31.

27K 1.1K 68
                                    

- Spokojnie, zaraz go spławię- uspokaja mnie mój chłopak. Próbuję się uśmiechnąć.
- Myślisz, że dowiedział się o nas tak szybko?
- Nie sądzę. Prawdę mówiąc nie mówiłem o tym jeszcze nikomu, bo Karol przyjeżdża dopiero w ten weekend i chciałem ustalić z nim szczegóły. No i oczywiście z tobą.- całuje mnie w czubek głowy- Zaraz wracam, nie martw się.- Gdy tylko wychodzi z niepokojem wychylam się dyskretnie przez okno. Po chwili, na zewnątrz pojawia się też Krzysztof. Zaczynam obserwować każdy, najmniejszy ruch Władysława Kamińskiego próbując wyczytać coś z gestów jego ciała. Ale z góry nie jest to dla mnie łatwe. Kilka minut później zamieram, gdy jego wzrok unosi się do góry i przez ułamek sekundy patrzy na mnie. A to co w nim widzę sprawia, że włos jeży mi się na głowie ze strachu. Mimo to wciąż obserwuje dwóch mężczyzn i zauważam, że teraz ich potyczka przybrała bardziej agresywny charakter: ojciec Krzyśka mocniej gestykulował i chodził robiąc co chwilę kilka kroków do przodu czy w bok. W końcu, znudzona tą niepewnością, zakończyłam szpiegowanie opadając ciężko na łóżku. Gwałtownie wstałam słysząc głośnie trzaśnięcie drzwiami. Za moment Krzysiek był już w swojej sypialni.
- Co się stało? Dlaczego się kłóciliście? Czy chodziło mu o mnie?
- Prawdę mówiąc nie. Dowiedział się o zmianie mojej decyzji co do uczelni i wyraził swoje zadowolenie, jak się wyraził. Chciał żebym wrócił do domu, ale się nie zgodziłem.
- Więc o to tak się wściekł?
- Nie, zdenerwował się wtedy gdy powiedziałem mu, że znów się z tobą spotykam i jeśli spróbuje rzucać nam pod nogi jakieś kłody to może sobie szukać nowego następcy.
- Powiedziałeś mu to wszystko?!
- Tak- nagle, jakby całe to napięcie z niego opadło roześmiał się. Podszedł do mnie bliżej opierając moją głowę na swoim ramieniu.- Musiałem mu o tym powiedzieć. I tak prędzej czy później doszłoby do tego.
- Wolałabym jednak to później- odpowiadam lekko kpiąco odsuwając głowę z jego ramienia aby spojrzeć mu w oczy.- I jak na to zareagował?
- O, chyba z okna widziałaś to dobrze, prawda? A tak w skrócie to najpierw mówił mi jaki to popełniam błąd, że jeśli tak bardzo mnie pociągasz to powinienem zrobić z ciebie kogoś w rodzaju swojej call girl; potem że na pewno robisz wszystko żeby zajść ze mną w ciążę o ile już tego nie zrobiłaś; a na koniec powiedział, że przyprawiasz mi rogi z moim przyjacielem i jeszcze się co do ciebie rozczaruję, a wtedy wspomnę jego słowa. Nieźle, co?
- To cię bawi?- pytam z niedowierzaniem, bo prawdę mówiąc to znów czuję się jak nic nie warta rzecz.
- Hej, nie o to chodzi. Ale sama przyznasz, że to jest zabawne. Ty miałabyś chcieć złapać mnie na dziecko? Przecież my nigdy nawet...- kręci głową zupełnie jakby nie mógł już wytrzymać ze śmiechu. 
- Więc ty...naprawdę nie zacząłeś się tym przejmować?
- Boisz się, że mógłbym tak pomyśleć?- słysząc moje pytanie poważnieje i patrzy mi w twarz.- Nie, nawet przez myśl nie przeszłoby mi aby cię o cokolwiek podejrzewać. Mój ojciec jest po prostu typem człowieka, który nigdy nie zrozumie czegoś tak dla niego niepojętego jak miłość. Szczerze mówiąc ja sam do niedawna tego nie rozumiałem.- przerywa na chwilę- Tylko gdy postanowi zmienić front i nagada ci o mnie jakiś głupot to nie wierz w nie, okej?
- Prawdę mówiąc, to już wcześniej mówił mi, że zależy ci tylko na jednym i że nowość czy moja plebejskość szybko ci się znudzą.
- Chyba zbyt łagodnie go potraktowałem- syczy mój chłopak przez zęby- Kiedy ci to powiedział?
- W dniu przyjęcia. To dlatego wtedy uciekłam.
- Więc dręczył cię już wtedy? Boże, dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? Zwłaszcza po tym jak opowiedziałem ci historię o Karolinie...
- Mówiłam ci już, że...- przerywa mi krótkim cmoknięciem w usta
- Przepraszam. Mieliśmy już o tym nie rozmawiać. Przecież nikt z nas nie może zmienić już przeszłości i odzyskać tego straconego czasu wzajemnych waśni między nami.
- Ale jeszcze wiele przed nami. I nie martw się. Obiecuję, że w nic nie uwierzę, a jeśli nawet to potem zapytam ciebie. Umowa stoi?
- Stoi.- odpowiada a potem przypieczętowujemy ją pocałunkiem.
Gdy kończę wykłady wieczorem, Krzysiek już czeka na mnie w pokoju ucinając sobie pogawędkę z Andżeliką i Kaśką. Na ten widok uśmiecham się delikatnie do czasu aż nie słyszę tematu ich rozmowy.
- Wiesz, do tej pory tak naprawdę jej nie znałam. Teraz to zupełnie inna dziewczyna. Od tego tygodnia wciąż chodzi radosna i uśmiecha się bez powodu. Teraz rozumiem co miałaś na myśli gdy mówiłaś, że się zmieniła...- urywa na mój widok zakłopotana Kasia
- O, Aga- Andżela na odmianę w ogóle nie jest zażenowana. Krzysiek tylko patrzy na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Cześć. Nie macie już innych tematów do rozmowy?- mówię trochę zirytowana.
- Nie złość się. Ale to prawda, że teraz jesteś inna. Wszyscy to zauważają.
- Idę do kuchni.- odpowiadam im tylko. Krzysiek wybiega za mną.
- Hej, co się stało?- pyta mnie podchodząc blisko jak zwykle trafnie odgadując mój nastrój. Kręcę przecząco głową.
- Po prostu nie mam jakoś ochoty słuchać jak bardzo byłam żałosna. I nie chcę abyś ty tego słuchał.
- Agnieszka, to wszystko co się wydarzyło w ciągu minionego roku...to ja powinienem się wstydzić. Zbyt łatwo się poddałem i uwierzyłem w twoje słowa gdy powiedziałaś, że mnie nie kochasz. To ja powinienem się być zażenowany.
- Przecież wiesz, że nie masz powodu. Za to ja...ja nie chcę już wracać do przeszłości.
- Przepraszam- mówi przytulając mnie do siebie- To, że bardzo cierpiałaś boli mnie sto razy mocniej niż to, co sam przeszedłem.
- To już nie ważne. Nie wspominajmy o tym i zamknijmy już ten bolesny rozdział.
- Dobrze. I tym razem chce ci obiecać, że nigdy cię nie opuszczę, rozumiesz? Choćbyś sama tego chciała.
- Kiedyś już mi to obiecałeś, ale ja i tak to zniszczyłam.
- Niczego nie zniszczyłaś. Zrobiłaś to, co uznałaś za słuszne. A teraz chodźmy, musisz coś zjeść.- dodaje radośniejszym tonem.
- Zjeść? Jeszcze teraz jestem pełna po uczcie w twoim mieszkaniu. Poza tym, już późno.
- W ogóle o siebie nie dbasz. Będę wmuszał w ciebie ogromne ilości jedzenia dopóki nie wrócisz do dawnej wagi.
- Hej, nie podobam ci się już?- pytam z błyskiem w oku i rękami na biodrach.
- Będziesz mi się podobać w każdej wersji, ale chcę żebyś miała dużo siły i energii na pracę i naukę.
- Więc chcesz marnować mój cenny czas na kłócenie się o takie głupoty?
- To nie są żadne głupoty. I od teraz będę tego pilnował jak tylko będę mógł.
- Ej, bo zaraz sobie pójdziesz- grożę mu
- Masz rację, pilnuj jej.- wtrąca się przechodzący akurat Paweł- Ona w ogóle nie odpoczywała przez ostatni rok. 
- I ty przeciwko mnie?- pytam Czechowskiego z wyrzutem. W odpowiedzi tylko się do mnie uśmiecha.
Gdy w końcu Krzyśkowi udaje się we mnie wmusić jabłko i szklankę gorącej czekolady idziemy do pokoju. Andżelika wymownie poinformowała mnie, że będzie się przez całą noc uczyła z Kaśką, więc pokój mamy wolny cały dla siebie. Na te słowa ani Kamiński, ani ja nie jesteśmy w stanie powściągnąć uśmiechu.
- Więc zostaniesz jeszcze trochę?- pytam go gdy zostajemy sami.
- A chcesz?- odpowiada mi poważnie.
- Tak. Nie chcę się z tobą jeszcze rozstawać.- mówię jednocześnie wtulając się w niego. Przez kilkadziesiąt sekund zastygamy w takiej pozycji nie odzywając się do siebie.
- Nie za dużo macie tu lokatorów?- pyta mnie w pewnym momencie gdy słyszymy jakiś hałas w sąsiednim pokoju.
- Wynajęcie mieszkania razem było znacznie tańsze. Poza tym wszyscy znamy się z pierwszego roku.
- Nie chcesz wynająć czegoś innego? Mógłbym załatwić ci z Andżelą coś samodzielnego.
- Tylko nie zaczynaj znowu...
- Dobrze już dobrze. Jesteś okropnie uparta.
- Więc to siebie pasujemy, bo ty też.- chwytam go za rękę i prowadzę do łóżka- Chcesz obejrzeć jakiś film?
- A co, masz jakiś nowy horror w repertuarze?
- Myślałam raczej o lekkiej romantycznej historii.- gdy w końcu nastawiam odtwarzać, wygodnie moszczę się obok Krzyśka na łóżku. Tylko, że będąc w jego ramionach nie mogę skupić się na niczym innym jak wsłuchiwanie się w miarowy rytm bicia jego serca i oddechu. A gdy jakiś czas później jego prawe ramię mnie obejmuje sama nie wiem kiedy usypiam.
Budzi mnie dopiero dźwięk budzika. Szybko wyłączam go automatycznie i dostrzegam niewielką kartkę leżącą a łóżku. Dopiero teraz przypominam sobie, że wczoraj usnęłam w towarzystwie Krzyśka. Robi mi się głupio.
„Przepraszam, że wyszedłem bez słowa, ale nie chciałem cię budzić. Mam nadzieję, że się wyspałaś. 
Aha, i Karol przyjeżdża dziś wieczorem i umówiłem się z nim na wieczór. Wpadnę do ciebie od razu po zakończeniu zajęć. Krzysiek”
Gdy to czytam mimowolnie się uśmiecham. To takie miłe. Czuję się niemal jak w jakiejś komedii romantycznej, w której bohaterowie spędzili ze sobą pierwszą noc. Tyle, że ja właściwie nie spędziłam z Kamińskim nocy. Tzn nie w takim znaczeniu. 
Biorąc prysznic zaczynam zastanawiać się nad przyszłością. Do końca studiów zostało nam ponad trzy i pół roku, a trochę wolnego czasu będziemy mieć dopiero w święta. Może powinnam znów zmienić studia na dzienne? Wtedy z pewnością byłoby nam łatwiej. Tyle że już tak przyzwyczaiłam się do takiego modelu nauki i swoich znajomych, że nie chciałabym niczego zmieniać. Bo choć wiem, że on tego ode mnie nie żąda, to obawiam się, że nie dam rady nie widując go przez pięć dni w tygodniu. 
Po szkole, tak jak się wcześniej umówiliśmy udajemy się do Karola. Widząc nas razem nie może powstrzymać się od szerokiego uśmiechu i niegroźnych żartów. Ale mnie zupełnie to nie przeszkadza.
- Sory Karol za to co wcześniej mówiłem. Naprawdę sądziłem, że ty i Agnieszka...
- To już nie ma znaczenia- przerywa mu gestem dłoni Zawadzki patrząc przy tym na mnie. I wiem o czym myśli, bo ja w tej chwili myślę o tym samym. Tzn o tamtej nocy w jego mieszkaniu gdy mnie pocałował. Ale o tym Krzysiek nie musi się dowiedzieć. Przynajmniej na razie.
- Byłem idiotą sądząc, że uda mi się bez niej wytrzymać- mówi skinając głową w moim kierunku.
- Widzisz, a zawsze ci to powtarzałam- mówię puszczając do niego oko. W odpowiedzi mierzwi mi włosy. Karol przygląda się temu z jakimś dziwnym rozczuleniem.
- Więc to teraz planujecie?- potem dodaje zwracając się do Krzyśka- Nie boisz się reakcji rodziców?
- Szczerze mówiąc, to ojciec już wie i nie obchodzi mnie co myśli. Nie mam zamiaru drugi raz popełnić tego samego błędu i mu uwierzyć. Nie zostawię Agnieszki choćby miał się mnie wyrzec.- jego słowa wywołują dziwny skurcz w moim brzuchu.
- To dobrze, na taką odpowiedź liczyłem. A ty moja droga? Chyba nie zamierzasz znów poddawać się żadnym szantażom, co?
- Nie, nie zamierzam- odpowiadam ze śmiechem, bo trochę bawi mnie zachowanie Karola jakby chciał się upewnić czy sami sobie poradzimy.
- Oczywiście, że nie- dodaje Krzysiek chwytając moja dłoń- Obiecała mi już to wcześniej.
- Wcale nie- mówię wyrywając mu się- Powiedziałam tylko, że nie zerwę z tobą ze względu na twojego ojca. Ale jak mnie wkurzysz dostatecznie mocno to to kto wie.
- Hej...Słyszałeś ją?- pyta zaskoczony Kamiński Karola.- Znowu się ze mną droczysz?- zwraca się do mnie. 
- Oczywiście, że tak.- uspokajam go, bo chyba rzeczywiście trochę za wcześniej na takie żarty. Poza tym wszystko między nami jest jeszcze zbyt świeże aby to psuć.- Przecież mówiłam ci, że się od ciebie nie odczepię, pamiętasz?- udaje mi się go udobruchać.
- Więc nie żartuj tak więcej.
Po tej drobnej sprzeczce dalsza rozmowa przebiegła właściwie bez żadnych spięć. Karol opowiedział nam trochę o swojej terapii i rozmowie jaką przeprowadził z ojcem. Jak się spodziewaliśmy nie była przyjemna, ale Zawadzki zbytnio się tym nie przejął. Miałam szczerą nadzieję, że z czasem wszyscy to zaakceptują. Również najbliżsi przyjaciele Karola.
Jednakże nasz powrót do siebie nie ucieszył zbytnio Bartka z Izą, czego się spodziewałam. Ten pierwszy miał mnie już zapewne za podstępną intrygantkę, pomimo zapewnień Krzysztofa i Karola oraz wiedzy na temat orientacji tego ostatniego. Ale nie przejmowałam się tym. Miałam nadzieję, że z czasem zrozumie, że to co czuję do Kamińskiego jest szczere. Andrzej natomiast od razu porwał mnie w swoje objęcia zupełnie nie reagując na bazyliszkowy wzrok Krzyśka. 
- No wiedziałem od razu. Pomiędzy wami było czuć taką miętę, że nie pomagały nawet litry mojej wykwintnej wody kolońskiej.
- Więc musi być jakaś tandetna- odparła złośliwie Andżelika. Bo nadal nie byli ze sobą w najlepszych relacjach. Na szczęście Andrzej tak przywykł do jej złośliwości pod swoim adresem, że zupełnie je już ignorował.
- Więc może wy też sprawicie nam jakąś niespodziankę?- gdy patrzymy na niego nie rozumiejąc o co chodzi wyjaśnia:- No wiecie, już w styczniu przyjdzie na świat mały Kasprzak...- urywa gdy Krzysiek sprzedaje mu sójkę w bok. Ja nie jestem w stanie powstrzymać uśmiechu.
- Może lepiej niech poczekają do końca studiów, wiem co mówię- odpowiada siedząca na rozłożystym krześle Iza. Jej brzuch jest już tak duży, że z trudem chodzi. Mimo to wygląda nad wyraz rozkosznie.
- Im to raczej nie grozi- posyłam groźne spojrzenie w kierunku Andżeli, bo znając jej gadatliwość, to zaraz może powiedzieć, że nadal jestem dziewicą.- No bo są bardziej odpowiedzialni od was- dodaje patrząc na Bartka i Izę i posyłając mi rozbawione spojrzenie. W odpowiedzi kręcę tylko głową.
- A ojciec Krzyśka nie kontaktował się z tobą po wszystkim?- pyta mnie Bartek. Szczerze mówiąc trochę mnie tym zaskakuje.
- Tak. Był u mnie raz. Ale w sumie to nie powiedział mi niczego nowego- odpowiadam przypominając sobie tamten listopadowy dzień.
„- Widzę, że myślisz, że ci się udało. Ale to jeszcze nie koniec wojny. Wygrałaś bitwę, więc jest remis, ale o ostatecznym zwycięstwie zadecyduje trzecia runda.
- To pan traktuje to jako wojnę. Nie rozumiem tylko dlaczego nie może pan uwierzyć, że niczego od pana nie oczekuję oprócz świętego spokoju.
- Nie zgodzę się na to, nigdy nie rozumiesz? Przecież przekonałaś się już do czego prowadzi to, że mnie nie słuchasz.
- Tylko, że teraz nie mam zamiaru oddawać walki walkowerem.
- To wszystko przez ciebie!- wybucha w końcu- Chce rzucić studia, zrezygnować z prezesury z powodu głupiego porywu uczuć! Ciekawe co wtedy będziesz mówiła. Nakarmi was wasza miłość gdy będziecie głodować na ulicy?
- Radziłam sobie sama jakoś do tej pory, więc poradzę sobie i teraz. A gdy Krzysiek skończy studia jeśli będzie chciał, sam rozpocznie własną działalność. 
- Więc chcesz zniszczyć mu życie? Pozbawić go należnego jemu dziedzictwa?
- To pan chce to zrobić, nie ja. Ta próba szantażu tym razem nie poskutkuje.
- Mam jeszcze inne sposoby. Przekonasz się, że ze mną się nie igra”.- zakończył jak zawsze musząc mieć ostatnie słowo. I jak zawsze wywołując na mojej skórze nieprzyjemny dreszcz
Oczywiście opowiedziałam Krzyśkowi o wszystkim. I pomimo że zapewniał mnie, że Build&Project nic go nie obchodzi, to czułam się winna. Bo wiedziałam, że Władysław Kamiński nie ustąpi. Mój chłopak śmiał się wtedy mówiąc, że w takim wypadku wszystko przejmie Tomek. Ale ja wiedziałam, że była to tylko próba uspokojenia mnie. 
Gdy nareszcie przyszły święta, mogliśmy spędzić trochę czasu razem. W Boże Narodzenie zaprosiłam Krzyśka do siebie i wspólnie spędziliśmy dwa dni świąt na wspólnych zabawach i droczeniu się. Znów czułam się beztrosko i radośnie jak nigdy przedtem: obrzucając się śniegiem wspominałam dzień podczas wycieczki szkolnej, gdy robiliśmy to wówczas w zupełnie innych okolicznościach i wielkiej złości. 
- Hej, gdzie zniknęłaś?- zapytał mnie obejmując od tyłu ramionami i nakładając czapkę na oczy. Uśmiechnęłam się próbując ją poprawić.
- Przypomniała mi się tamta wycieczka w góry w Brylantowym Liceum.
- Ach, to.- zamilkł na chwilę jakby też poddawał się wspomnieniom.- Kiedy podzieliliśmy się na dwie drużyny i oszukiwałaś?
- Wcale nie oszukiwałam.- mówię z pretensją w głosie- Ale wkurzyłeś mnie wtedy celując śnieżką w twarz Karola.
- A ty gdy tak się do niego szczerzyłaś. Zachowywaliście się jak para. Nawet nie wiesz jak gotowałem się ze złości.
- Tak?- odpowiadam odwracając się w jego kierunku- Musisz mi chyba kiedyś o wszystkim opowiedzieć. To będzie naprawdę ciekawe. Nowa reinterpretacja przyczyn twojej złości na mnie, której przyczyną była zazdrość a nie nienawiść. 
- Phi, chciałabyś- mówi popychając mnie tak, że ląduję w wielkiej zaspie śniegu.
- Ty...- mówię rozwścieczona, gdy patrzy na mnie szczerząc się z satysfakcją.- Dlaczego to zrobiłeś?
- No, to teraz jesteśmy kwita.
- Nie nie jesteśmy- odpowiadam gramoląc się ze śniegu i próbując go przewrócić. Ale nie udaje mi się i oboje staczamy się na poziom parteru. Potem przez kilka minut toczymy się walcząc o przewagę, aż w końcu zmęczeni, z przyspieszonymi oddechami i całkowicie przemoczeni, zatrzymujemy się. Krzysiek pierwszy zaczyna się śmiać, a ja słysząc ten pełen nieskrępowanej radości dźwięk przyłączam się do niego.- Z czego się śmiejesz?
- Bo z okna w twoim domu musimy pewnie wyglądać jak dwójka pięcioletnich dzieci. A znając Mariolę to pewnie wszystko obserwuje.
- Tak, jest nieznośna- przyznaję zastanawiając się w duchu, czy z tej odległości nas widać- Traktuje cię jak księcia z bajki.
- Bo nim jestem- mówi turlając się na mnie.- Przynajmniej dla ciebie.
- Dla mnie?- pytam z udawanym zdziwieniem- Raczej czarnym charakterem. Do księcia ci dalekooo...- ledwie kończę to zdanie ten zaczyna turlać się ze mną po śniegu.- Dobra, dobra więc...powiedzmy, że jesteś postacią z Pięknej i Bestii.- Krzysiek się przez chwilę zastanawia.
- Ale gdzie w takim razie jest moja Piękna? Bo to na pewno nie jest to rozwrzeszczane stworzenie które mam pod sobą.- śmieje się do mnie całując w usta. A że ja też nie umiem powstrzymać chichotu, nie należy do efektowniejszych. 
- O, proszę proszę...- słyszymy obok siebie znany mi głos Marioli. W pośpiechu odrywam się od Krzyśka gramoląc się ze śniegu.- Przykro mi wam przerywać, ale mama mówiła, że obiad jest już gotowy. Poza tym jesteście cali mokszy.- dodaje z miną mówiącą coś w stylu: zachowujecie się zupełnie jak dzieci. Tak mnie to bawi, że nie mogę powstrzymać kolejnego wybuchu śmiechu.
Zanim jednak rodzice pozwalają nam zjeść obiad musimy się porządnie wysuszyć. Przez te harce z Krzyśkiem jestem cała przemoczona i moje włosy też. Mama, daje mi kilka ręczników i jakąś suchą koszulę ze spodniami dla Kamińskiego (od taty). Będąc już w pokoju, zaczynam czuć się trochę niezręcznie. No bo niekoniecznie wolałabym aby rodzice wiedzieli o moich każdych głupotach jakie wyczyniam z Krzyśkiem. Szybko zaczynam suszyć ręcznikiem włosy, starając się nie patrzeć na niego gdy z tyłu za mną zmienia spodnie i bluzkę. Ale widząc go w lusterku, nic nie mogę na to poradzić. W pewnej chwili zerka w moją stronę, a ja pospiesznie odwracam wzrok. Mimo to, nie jestem w stanie nie dostrzec jego uśmiechu. 
Obiad mija nam szybko. W wesołej atmosferze i wzajemnej rozmowie czuję, że Krzysiek tu pasuje: do mnie, do mojego domu, do mojego świata...I widząc go takim beztroskim nadal nie jestem w stanie nadziwić się, że ktoś taki jak on należy do mnie. Bo choć nie jest ideałem (którym notabene ja również nie jestem) to kocham go takiego jakim jest. Przypominam sobie to co kiedyś mi powiedział: „Miłość jest bezwarunkowa i kocha się za człowieka pomimo wszystko”
- Nie gap się tak na niego, bo zaraz dostaniesz zeza- szepce mi Mariola na ucho, a ja mimowolnie spuszczam wzrok i robię się czerwona. Nic nie mogę poradzić, że w jego obecności zawsze zastanawia mnie to, że z nim jestem. Dlaczego wybrał akurat mnie? Gdy zostajemy sami, zadaję mu to pytanie:
- Nie wiem. Nie wiem dlaczego patrząc na coś, stwierdzamy że nam się podoba, że jest wyjątkowe. Że chcemy to mieć i bez tego nie potrafimy żyć czy oddychać. Tak samo jest z ludźmi i uczuciami. Pamiętasz? Kiedyś nawet powiedziałaś mi coś takiego.
- Ja?
- Tak- odpowiada mi z uśmiechem- Powiedziałaś, że dwóch różnych osób nie można zmusić żeby się w sobie zakochały, bo w grę wchodzą jeszcze uczucia. I to one tworzą całą tą podstępną i skomplikowaną machinę której masa ludzi nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć.- potem, patrząc mi prosto w oczy i gładząc mnie po policzku dodaje:- Nie wiem czy spowodował to twój szczery uśmiech, niewinne spojrzenie, niezachwiana siła woli i samozaparcia w tym drobnym ciałku, promieniujące dobro czy jeszcze coś innego. Ale wiem, że teraz gdy już tego doświadczyłem to nie jestem w stanie się bez tego obejść. Czasami zastanawiam się czy czułbym w sobie tę pustkę gdybym nigdy cię nie spotkał...- jego słowa sprawiają, że tylko mocniej go obejmuję. Po chwili pyta mnie:- Więc może teraz ty odpowiesz mi na to pytanie?
- Wiesz, po raz pierwszy poczułam coś do ciebie na tamtym parkingu gdy zerwaliśmy definitywnie naszą umowę o wspólnym chodzeniu na próbę, no wiesz, na parkingu. To znaczy już wcześniej doceniłam twoją atrakcyjność, ale...- urywam zakłopotana- ...nie chciałam spotykać się z kimś tylko dlatego, bo jest przystojny, bogaty czy popularny. I próbowałam wmówić sobie, że cię nie lubię. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nasz początek. Ale wtedy...wtedy gdy powiedziałeś, że to już koniec czułam się okropnie. Chciałam zaprzeczyć, że to nieprawda, że się tobą bawiłam, że czułam do ciebie coś już na samym początku. Zrozumiałam, że jesteś wrażliwy i dobry, że to jak się zachowujesz to twoja maska i obrona przed zranieniem. Ale nawet wówczas wzbraniałam się przed tym uczuciem.
- No cóż, prawdę mówiąc czuję się trochę rozczarowany, że nie stało się to wcześniej.- mówi, a gdy podnoszę na niego wzrok widzę w nim rozkoszne ogniki. Znów wtulam się w jego ramię.
- Nie jesteś zły, że nie spędzasz świąt z rodziną?
- Rodziną? Jaką rodziną? Jedną osobą która coś dla mnie znaczy jest Maja, ale ona spędza teraz czas z przyjaciółkami i nowym chłopakiem. Wiesz, zaczynam sądzić, że ten chłoptaś bez temperamentu do niej pasuje.
- Mówiłam ci, że Karol jej przejdzie. Więc chyba nadal nie musi wiedzieć o jego orientacji.
- O tak. Wtedy wiedziałoby już całe miasto- mówi ze śmiechem. Nagle podnosi się gwałtownie.- Wyjedź gdzieś ze mną.
- Co?
- To znaczy spędźmy ten czas do nowego roku tylko sami. Możemy powtórzyć wycieczkę w góry albo gdzie indziej. Mnie jest to obojętne.
- Mówisz poważnie?
- Tak. Chce wreszcie móc być tylko z tobą. 
- Przecież jesteś ze mną- zauważam podekscytowana jego propozycją.- Kilka dni tylko z nim...usiłuję powstrzymać swoje myśli- Dobrze, zgadzam się. Jeśli moi rodzice się zg...- nie daje mi dokończyć zamykając mi usta pocałunkiem.
- Zobaczysz, nie będziesz żałować. Będzie wspaniale.
I rzeczywiście tak jest. Już dwa dni później spędzamy czas w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od miasta pensjonacie. Na początku spędzamy trochę czasu spacerując po mieście i kupując różne drobiazgi, ale późnym wieczorem wracamy do hotelu. Dopiero wtedy zaczynam czuć się niezręcznie. Krzysiek to zauważa.
- Twój pokój jest tam- pokazuje mi prowadząc delikatnie w prawo do niewielkiej, ale gustownie urządzonej sypialni- I łazienka też.
- Wynająłeś ten cały segment?- pytam z niedowierzaniem.
- A chciałabyś dzielić łazienkę i salon z innymi osobami?- pyta całując mnie w nos.- Idę się teraz wykąpać. Ty też lepiej zrób to samo, to potem będziemy mogli obejrzeć jakiś film.
- Jasne- odpowiadam mu z uśmiechem rozluźniona. Bo przez moment bałam się, że ten wyjazd miał posłużyć tylko jednemu celowi. Jakiemu celowi, gromię się w myślach. Przecież Krzysztof mnie kocha i ja kocham jego, więc jak w ogóle mogę myśleć o tym, że...Cholera, a więc on nie chce? Może nie jestem dla niego dostatecznie ładna? Puszczam sobie strumień zimnej wody, która momentalnie mnie chłodzi. Co się ze mną dzieje? Sama już nie wiem czego chce i czuję okropny mętlik w głowie. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. 
Gdy w końcu moje włosy są suche, pospiesznie ubieram się w moją ulubioną dwuczęściową piżamę, którą specjalnie zabrałam na ten wyjazd. Po namyślę decyduję się również zostawić rozpuszczone włosy przypominając sobie, że Krzysiek lubi gdy nic nie krępuje moich blond kosmyków. Zadowolona ze swojego wyglądu wparowuję do jego pokoju...i zastaję go tylko z dopasowanymi dżinsami na biodrach i ręcznikiem na głowie, właśnie pocierającego niesforne włosy. Na hałas wywołany moim wejściem momentalnie podnosi głowę do góry.
- Już skończyłaś?- pyta mnie z uśmiechem- W takim razie musisz jeszcze trochę na mnie zaczekać.
- Ale się guzdrasz- mówię trochę zmienionym głosem nie mogąc powstrzymać się od patrzenia na jego gołą klatkę piersiową. Przecież ja w tym czasie zdążyłam wydepilować nogi, nabalsamować całe ciało i jeszcze wysuszyć długie włosy!
- Albo ty jesteś szybka. Wyjmij mi z szafy jakąś koszulę.
- Dobrze- odpowiadam rozpromieniona wdzięczna, że dał mi jakieś zajęcie. Teraz przynajmniej mam powód żeby odwrócić wzrok od jego fantastycznego widoku.- Proszę- mówię wręczając mu ją. Ale on rozkłada tylko ręce gestem dając mu znak żebym ja to zrobiła. Przewracając oczami i ignorując jego iskierki rozbawienia we wzroku pospiesznie rozpinam koszulę wkładając mu ją na jedno ramię. Potem, aby to samo zrobić z drugim staję delikatnie na palcach. A on nadal pozostaje tylko w bezruchu poddając się moim zabiegom bez szemrania. W końcu, gdy z wysiłkiem udaje mi naciągnąć na niego koszulę zaczynam zapinać mu guziki. Gdy dotykam jego skóry tuż przy szui widzę jak gwałtownie przełyka ślinę. Potem, ośmielona jego reakcją to samo robię z innymi guzikami aż dochodzę do samego dołu. Przy ostatnim delikatnie muskam napięte mięśnie jego brzucha. Wtedy ściąga ze świstem powietrze i odsuwa moje ręce unieruchamiając je w swoich. Potem patrzy mi przenikliwie w oczy i gwałtownie zamyka w swoich ramionach. A ja oddaję mu pocałunek z taką pasją o jaką w życiu bym siebie nie podejrzewała.
- Twoje włosy...- szepcze mi całując szyję- ...pachniesz tak...Jezu...- wyrzuca z siebie gwałtownie znów biorąc w posiadanie moje usta. Po kilku sekundach odrywa się ode mnie bez ostrzeżenia.- Chyba to był zły pomysł. Idź lepiej do siebie. Przyjdę do ciebie później.
- Ale..- mówię cała w pląsach.- Mieliśmy oglądać film.
- Tak. I obejrzymy go później. Przyjdę za piętnaście minut.- mówi jakimś rozdrażnionym tonem. Co znów zrobiłam nie tak?
- Dlaczego jesteś na mnie zły?
- Nie jestem. Idź już.
- Nie pójdę dopóki mi nie powiesz. Najpierw mnie całujesz, a potem każesz spadać.
- Jejku, Aga wcale nie kazałem ci spadać.
- Kazałeś. - mówię wymierzając w niego oskarżycielsko palec.- Nie chcesz to nie, trzeba było powiedzieć tak od razu- dodaję i wychodzę z pokoju. Ale nie zdążam, bo zastawia mi drzwi.- Co znowu? Teraz nagle chcesz żebym została?
- Proszę, nie gniewaj się. Zrozum, ja...- urywa nagle nadal mi niczego nie wyjaśniając.
- Tak, rozumiem. Nie wiem po co tu z tobą w ogóle przyjeżdżałam.- dodaję gorzko rozczarowana mocując się z klamką. Zupełnie tak jak robiłam to dawniej gdy blokował w swoim aucie zamki. 
- O co się wściekasz? Przychodzisz do mnie w takim stroju i jeszcze chcesz tu zostać? Proszę bardzo, ale licz się z konsekwencjami.
- Jakimi konsekwencjami?- pytam gdy wpatruje się we mnie jakby chłonął widokiem moją twarz. Potem przygwożdża mnie do drzwi tak szybko, że nie jestem w stanie złapać oddechu. Na szczęście szybko przerywa pocałunek oddychając z trudem.
- Takimi. Więc teraz idź już grzecznie do siebie i lepiej stamtąd nie wychodź.
- Dobrze...- szepcę lekko zaskoczona jego gwałtownością. Dopiero teraz zaczynam wszystko rozumieć. A więc mnie pragnie, cieszę się w duchu nie mogąc powstrzymać radości. Tak bardzo, że jest sfrustrowany...- Nie- mówię już normalnym tonem.
- Co: nie?- pyta jakby zupełnie nie rozumiał.
- Nie wyjdę stąd.
- Co...? Coś ty sobie u diabła wymyśliła? Nadal niczego nie rozumiesz?
- Rozumiem- oświadczam wpatrując się w niego uważnie. Ale nic nie mogę wyczytać z jego wzroku.
- Jesteś pewna? Jeszcze możesz się wycofać.
- Tak- odpowiadam i po chwili ląduję już w jego ramionach.

Hej wszystkim, dziękuje za tak dużą ilość komentarzy i gwiazdek. Chce Was też poinformować że do końca zostały nam 4 rozdziały.

Od nienawiści do miłości ✔Where stories live. Discover now