15.

22K 968 19
                                    

Nawet po kilkunastu sekundach jestem tak zszokowana, że nie wiem co powiedzieć. Wpatruję się tylko w nagi tors Kamińskiego jak zahipnotyzowana. I jestem w stanie myśleć tylko o tym, że Andżelika miała rację. Bo pod spodem Krzysiek wygląda bosko. 
- Hej, co ty za szopkę tu odstawiasz?- wyrywam się wreszcie z letargu gdy podchodzi do mnie. Robię krok do tyłu. On szerzej się tylko uśmiecha.- Przecież miałeś mi pokazać prezent.
- I właśnie to robię.
- Co?
- To co słyszałaś głuptasie. Jeśli chcesz, to zamknę drzwi.
- Znowu mnie prowokujesz, tak? Sprawdzasz moje reakcje i potem zapisujesz?
- Czemu jesteś taka przerażona? Przecież znamy się już ponad 4 miesiące. 
- Z czego tylko połowę byliśmy razem.- odsuwam się dalej.- Ty nie żartujesz, tak?
- Nie, a czemu miałbym żartować? Przecież to normalna kolej rzeczy wśród par. Nie mów mi, że sama nigdy o tym nie myślałaś. Z tymi twoimi kosmatymi myślami...
- Przestań!- powstrzymuję go od dalszego mówienia. Czuję, że moja twarz przybrała purpurowy kolor. Na dodatek wkurza mnie to, że nie mój wzrok wciąż ląduje na jego klatce piersiowej.- Nie mam żadnych kosmatych myśli. I chcę ci powiedzieć, że twoje zachowanie mnie już nie bawi. I wcale nie jest mi teraz do śmiechu.
- Mi też nie- nagle staje się zupełnie poważny. Znów zbliża się do mnie.- Jesteśmy razem już prawie trzy miesiące a ty nawet nie dajesz mi się dotknąć.
- O co ci znowu chodzi? Jak to nie daję się dotknąć?
- Słyszałaś. Jeśli to nie prawda udowodnij to. 
- Mam się z tobą przespać, bo ty potrzebujesz jakiegoś wydumanego dowodu ? Chyba żartujesz.
- Kim ja dla ciebie jestem?- pyta mnie łapiąc za ramiona.- Czy ty w ogóle coś do mnie czujesz?
- Co ci dzisiaj odbiło? Ha, ha, ha bardzo śmieszny żart. Teraz możesz już zachowywać się normalnie- próbuję zbagatelizować sytuację, ale dobrze wiem, że on nie żartuje. Zaczyna głaskać mnie po policzku.
- Co teraz czujesz? Lubisz gdy to robię?- Przełykam głośno ślinę.
Czemu tak się zachowujesz? Ja...-milknę gdy czuję na ustach jego wargi. Momentalnie przestaje myśleć o czymkolwiek poddając się tej pieszczocie. Dopóki ręce Krzyśka nie zaczynają rozpinać mojej koszuli. Wtedy się od niego odrywam.- Przestań- mówię z urywanym oddechem.
- Dlaczego? Przecież tobie też było przyjemnie. Podobało ci się- śmieje się cynicznie aż przechodzą mnie ciarki. Gdzie się podział mój Krzysiek?
- Wcale nie. Chcę już iść- mówię, ale on zachodzi mi drogę.
- O, nie. Nigdzie nie pójdziesz. Jeśli mnie kochasz, to mi to udowodnij.- gdy wymawia ostatnie zdanie mało co nie parskam nerwowym śmiechem. „Dowód miłości”. Boże czuję się jakbym znów miała czternaście lat i czytała jakąś łzawą historyjkę z Bravo girl.
- -Pogięło cię? Więc skoro ty mnie tak kochasz to skocz z dachu- wypalam.- No co nie zrobisz tego dla mnie?- pytam sarkastycznie.
- Tego byś chciała? Żebym zniknął z twojego życia?
- Posłuchaj, nie wiem co cię dzisiaj ugryzło, ale chyba dobrze ci zrobi jak pobędziesz trochę sam. Mówisz jak potłuczony.
- Więc to, że chcę abyś okazała mi swoje uczucia nazywasz potłuczeniem?
- Nie umiem teraz z tobą rozmawiać. Spotkamy się kiedy indziej gdy trochę ochłoniesz i będziesz myślał jasno.
- A więc taka jest twoja odpowiedź?- pyta mnie gdy jestem już blisko drzwi.
- Jaka odpowiedź?- przystaję na moment.
- Jeśli teraz stąd wyjdziesz to możesz już nigdy nie wracać.- aż mnie zatyka z wrażenia.
- Więc teraz posuwasz się do szantażu? Nie mogę uwierzyć, że mogłeś o czymś takim w ogóle pomyśleć a co dopiero w ogóle powiedzieć?
- Więc jaka jest twoja odpowiedź?- powtarza pytanie
- Taka sama jak poprzednio! Proszę bardzo. Masz rację. Nasze spotykanie się od początku było bez sensu. 
- Tak- przyznaje patrząc na mnie z jakimś dziwnym uśmiechem. - A więc miałem rację.- nie pytam nawet o co chodzi mu z tym ostatnim stwierdzeniem tylko wychodzę. Z nerwów skręcam nie w ten korytarz co trzeba i się gubię. Na szczęście jakaś pokojówka pokazuje mi drogę ( choć patrzy na mnie trochę z niepokojem) Dopiero na zewnątrz zdaję sobie sprawę, że moja koszula nadal jest rozpięta. Parskam nerwowym śmiechem. Ciekawe to sobie też pomyślała. 
Szybkim krokiem idę w stronę przystanku autobusowego. Tylko dopiero na miejscu orientuję się, że nie mam przy sobie pieniędzy- tylko jakieś kilka złotych drobnych które nie wystarczą na dojazd. Nadal zdenerwowana siadam na ławeczce i próbuję się uspokoić nie myśląc o tym co właśnie się wydarzyło w domu Kamińskiego. Próbuję skupić się nad sposobem dotarcia do domu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Dopiero odgłos komórki mnie otrzeźwia. Na wyświetlaczu pojawia się imię: Karol i oddycham z ulgą. Gdy kończy mi składać życzenia urodzinowe pytam go czy nie mógłby przypadkiem pożyczyć mi trochę drobnych, bo zapomniałam portfela. Oczywiście wypytuje mnie co się stało. Staram się zdradzić jak najmniej z tego co zaszło, ale i tak przez przypadek wygadałam się, że czekam na przystanku. Karol obiecuje, że zaraz u mnie będzie i odwiezie mnie do domu. Mimo, że zapewniam go że nie musi tego robić cieszę się, że to zrobi. Teraz, będąc sama mogłabym się rozpłakać. 
- Hej, czekała pani na kierowcę?- pyta mnie z uśmiechem po kilku minutach. Jestem zdziwiona, że przybył tak szybko.
- Cześć.- witam się nie wiedząc co jeszcze mu powiedzieć.- Naprawdę będzie w porządku jeśli pożyczysz mi tylko na autobus. Nie musisz marnować godziny na jazdę w tą i z powrotem.
- Więc potraktuj to jako prezent urodzinowy. Oprócz tego. Trzymaj- daje mi małą paczuszkę.
- Co to jest?- pytam głupio.
- Zajrzyj to zobaczysz.- w środku okazuje się być zwykła bransoletka z rzemyczka z przyczepionymi do niej brelokami. Mimowolnie się uśmiecham.
- Dziękuje, jest śliczna. Skąd wiedziałeś, że lubię breloczki?
- A więc trafiłem!- zaśmiał się.- No już wsiadaj.- Po kilku minutach jazdy jego nonszalancki ton zmienia się.
- Co tak naprawdę się stało? Dlaczego nie jesteś teraz z Krzyśkiem? Mówił, że szykuje jakąś niespodziankę.- Ha, niespodziankę. A więc przygotowywał to od dawna. Na tę myśl czuję, że łzy stają mi w oczach- Hej, znów się pokłóciliście? 
- Nie, nie pokłóciliśmy się.- wyjaśniam.
- Więc czemu do niego nie zadzwonisz? Ja mam to zrobić?
- Byłam już u niego. Właśnie stamtąd wracam.
- I?- Karol chyba irytuje się trochę, że musi ode mnie wszystko wyciągać, ale nic nie poradzę na to, że nie mam ochoty z nikim o tym rozmawiać. Nawet z nim.
- Nic. Rozstaliśmy się, to wszystko.
- Co?- Karol patrzy na mnie.
- Wiesz, patrz lepiej na drogę. Krzysiek...-powstrzymuje się od dodania, że też tak zawsze robi gdy częstuję go jakąś rewelacją.
- Tak? Co się stało? W tej chwili masz mi wszystko wyjaśnić- zaczyna zjeżdżać z głównej szosy.
- Co robisz?
- Jedziemy coś zjeść do jakiejś pizzerii. Tam mi wszystko opowiesz.
- Ale naprawdę nie ma o czym- próbuję go powstrzymać- W sumie to i tak jestem z siebie dumna, że tak długo z nim wytrzymałam. Przecież my jesteśmy jak ogień i woda.
- Podobno przeciwieństwa się przyciągają. 
- Może i tak. Ale prędzej czy później chyba zrobilibyśmy sobie krzywdę- próbuję się roześmiać, ale wychodzi mi z tego lekko histeryczny chichot.- Naprawdę w porządku. W sumie to cieszę się, że to się już skończyło.- Zanim pozwoliłam mu na coś więcej, myślę z wisielczym humorem. Bo okazało się, że chodziło mu tylko o jedno. Choć w sumie powinnam się cieszyć, że przynajmniej nie robił tego żeby się ze mnie ponabijać i jednak coś do mnie czuł. Nawet jeśli byłoby to coś płytkiego tak jak pożądanie. 
- Agnieszka, przede mną nie musisz grać.
- Twierdzisz, że gram? Dlaczego? Bo nie płaczę i wyzywam go od najgorszych? Wiesz mi, że mam na to szczerą ochotę.
- Co on znowu zrobił?
- Nic nie zrobił. Wręcz przeciwnie, powiedział prawdę.A właściwie wyraził ją, choć nie słowami. 
- Nic z tego nie zrozumiem. Mam nadzieję, że sama zdecydujesz się mi w końcu powiedzieć.
- Czemu wciąż drążysz ten temat? Pogadajmy lepiej o tobie. Jak układa ci się z Krystianem?
- Przestań mnie zbywać. Zerwanie z chłopakiem traktujesz jak drążenie tematu?
- Och, wiesz że nie o to mi chodziło. 
- Więc mam zadzwonić do Krzyśka?
- Nie!- mówię gwałtownie- Proszę, ja naprawdę nie chce już o tym mówić- postanawiam w końcu pokazać moje prawdziwe uczucia.
- Dobrze, przepraszam. Myślałem, że to znowu jedna z tych waszych sprzeczek.
- Nie, tym razem to nie była żadna sprzeczka.
- Aha, rozumiem. A właściwie to nie, ale skoro nie chcesz mówić nie będę nalegał. Zadam ci więc tylko jeszcze jedno pytanie: Czy istnieje możliwość, że źle go zrozumiałaś? - Przypominam sobie goły tors Krzyśka, żądanie dowodu miłości, szantaż rozstaniem...
- Nie, zrozumiałam wszystko bardzo dobrze. Wiem, że nieraz jestem zbyt popędliwa i najpierw robię a potem myślę, ale teraz jestem pewna że właściwie zinterpretowałam jego zachowanie i słowa.- mówię cicho, bo nie czuję się zbyt dobrze. To co zrobił Krzysiek bardzo mnie zraniło. Choć przecież sama wiedziałam, że nasze chodzenie musi się kiedyś skończyć, bo taki bogaty dzieciak jak on może mieć wiele dziewczyn. Ale najbardziej bolało mnie w tym wszystkim to, że zanim wypowiedział te słowa o dowodzie miłości i zaczął być cyniczny, ja przez maleńką chwilę chciałam powiedzieć tak. Chciałam żeby mnie dotykał, pieścił...Bo to co czułam gdy mnie całował było niczym w porównaniu do tamtej fali która mnie ogarnęła gdy jego nagi tors zetknął się z moim ciałem. Do tej pory przeszywa mnie dreszcz gdy o tym myślę. Tak jak teraz.
- Czy pozwolisz mi z nim potem porozmawiać na ten temat i dowiedzieć się wszystkiego od niego?
- Przecież nie musisz pytać mnie o zdanie. To twój przyjaciel, właściwie to całkiem naturalne, że stajesz po jego stronie.
- Aga, to nie tak. Po prostu chcę wiedzieć czy można wam pomóc.
- Mówiłam ci, że to między nami to już koniec. Ale jeśli chcesz znać relację Kamińskiego to proszę bardzo.- potem zajmuję się kawałkiem swojej pizzy usiłując uniknąć dalszej rozmowy. Swoją drogą ciekawe jaką bajeczkę mu sprzeda, bo na pewno nie powie prawdy. W tej chwili czuję się tak źle, że mam ochotę zwinąć się w kłębek i zamknąć oczy. 
W domu zjawiam się około drugiej, w porze obiadu. Mama jest trochę zdziwiona moim wcześniejszym powrotem, ale przyjmuje fałszywe wyjaśnienia bez mrugnięcia okiem. Ciesząc się z tego postanawiam rzucić się na łóżko w swoim pokoju i zasnąć. Byle nie myśleć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Byle nie myśleć o tym, że tym razem to już koniec.
Następnego dnia odwiedza mnie Iza z Andżeliką. Rozmawiamy trochę o maturze i naszych dalszych planach życiowych. Nawet udaje mi się zachowywać całkiem normalnie dopóki Iza nie pyta:
- Wszystko w porządku? Jesteś dzisiaj jakaś nieswoja.
- Ja? Nieswoja? Dlaczego?- pytam głupio. A już myślałam, że świetnie udaję. 
- No nie wiem.- wzrusza ramionami.- Wyglądasz na...smutną.
- Wydaje ci się- zbywam ją- Po prostu gdy cały ten kocioł maturalny się skończył czuję się trochę wypalona.
- No ale masz teraz trochę więcej czasu na spotkania z Krzyśkiem- dodaje znacząco. Przełykam głośno ślinę, bo nagle czuję suchość w gardle. 
- Wczoraj zerwaliśmy.
- Co?!- odzywa się zdziwiona Andżelika
- Jak to zerwaliście? To znaczy znów się pokłóciliście, tak?- dodaje Izabela
- Nie, rozstaliśmy się już definitywnie. Wybaczcie, ale nie chcę już na ten temat gadać. To koniec i już.
- Ale dlaczego?- drąży dalej Iza- Coś ci zrobił? Powiedział?- zgaduje
- Po prostu w końcu zdałam sobie sprawę, że to wszystko nie ma sensu. Może ty opowiesz teraz o Bartku?- niechętnie daje się namówić na zmianę tematu. Ale i tak co chwila razem z Andżeliką posyłają mi zmartwione spojrzenia. 
Gdy w końcu zostaję sama, wbrew sobie moje myśli znów wracają do Krzysztofa. Dlaczego to zrobiłeś, ty pajacu? Przecież było między nami już tak dobrze...Mimowolnie znów patrzę na wyświetlacz telefonu wciąż łudząc się, że zastane tam SMS-a z przeprosinami. Wtedy może poudawałabym złą jeszcze przez kilka dni i mu wybaczyła. Ale ekran jest pusty. I to boli mnie jeszcze bardziej. 
Teraz, gdy szkoła i matury się skończyły mam dużo wolnego czasu. Już zaplanowałyśmy z dziewczynami wyjazd w sierpniu, więc muszę zarobić trochę pieniędzy. Tak więc następnego dnia z samego rana idę do pizzerii Michała aby zapytać o pracę w większym wymiarze godzin. Mam nadzieję, że się zgodzi. (Oczywiście jego rodzice zgadzają się i zaczynam w przyszłym tygodniu.) Staram się przy tym nie myśleć o Krzyśku i naszym ostatnim spotkaniu. Bo wciąż je roztrząsam. W nocy, wiercąc się w łóżku doszłam nawet do tego, że może rzeczywiście go źle zrozumiałam. Ale jak można było zrozumieć to inaczej? Nadzieja jest matką głupich, mawiają. I umiera ostatnia. Moja, czepia się życia za wszelką cenę podsyłając mi do głowy najróżniejsze, nawet te najbardziej bezsensowne argumenty. Po tygodniu jednak poddaje się definitywnie. Krzysiek dał sobie ze mną spokój i poszedł szukać szczęścia gdzie indziej. A ja muszę żyć dalej. 
- Aga jedna duża pepperoni i dwie małe do drugiego stolika!
- Już niosę- odkrzykuje Michałowi. Zazwyczaj zajmuję się tylko sprzątaniem i zmywaniem, ale w okresie letnim ze względu na większą ilość klientów robię też za dodatkową kelnerkę. W sumie to nawet dobrze, bo zawsze mogę dodatkowo dorobić z napiwków. Kasa zawsze mi się przyda. Zwłaszcza teraz gdy ojciec znów przegrał 400zł. - Proszę to dla państwa- podaję uprzejmie zamówiony posiłek uśmiechając się z wysiłkiem. Po chwili dostrzegam siedzącą przy jednym ze stolików Andżelikę, która macha mi nieśmiało ręką. Szybko do niej podchodzę.
- Przyszłaś na pizzę?- pytam ją
- W sumie to nie, chciałam z tobą pogadać. Masz dużo pracy? 
- Jak widać- wskazuję na zapełnione pomieszczenie.- Ale znajdę jakieś dwie minutki- dodaję
- Wolałabym porozmawiać z tobą na osobności.O której kończysz?
- Jejku, jakaś ty melodramatyczna, już się boję- usiłuję zażartować- Kończę po czwartej. Mogę do ciebie wpaść po pracy.
- Dobrze. Wyjdę z domu o szesnastej i razem pospacerujemy.
- Ok- żegnam ją szybko, bo mam mało czasu. I znów pogrążam się w bieganinie z tacami, pizzami i gazowanymi napojami.
Tak jak obiecała, punktualnie o 16.00 przy wyjściu czeka na mnie Andżelika. Ma nieco zmartwioną minę.
- Hej, mam nadzieję, że długo nie czekałaś.- odzywam się do niej.
- Nie, dopiero co przyszłam.- zagryza lekko wargę- To co, idziemy?
- Jasne. O czym chciałaś ze mną porozmawiać? 
- O Krzyśku- odpowiada cicho.
- Ach, ty znowu o tym? Przecież już zerwaliśmy, nie chcę znów tego drążyć.
- Powiesz mi co się stało i dlaczego to zrobiłaś?
- Nie chcę o tym gadać. Poza tym to skąd wiesz, że to ja zerwałam? Może to Kamiński?
- Aga, nie chcę cię zdenerwować. Przepraszam.
- Nie ma sprawy, nie gniewam się na ciebie.
- Nie o to mi chodzi. Przepraszam cię za to wszystko. To, że rozstałaś się z Krzyśkiem to moja wina.
- Co? Co ty bredzisz? Zapewniam cię, że to nie twoja wina. Zawinił tylko i wyłącznie on.
- Aga, nie wiem co on ci powiedział, ale jeśli coś przykrego to zapomnij o tym. To przeze mnie.
- Jak to przez ciebie? Czemu cały czas to powtarzasz?
- Bo to prawda!- wybucha.- Rozmawiałam z nim w tamten wtorek (czyli w przeddzień moich urodzin). I nagadałam mu głupot. Powiedziałam, że nie zależy ci na nim i chodzisz z nim tylko po to, żeby się na nim odegrać za wszystko co ci zrobił. I że nie traktujesz tego związku na poważnie.
- Co?- pytam zszokowana. To by wyjaśniało dlaczego żądał dowodu moich uczuć- Dlaczego mu tak powiedziałaś? Wiem, że na początku tak mówiłam, ale przecież wiesz, że to były żarty. Nigdy nie kpiłabym z czyichś uczuć.
- Wiem. I zrobiłam to właśnie dlatego.
- Tak? Co masz na myśli?- jestem nią rozczarowana. A więc to ona wbiła mi nóż w plecy?
- Odkąd Iza znalazła Bartka w ogóle nie ma już czasu na spotkania z nami. A odkąd ty masz Krzyśka jest tak samo. Wiem, że zachowałam się jak egoistka, ale wy nigdy nie miałyście dla mnie czasu. I wtedy kiedy on przyszedł do mnie i powiedział, że chciałby zrobić ci niespodziankę coś we mnie pękło. Sama nie wiem dlaczego, ale poczułam się zazdrosna. No bo dlaczego wy macie swoich księciów z bajki a ja nie?- Andżelika przerywa na chwilę- I powiedziałam mu te wszystkie kłamstwa, a on uwierzył mi, bo jestem twoją przyjaciółką.
- Andżelika, ja nie wiedziałam, że tak na to wszystko patrzysz. Ale jak mogłaś być tak podła? 
- Wiem, do cholery, teraz to wiem- zakrywa twarz dłońmi- Ale wtedy naprawdę źle się czułam. A Andrzej...
- Co wspólnego z tym wszystkim ma Andrzej Sławiński?
- Po prostu zrobiłam z siebie totalną kretynkę. Myślałam, że on coś do mnie czuje, ale równocześnie był z tą swoją Kamilą. A mówił mi, że już nie są razem.
- Spaliście ze sobą?
- Nie, nie spaliśmy, ale sądzę, że chodzi ci o seks co?- mówi cynicznie.- Tak, kilka razy. Wiem, wiem nie musisz mówić, że mnie ostrzegałaś. Iza zresztą też, ale ja chciałam spróbować. I wiem też, że to mnie wcale nie usprawiedliwia, ale mimo to chcę żebyś też mnie zrozumiała. Więc teraz wiesz, że jeśli Krzysie powiedział ci tydzień temu coś niemiłego to nie powinnaś mieć mu tego za złe. 
- Mimo wszystko dziękuję, że mi o tym powiedziałaś- mówię cicho gdy siadamy na ławce przed jej domem.
- Nie bądź taka wyrozumiała, bo czuję się jeszcze gorzej. Tak się bałam, że zwymyślasz mnie od najgorszych i nie będziesz chciała znać. I wiedziałam, że będziesz miała rację.- uśmiecham się do niej pokrzepiająco.
Na początku rzeczywiście byłam zła, ale tobie też nie było lekko prawda? Przykro mi z powodu Andrzeja...
- To już nieważne. Chyba dam sobie na razie spokój z facetami. A ty bierz telefon do ręki i wyjaśnij wszystko Krzyśkowi.- posłusznie wyciągam komórkę, ale po chwili znów chowam ją do kieszeni.'
- Nie, to bez sensu. Nie mogę do niego zadzwonić. Nie po tym co się między nami wydarzyło. 
- Ale przecież mówiłam ci, ze to była moja wina...
- Nie- mówię stanowczo- On...on chciał żebym się z nim przespała. A nawet gdy to wszystko z nim wyjaśnię to nic nie zmieni, rozumiesz? Bo ja nie chcę na razie tego robić. Co jeśli za jakiś czas ubzdura sobie to samo? On po prostu mi nie ufa, chce mnie sobie podporządkować. To wszystko co było między nami nie ma już znaczenia.
- Jak to nie ma znaczenia? Aga, kiedy wreszcie przestaniesz bać się mówić o swoich uczuciach? Kochasz go?
- Miałabym go kochać?- mówię cicho- Nie wiem.
- Więc jak czułaś się przez ten tydzień? Widziałam jak przekładasz się tylko z kąta w kąt. I nawet się tak wiele nie uśmiechasz.- ściska moją prawą dłoń- Bądź z nim szczera. Wiesz, naprawdę do siebie pasujecie.Wtedy, gdy byliśmy na lodowisku...- uśmiecham się na wspomnienie gdy wywróciłam go na lód- wy nawet jak się kłócicie czerpiecie z tego przyjemność. I, sama nie wiem jak to określić, ale po prostu patrząc na was widać, że jesteście w sobie zakochani. Więc nawet jeśli on wtedy zażądał...tego od ciebie to powinnaś starać się zrozumieć też jego punkt widzenia. Po prostu szczerze z nim porozmawiaj. Tylko tyle. Bez żadnych właściwości, metafor czy żartobliwych stwierdzeń. Powiedz mu co czujesz.
- A skąd wiesz co czuję?
- Ty mi powiedz co czujesz gdy na niego patrzysz, gdy z nim jesteś, gdy go całujesz. Ty odpowiedz mi, a przede wszystkim sobie na te pytania.- mimowolnie zaczynam myśleć o tym wszystkim co mi właśnie powiedziała. Przypominam sobie błękitne oczy Krzyśka , dźwięk śmiechu, złośliwości i kłótliwość. I mimo wszystko czuję, że tęsknię nawet za tym.
- Tak, chyba...nie, na pewno go kocham.- szepczę ledwie słyszalnie.- Tylko czasami naprawdę się boję. 
- Aga, to naturalne że obawiasz się zranienia. Ale Krzysiek nie wygląda na lowelasa takiego jak Andrzej. On też cię kocha.
- Nie wiem, wiesz nigdy mi tego nie powiedział. 
- Znając ciebie ty też tego nie zrobiłaś, prawda? W dobrym związku podstawą jest szczerość. Mówisz, że boisz się zranienia, bo boisz się, że będziesz cierpieć. Ale przecież teraz czujesz się jeszcze gorzej. Nie oddawaj walki walkowerem. Najpierw spróbuj czegoś żeby potem móc żałować podjętej decyzji.
- Jak dobrze mnie znasz- śmieję się ze łzami w oczach.
- Tak.- Andżelika przyłącza się do mnie- A poza tym to masz jeszcze jeden powód żeby to zrobić.- patrzę na nią ze zdziwieniem w oczach- Bo będę się wtedy czuła winna.
- Niepotrzebnie, już o tym zapomniałam. Po prostu pogubiłaś się i tyle.
- Więc porozmawiasz z nim? 
- Tak, ale sama nie wiem jak to zrobić.
- Porozmawiam z nim najpierw i wszystko wyjaśnię.
- Nie- powstrzymuje ją.- Lepiej będzie jak ja to zrobię. Po prostu zdradzę mu tylko tyle ile powinnam. Nie chcesz chyba żeby mścił się na tobie do końca życia, co?
- Dobrze wiesz, że on już taki nie jest. Przy tobie naprawdę się zmienił. A właściwie to dzięki tobie. 
Tego samego dnia, wczesnym wieczorem dzwoni do mnie Maja. Dopiero teraz dowiedziała się o moim zerwaniu z jej bratem. Jest tak zrozpaczona, że lamentuje w słuchawce telefonu dobre kilka minut. Staram się ją uspokoić, ale ona wciąż nie przestaje narzekać jaki jej brat to gbur i idiota że rezygnuje z tak fajnej dziewczyny jak ja. 
- Wiesz co Maja, teraz to nie była tak do końca wina twojego brata.- stwierdzam w pewnym momencie.
- Widzisz, i jeszcze cie broni- odzywa się po drugiej strony słuchawki.
- Maja, Krzysiek jest tam z tobą?- pytam ją lekko zażenowana. No bo jak ona mogła tak obgadywać go przy nim?
- Tak, właśnie jestem w salonie, a on siedzi naburmuszony grając w jakaś głupią grę na konsoli.- wyjaśnia mi, a po chwili słyszę jakiś hałas i szmery.
- Halo?
- Tak, jestem ten idiota chciał wyrwać mi telefon, ale mu nie dałam. Powiedział, że mam z tobą o nim nie rozmawiać. 
- Och- wzdycham tylko- Jest bardzo zły?
- Chodzi jak wściekły przez cały tydzień. A gdy powiedziałam żeby się z tobą spotkał, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam że się pokłóciliście to prawie mnie rozszarpał. Chyba myślał, że z niego żartuję. 
- Maja, mogłabyś mi podać go do telefonu?- pytam ją w przypływie odwagi.
- Krzyśka? Jasne- odpowiada z entuzjazmem- Tylko wiesz, masz się przed nim nie korzyć. Niech to ten idiota cię przeprasza. Aha i muszę ci powiedzieć jeszcze coś. Twoja taktyka działa.
- Jaka taktyka?
- No ta ze wzbudzeniem zazdrości! Karol ostatnio jakoś częściej do nas przychodzi. Niby do Krzyśka, ale ja wiem swoje...
- Ach tak,- mówię tylko. Kurcze, jak bez mówienia prawdy powiedzieć jej, że nie ma u niego najmniejszych szans?- Więc pójdziesz po brata?
- Jasne. A mogę być przy waszej rozmowie? 
- Maja...
- Dobra już dobra. Nie rozłączaj się. Zaraz go zawołam, bo ten idiota znów gdzieś poszedł- w duchu śmieję się z Krzyśka, bo przecież ja też często obdarzam go tym epitetem. Robi mi się go trochę żal- I nawet nie wyłączył konsoli- mruczy do słuchawki Majka. ,,Pani Mario, gdzie mój brat?” słyszę jej pytanie, ale nie słyszę odpowiedzi jakiejś tam Marii.- Przykro mi, ale gosposia powiedziała, że dosłownie przed chwileczką wyszedł trzaskając drzwiami. 
- No trudno- mówię zrezygnowanym tonem.- W każdym razie dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co. Powiedzieć mu, żeby później do ciebie oddzwonił?
- Nie, nie trzeba.- mówię- Chyba już nie będzie takiej potrzeby.- wolno odkładam słuchawkę i spuszczam wzrok na blat biurka. A więc nie chce ze mną nawet rozmawiać. Zbieram w sobie mentalne siły żeby zadzwonić do niego na komórkę. Ale mimo wszystko tchórzę. Może on naprawdę sobie już wszystko odpuścił? Może zapomniał o mnie równie łatwo jak mnie trudno jest zapomnieć o nim?

Od nienawiści do miłości ✔Where stories live. Discover now