzystwo z prawdziwą ulgą, bo widok Krzyśka całkowicie wytrącił mnie z równowagi. Gdybym jeszcze wiedziała o jego przybyciu mogłabym przygotować na to jakoś swoje serce, ale tak? Znów czułam, że mam ochotę wyć i wrzeszczeć nie wiadomo dlaczego.
- To on, prawda?- usłyszałam obok siebie głos Pawła Czechowskiego.
- O kim mówisz?- spytałam go totalnie zdenerwowana.
- O chłopaku w którym jesteś zakochana. Wiesz, na początku myślałem, że to ten cały Karol. Wiele razy tak się zdarza, że jedna strona przyjaciół chce czegoś więcej i sądziłem, że tak jest w twoim przypadku. Ale te smutne oczy powinny chyba zniknąć jeśli udałoby ci się go zdobyć.
- Nie wiem o czym mówisz- odpowiadam popijając szybko łyk jabłkowego soku.
- Gdy patrzyłaś na tego bruneta, ten smutek gdzieś zniknął. To przez niego jesteś taka, prawda? Byłaś, a właściwie jesteś osobą energiczną i radosną, ale teraz tego nie widać.- Szczerze mówiąc miałam ochotę posłać go do wszystkich diabłów albo chociaż wyrzucić, ale zdawałam sobie sprawę, że ma racje. Dlatego wciąż tam stałam słuchając jego wnikliwej analizy.- Może i nie znałem cię wcześniej, ale znam się na ludziach. A twój śmiech nieraz zamierał w pół drogi jakby na wspomnienie czegoś bolesnego. Mam rację, prawda?
- Dlaczego to wszystko cię tak interesuje?- pytam go.
- Bo ciężko patrzeć na ciebie w takim stanie. Twój obecny chłopak wie o twoim zauroczeniu?
- Tak. Powiedziałam mu o wszystkim.
- I zgadza się z tym? Musi cię bardzo kochać.
- To nie tak...- zaczynam chcąc mu wszystko wytłumaczyć, ale znów uświadamiam sobie, że nie mogę. Bo nie zdradzę sekretu Karola w ten sposób.- Przepraszam, naprawdę nie mogę o tym rozmawiać.- mówię robiąc parę kroków w przeciwną stronę- I dziękuję za psychologiczną interpretację- rzucam mu na odchodnym.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanawiam poszukać Andżeli. Szybko wypatrzam ją na parkiecie z jakimś rudym kolesiem (oczywiście zdążyła już rozstać się ze swoim ostatnim chłopakiem, Kacprem), więc daję jej spokój. Kaśka z Marleną też nieźle wywijają, ale jak dla mnie parkiet odpada. Tak więc postanawiam spacerować dalej. 
- Agnieszka, chodź!- słyszę głos mojej młodszej siostry.
- O co chodzi?- pytam
- Słyszałam od Izy, a właściwie od Bartka...Krzysiek nie chodzi już z Marzeną!- dodaje z radością, ale widząc moją reakcję (a raczej jej brak) mówi zawiedziona:- Nie cieszysz się? Przecież możecie być znów razem!
- Mariola, po raz nie wiadomo który powtarzam ci, że to już nie ma znaczenia.
- Tak? To czemu rozpłakałaś się gdy zniszczyłaś tamten naszyjnik?
- Bo...bo był drogi, a muszę go oddać Krzyśkowi- kłamię na poczekaniu- Poza tym już go wyrzuciłam- to z kolei nie było do końca kłamstwem, choć tak naprawdę to zgubiłam gdzieś popsuty łańcuszek. Przekonałam się o tym dopiero wtedy gdy chciałam oddać go jubilerowi i zapytać ile kosztowałaby naprawa.
- Myślałam, że się ucieszysz...
- Raczej nie powinnam się z tego cieszyć- mówię czując coś przeciwnego. Choć przecież to nic nie musi znaczyć. I zapewne nie znaczy.
Po przyjęciu Karol odwozi mnie do domu. Jest dziwnie zamyślony.
- Co tak bardzo pochłania twoją uwagę?- pytam go.
- Nic ważnego. Po prostu...Krzysiek powiedział, że wyprowadza się na północ kraju. Chce zmienić uczelnię, ale przede wszystkim oderwać się od kontroli ojca i matki. Właściwie to przyszedł się pożegnać.
- Jak to chce się wyprowadzić? Przecież już jutro zaczyna się nowy rok akademicki. Czy nie jest za późno?- pytam by po chwili sama sobie odpowiedzieć- Nie, kiedy jest się synem właściciela jednej z największych firmy budowlanej w kraju. .
- Tak...- Karol kiwa głową nadal zamyślony- Mimo wszystko tak chyba będzie dla niego lepiej. A jak ty się z tym czujesz?
- Ja? W porządku- mówię wzruszając ramionami w geście beztroski.- Choć trochę mnie to zaskoczyło. Ale dla mnie tak też będzie lepiej.
- Pytałem go o ciebie.
- Co?- momentalnie się ożywiam.
- Powiedział, że kochałaś mnie chyba od samego początku i że życzy nam szczęścia- mówiąc to Zawadzki uśmiecha się- Większych bredni nie słyszałem. Najśmieszniejsze jest to, że on naprawdę w to wierzy.
- Zawsze we mnie wątpił. Poza tym zbyt rzadko zapewniałam go o swojej miłości. Wtedy bałam się zranienia, nie chciałam być tą stroną której zależy bardziej. A zależało mi.
- A teraz?
- Co teraz?
- Nadal ci zależy?
- Karol, nie wałkujmy znów tego tematu.
- Więc czemu tchórzysz? Mówisz, że z perspektywy czasu postąpiłabyś inaczej, ale gdy masz szansę to tego nie robisz.
- On powiedział mi, że nic z tego.
- A dziwisz mu się? Skąd w ogóle wytrzasnął tę całą bajkę o twoim zakochaniu we mnie?
- Kiedyś...tzn w szpitalu, gdy zobaczyłam twój pocałunek z Krystianem musiałam coś wymyślić i...
- ...aby mnie chronić, wolałaś pogrążyć siebie.- kończy za mnie.
- No tak, ale to...nie tak.- mówię bez sensu- Poza tym, nigdy ci o tym nie mówiłam, ale nasz związek przebiegał dość specyficznie. Wtedy tylko udawaliśmy, że jesteśmy razem.
- I?- mówi tylko Karol, a ja domyślam się, że chyba wiedział już wcześniej o wszystkim od Krzyśka.
- Więc co mam według ciebie zrobić? Błagać go? Poniżyć się przed nim?
- W prawdziwej miłości nie istnieje coś takiego jak duma czy poniżenie. Jeśli tak to odbierasz, to może rzeczywiście go nie kochasz.
- Jak możesz?- pytam- Myślisz, że bym tego nie zrobiła? Że z powodu głupiej dumy rezygnuje z kogoś kogo kocham? Ale on wyraźnie powiedział mi, że nie chce już ze mną być. Nigdy mi nie wybaczy.
- Więc jest większym hipokrytą niż myślałem. Na pewno nie chcesz z nim porozmawiać? On pojutrze wyjeżdża i nie sądzę, żebyś miała potem ku temu możliwość.- uśmiecham się z przymusem. Bo to już naprawdę koniec. A to, że nie potrafię zaakceptować tego faktu boli mnie tak bardzo, że nie jestem w stanie zapomnieć o Krzysztofie Kamińskim.
Następnego dnia, tuż przed południem, pod mój dom przyjeżdża osoba, której najmniej bym się spodziewała. Wraz z rodzicami, Mariolą i Andżeliką, która właśnie przyszła obserwujemy ciemny, czarny mercedes parkujący pod naszym domem. I wysiadającą z niego elegancką kobietę.

Od nienawiści do miłości ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz