3.

43.4K 1.2K 24
                                    

Gdy jestem już w pokoju z dziewczynami czuję się głupio. Strasznie głupio. I dlatego kiedy dzwonią rodzice zapytać o wrażenia z wycieczki moje wypowiedzi są raczej lakoniczne i brak w nich jakiegokolwiek entuzjazmu. Nawet gdy informują mnie, że piętro domu jest już gotowe po remoncie, więc Mariola (moja siostra) przestanie dzielić ze mną pokój na dole. Gdy odkładam słuchawkę napotykam zdziwione spojrzenia Izy i Andżeli. 
Po prostu boli mnie głowa- zbywam je. Bo jak mam wyjaśnić moje dziecinne zachowanie wobec Kamińskiego tam na boisku gdy sama go nie rozumiem?
Następny dzień wycieczki już nie jest dla mnie tak fajny jak poprzednie. Owszem, jest miło ale wrogie spojrzenia Krzyśka dają mi się we znaki. I nawet nie muszę się odwracać, żeby wyczuć te momenty. Po prostu paląca mnie skóra na plecach starczy mi za wszystko. Humor poprawiają mi ,,nieudolne zaloty” Bartka do Izy, która wciąż wścieka się za wczorajszy upadek. Ale kąciki jej oczu błyszczą rozbawieniem gdy nierażony chłopak próbuje ją rozbawić. Nie mogę się na to nie uśmiechnąć. Lekcja w terenie (bo to przecież dydaktyczna wycieczka) dłuży mi się niemiłosiernie. Dopiero po południu, gdy nareszcie mamy czas wolny mam nadzieję zaszyć się w pokoju hotelowym niczym w dziupli. Profesor jednak ma dla nas inne plany. Przygotował nam ,,rozrywkę” w postaci geograficznej mapy, dzięki której mamy odnaleźć skarb. Wszyscy zgodnie jęczą, że to żadna zabawa a jeśli już to na poziomie gimnazjum. Ale nauczyciel jest nieubłagany. W końcu niechętnie dzielimy się na dwie grupy, a przynajmniej próbujemy, bo jedna to dzieciaki z brylantowego liceum a druga z mojego. Geograf prosi tę pierwszą o przejście pięciu osób. Chyba nie muszę dodawać, że nikt nie kwapi się do nas dołączyć.
Ja pójdę- odzywa się Karol, a po nim Bartek i lekko niechętny Andrzej. Krzysiek natychmiast protestuje.
A wy gdzie?- jest wyraźnie rozdrażniony.
Daj spokój stary, im szybciej zaczniemy tym lepiej. Co za różnica gdzie?- Karol udaje, że nie zauważa tej manifestacji podziału na biednych i bogatych.
No, kto jeszcze?- pospiesza nas profesor. W końcu z szeregu wysuwa się mały rudzielec, dziewczyna z którą wczoraj byłam w drużynie (w bitwie na śnieżki). Po chwili jej koleżanka robi to samo.
To ja też pójdę- wtrąca szybko Krzysztof, gdy widzi wysuwające się postacie dziewcząt.- Chce być z kumplami.- Koleżanka rudej z powrotem wstępuje w szereg. Wszystko jest gotowe do naszej zabawy. 
Całość oparta jest trochę na zasadzie podchodów: dwie drużyny za pomocą znaków mając mapę muszę dotrzeć do określonego celu którym jest skarb (cokolwiek profesor miał na myśli). Mimo początkowego sceptycyzmu już po kilku minutach całkiem dobrze się bawię goniąc przez śnieżne pola z resztą drużyny. Jesteśmy chyba znacznie dalej od nich. Maszerując żwawo we wskazanym przez Karola kierunku (on jest kapitanem naszej piętnastki) nie mogę oprzeć się obserwowaniu go ukradkiem: ma rozwichrzone włosy i lekko zaróżowione policzki od mrozu, ale mimo to nadal wygląda jak model z reklamy. Z zazdrością myślę, że to taki typ, który w każdej sytuacji wygląda dobrze- nawet płacząc czy zaraz po wstaniu z łóżka. Bo wiecie, ja wtedy wyglądam nad wyraz okropnie. Co w połączeniu z tym, że nie jestem jakąś pięknością daje makabryczny wręcz efekt. 
Hej, Agnieszka!- słyszę roześmiane głosy Izy i Andżeliki- Ruszaj się, bo zaraz cię zostawimy.
Jasne. Zamyśliłam się trochę.
Yhm- chrząkają wymownie- Nawet wiemy o czym. O raczej o kim.- śmieją się ze mnie. W odwecie pokazuje im język jak mała dziewczynka i robię kilka wielkich kroków do przodu żeby wszystkich nadgonić. Kilkadziesiąt metrów dalej zatrzymujemy się zastanawiając się jak pokonać sporej wysokości pagórek. Oczywiście nauczyciel w instrukcji każe go nam ominąć jednak chłopaki z brylantowego liceum radzą bezpośrednią wspinaczkę. Męska część Prywatnego Liceum nr 2 protestuje. Wybucha kłótnia, której (z mojej szkoły) przewodniczy Michał, bystry i sympatyczny chłopak, który tak jak ja w weekendy dorabia w miejscowej restauracji (której notabene właścicielem jest jego ojciec). I stąd wiem, że oprócz tego jest również kłótliwy i ma skłonności despotyczne. Dlatego próbuje załagodzić konflikt.
Hej, Michał daj spokój. Przecież tak będzie szybciej.
No i co z tego Aga? Nie widzisz, że jest trochę stromo? Co będzie jeśli ktoś spadnie?
Nie przesadzaj, będziemy się ubezpieczać. Poza tym to niewielka górka i nawet jeśli ktoś spadnie w najgorszym wypadku wytarza się trochę w śniegu.- mówię mentorski tonem. 
Ale wtedy zmarnujemy czas i na pewno nie wygramy!- nie daje za wygraną mój kolega.
Więc może to przegłosujemy?- proponuje rozsądnie Iza i kilka osób kiwa głową. Oczywiście większość jest za wspinaczką. Tak więc parami pokonujemy wzniesienie, które nie jest takie wysokie jak się wydawało. Pokonanie go również nie nastręcza trudności. Schody zaczynają się dopiero bliżej szczytu, bo poprzez śnieg zaczynam się niemal ślizgać z Izą (Andżela jest w grupie z Bartkiem, bo gdy zaproponował to Izie ta z miejsca odmówiła). Staramy się stąpać ostrożnie, bo jako jedyne nie jesteśmy w parze z chłopakami (bo Karol tak to zorganizował, aby w razie czego męska część chroniła damską, a że dziewczyn jest trochę więcej musimy ubezpieczać siebie nawzajem) W końcu Iza nie daje rady i obie się przewracamy. Aby uchronić się przed stoczeniem na dół próbuję zaganiać rękoma śnieg aby się jakimś cudem do niego przyczepić. Oczywiście to na nic, bo przyczepność śniegu jest równa zero (przynajmniej dla mnie, bo pamiętam z lekcji fizyki, że jednak jakąś tam ma) I gdy jestem już niemal pogodzona z tym, że obie się stoczymy widzę wyciągniętą w moją stronę dłoń, którą Iza chwyta pierwsza, bo już nie może się dłużej utrzymać. Ja jeszcze jakimś cudem daję radę, ale mam nadzieję na szybką pomoc. Po kilkunastu sekundach, które dla mnie trwają kilkanaście godzin dłoń powraca aby pomóc i mi. Chwytam ją z wdzięcznością całkowicie zdając się na łaskę lub niełaskę tej osoby. Gdy podnosząc w górę wzrok napotykam spojrzenie Krzyśka mimowolnie się wzdrygam. Ten czując to puszcza mnie gwałtownie tak, że znów niemal zaczynam zsuwać się ze zbocza. Na szczęście potem chwyta mnie ponownie przyciągając do siebie i krzycząc:
Złap się dobrze jak nie chcesz zlecieć. Nie mam zamiaru spaść razem z tobą.- posłusznie kiwam głową, bo zdaję sobie sprawę, że moje osobiste uprzedzenia mogą okazać się groźnie również dla niego. W końcu mogłabym pociągnąć go za sobą...Na tę myśl uśmiech wypływa mi na twarz. I szybko znika gdy podpora w postaci obejmującej mnie w talii dłoni Kamińskiego mnie puszcza (oczywiście jestem już w bezpiecznym miejscu). Momentalnie spadam na ziemię lądując na tyłku. Znów patrzę na zadowolonego z siebie ,,wybawiciela” i choć mam wielką ochotę na obrzucenie go śniegiem ograniczam się tylko do gniewnego zaciśnięcia warg. Po kilku sekundach wstaję by dołączyć do zaniepokojonej reszty. W końcu zdaję sobie sprawę, że oni wcale nie są zaniepokojeni, ale zdziwieni faktem, że Krzysztof pomógł mi i Izie. On sam zaś zachowuje się jakby nic się nie stało: postanawiam zachowywać się tak samo. 
Oczywiście po udanym pokonaniu góry jesteśmy o krok od zwycięstwa. Skarbem okazuje się niewielka skrzynka pełna lizaków. Ze śmiechem dzielimy się nagrodą i wracamy na umówione miejsce(do drewnianej chaty) czekając na resztę klasy. W międzyczasie umilamy sobie czas rozmową, choć w moim przypadku to raczej męczarnia. Bo Iza z Andżelą wciąż gadają o Krzyśku w roli bohatera. Jakby zrobił nie wiadomo co, myślę. Przecież nic by się nie stało gdybyśmy spadły. Tylko możliwe, że spowodowałoby to opóźnienie. Tak, na pewno nie chciał przegrać i dlatego to zrobił. Tak w ogóle to odkąd stał się dla nich postacią pozytywną?!
To co idziemy dzisiaj na to karaoke?- włączam się na zmianę tematu słysząc głos Izy.
Bo ja wiem- Andżelika wzrusza ramionami.- Przecież nie umiem śpiewać.
No i co z tego? Może być fajnie.
Z dzieciakami z brylantowego liceum? Wątpię- dzielę się z nimi swoją opinią.
Nie przesadzaj- gani mnie Izabela- Wczoraj i dzisiaj trochę się zgraliśmy.
Chyba z tym twoim Bartkiem.
On nie jest moim Bartkiem!- pieni się Iza, a gdy uświadamia sobie, że kilka osób siedzących obok prawdopodobnie to słyszało rumieni się. Kątem oka zerka na Bartka, który uśmiecha się do niej. Wybucham śmiechem do którego dołącza się Andżela. Iza się dąsa, ale nie na długo, bo w końcu w ramach kary obiecujemy, że pójdziemy na to karaoke. Choć tylko w roli widzów. I nie żałuję. Bo jest naprawdę super. Wypasiony elektroniczny sprzęt, lampy, mikrofon, scena...To wszystko wygląda niezwykle profesjonalnie. W dodatku panujący półmrok tworzy dyskotekową atmosferę. Prawie nie widzę innych.
O jesteście. A myślałem, że was nie będzie- szczerzy się na nasz widok Bartek w towarzystwie Andrzeja, Karola i Krzyśka. Porozumiewawczo uśmiecham się do Karola, który równie dobrze jak i ja wie, że pytanie należy interpretować jako: O, przyszłaś Izo.- Będziecie śpiewać?
Raczej nie. Słuchu i głosu to u nas nie ma.- odpowiada Andżela.
Ale można wystąpić grupowo- tłumaczy Karol- Wtedy nie ma takiego obciachu.
A ty występujesz?- pytam go zuchwale. Uśmiecha się.
Kto wie? A co chcesz śpiewać ze mną?
Jeszcze czego!- moja awersja jest tak widoczna i gwałtowna, że wszyscy wybuchają śmiechem. No dobra: wszyscy prócz Krzyśka. W tej samej chwili słyszymy damski głos wyśpiewujący po angielsku piosenkę Katy Perry. Odwracam się i ze zdziwieniem odkrywam, że to Sylwia. (No bo śpiewa całkiem dobrze) Gdy kończy, Bartek chwyta dłoń Izy kierując ją do sceny. Ta wyrywa się, ale już stoi na środku niej patrząc zła na zachwyconego Bartka. Bo rozbrzmiewają pierwsze dźwięki ,,Kocham cię kochanie moje” Teraz wiem (jak pewnie i Iza), że przygotował to już wcześniej.
Nieźle go wzięło- śmieje się Andrzej popijając colę. Albo coś z jej domieszką, bo zdecydowanie czuję alkohol. Gdy gestem wskazuje nam na stojące przy stoliku kubki kręcę tylko przecząco głową, ale Andżela chętnie bierze do ręki kolorowy płyn. Kątem oka rejestruje, że Krzysiek robi to samo. Chcą wylecieć z wycieczki szkolnej? Proszę bardzo, ale beze mnie. Gdy znów nastaje cisza Andrzej proponuje, żebym wykonała następny duet z Karolem, ale ja się nie daję tak jak Iza. (Może dlatego, że mam dużo gorszy głos) Tak więc Karol idzie sam. I śpiewa cudownie. W takim lekko rockowym a jednocześnie ckliwym stylu wyśpiewuje jakiś cover z niemal idealnym angielskim akcentem. Wpatruję się w niego jak urzeczona. 
Ładnie śpiewa, co?- odzywa się Krzysiek. Dopiero po chwili orientuje się, że mówi do mnie, bo Andżela z Bartkiem gdzieś zniknęli. Jezu, kolejna para czy co?
Tak- przytakuję nie wiedząc co jeszcze powiedzieć- Ma fantastyczny głos.- dodaję głównie po to aby zapełnić ciszę. No bo jak mam z nim gadać? Raz mnie obraża a potem plotkuje jak gdyby nigdy nic. Ma rozdwojenie jaźni czy co?
Chciał iść do szkoły muzycznej, ale stary go nie puścił. Wiesz to Zawadzki prezes...
...Banku Wschodniego. Wiem.- kończę.- I tylko dlatego z tego zrezygnował?
Tylko dlatego? Widzę, że nie wiesz jaki wpływ mają bogaci rodzice Karola na swojego jedynaka.
No i co z tego?- mówię, ale głównie dlatego, że zabolało mnie to podkreślenie ,,bogaci rodzice” Jakby reszta, tzn biedniejsza część uczniów: taka jak ja była gorsza - Gdybym chciała iść do takiej szkoły to bym poszła- Krzysiek zaśmiał się (w sumie mu się nie dziwię, bo gdy teraz o tym myślę gadam jak niezdająca sobie z niczego sprawy pięciolatka)
Dziewczynko, ty nie masz tatusia który wyciąga sześciocyfrową sumę miesięcznie.
Czy to ma aż takie znaczenie?- pytam
Czy to ma aż takie znaczenie?- powtarza- Jasne, że ma. Przecież Karol ma objąć po nim stanowisko.
To trochę smutne, że musiał zrezygnować ze śpiewania. Pewnie jest mu ciężko.
Daje sobie jakoś radę. Ale możesz go pocieszyć- znów patrzę na niego nie wiedząc jak traktować jego ostatnie słowa.
Nie wiem co ci chodzi.
Nie udawaj. Wszyscy widzą, że na niego lecisz.
Co? Co cię to w ogóle obchodzi?- syczę cała w pląsach. Krzysiek się śmieje.
Och, jaka urażona. Tylko uważaj, bo moja siostra buja się w nim od kilku lat i nie daruje odebrania sobie faceta nawet swojej nowej przyjaciółeczce.
Z tego co wiem, to Karol z nikim nie chodzi- oznajmiam nieświadoma, że właśnie się pogrążam- Och, to znaczy nie interesuje się tym, ale...
Spoko, mnie to też już nie obchodzi. Dałem ci tylko taką radę.- znów czuję się totalnie skołowana zachowaniem Kamińskiego i przebiegiem rozmowy. Może dlatego pytam:
Mogę cię o coś spytać?
A nie spytasz jeśli ci nie pozwolę?- ignoruję zaczepkę. Bo to było w końcu pytanie retoryczne jakby ten osioł nie wiedział.
O co ci właściwie chodzi? Nie mogę się połapać w twoim zachowaniu i humorach. Co z tobą nie tak?
Ze mną? Nic. Byłem niemiły i ci to przeszkadzało; teraz jestem miły i też ci to przeszkadza. A ty mówisz, że to ze mną coś nie tak?
Bardzo śmieszne. Jak widzę dzisiaj humorek dopisuje.- w odpowiedzi pokazuje mi wszystkie zęby. Równe i białe. To tak na marginesie.
Tak. Też to zauważyłem.- odpowiada po chwili jakby się zastanawiał. Karol zaczyna właśnie drugą piosenkę, bo dziewczyny proszą o bis. 
Może powinieneś więcej pić. Wtedy jesteś nawet znośny.- mówię patrząc wymownie na jego szklankę z ,,colą”
Hmm? Tak myślisz? Może masz rację, bo i ty jesteś wtedy całkiem znośna.
Zmieniam zdanie. Wcale nie jesteś znośny.
To może ty się napijesz? 
O nie, dziękuje. Nie mam zamiaru wylecieć ze szkoły- wybucha śmiechem.
Ty masz wylecieć? Przecież i tak odchodzisz za trzy tygodnie. Swoją drogą już odbudowali tą waszą szkółkę?
Liceum nr 2- podkreślam- to nie żadna szkółka. Szkółką jest raczej twoja szkoła. Powinna się nazywać: szkoła dla rozpieszczonych bogaczy.- nie udaje mi się go zdenerwować, bo znowu się śmieję. Alkohol rzeczywiście mu służy.
W sumie fajnie. Lepsze to niż patronat Słowackiego.- nie wiem czemu pod wpływem jego śmiechu ja również się śmieję.
O, tu jesteś- znikąd przed nami wyrasta Sylwia szczerząc się do Kamińskiego. Nieoczekiwanie czuję się...rozczarowana. I tak poraża mnie ta myśl, że natychmiast chce odejść od Krzyśka.
Pójdę poszukać Andżeli- mówię nie wiadomo po co i do kogo- Coś długo nie wracają z Andrzejem.- Krzysiek już otwiera usta żeby coś powiedzieć. Przez moment boję się obserwując jego twarz, że chce iść ze mną . Ale z jego ust nie pada żadne słowo a jego twarz jest całkowicie beznamiętna gdy mówi dobre kilka sekund później:
Jak chcesz.- a ja stoję jeszcze przez chwilkę, bo nie mogę oderwać wzroku od łaszącej się nad nim Sylwii. W końcu, świadoma, że powinnam już iść, robię to. W tym samym momencie Karol kończy piosenkę. Odwracam wzrok w kierunku sceny i głośno bije mu brawo. Budnicka kieruje ku mnie swój bazyliszkowy wzrok i aby przekrzyczeć innych uczniów mówi głośno:
Teraz zagięłaś parol na Karola?- jest taki zgiełk, że ledwo ją słyszę. Ale nie łudzę się, że nie usłyszeli jej stojący najbliżej Krzysiek i grupka trzech dziewczyn przypatrujących się nam ciekawie. Początkowo chce zignorować zaczepkę, ale dość już postawy biernej. 
A co tobie do tego? Poza tym czy fakt, że oklaskuje jego występ jak wszyscy dookoła świadczy o tym, że chce być jego dziewczyną?
Nie udawaj takiego niewiniątka- odparowuje tamta.- Najpierw ganiasz za Krzyśkiem, a gdy z nim ci się nie udało próbujesz swoich sztuczek z jego kumplem. Kto będzie następny? Bartek?
Czy ja wiem...-udaje, że się zastanawiam- Myślałam raczej o Andrzeju. Wiesz, ma takie ładne loki.- ironizuję. Słyszę jak Kamiński parska śmiechem. Naprawdę upija się po jednym drinku? (No dobra dwóch, bo jedną szklankę już opróżnił)
Myślisz, że jesteś zabawna? Jak w ogóle możesz myśleć, że kimś takim jak ty zainteresowałby się ktoś taki jak Karol? Nie jesteś ani mądra, ani bogata. Ty nawet nie jesteś ładna!
Hej, Sylwia, daj już spokój- wtrąca się Krzysiek gdy już szykuję się do ciętej repliki. Zaraz, zaraz czy on mnie broni?
Ha, czemu mam jej dać spokój? Przecież ona lata za wszystkimi chłopakami jak jakaś pierwsza lepsza!
Teraz to już przesadziłaś- mówię ostro wkurzona .- Jeśli ktoś tu jest taką dziewczyną to tylko ty!
Jak śmiesz tak do mnie mówić?- zapowietrza się- Ty, ty...takie nic.
Skończ wreszcie z tym powtarzaniem, bo stajesz się nudna...- zaczynam decydując się ostatecznie ją pogrążyć.- ...amatorko dziecinnych wierszyków.
Co?- pyta głupio Sylwia, ale ja już wiem, że ona wie, że ja wiem (Czy coś w ten deseń. Logika nigdy nie była moją mocną stroną na macie) Krzysztof patrzy teraz to na mnie, to na nią.
Och, zamknij buzię. Taka mina nie dodaje ci inteligencji. Obydwie dobrze wiemy o czym mowa. 
Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale...
Czyżby? W takim razie mam to powiedzieć tu i teraz?- panika w jej oczach aż...kuje moje
Nie!- mówi gwałtownie i dodaje już spokojniej- Nie będę słuchać tych bzdur
O co chodzi?- wtrąca się ponownie Krzysiek mamroczący pod nosem jakieś wtrącenia na które żadna z nas nie reaguje. Tak jesteśmy skupione na naszej prywatnej potyczce.
Bzdur? Może on- wskazuje ręką na Kamińskiego sam o tym zdecyduje.
Ty wredna suko!- tamta już chce się na mnie rzucić z rękoma gdy skutecznie unieruchamia ją Karol. Jak zawsze zjawia się w odpowiednim momencie. 
Uspokój się Sylwia!- drze się na nią potrząsając za ramiona- Odbiło ci? Chcesz jej zrobić krzywdę i wylecieć ze szkoły?- to ostatnie stwierdzenie powoduje, że przestaje się wyrywać.
Ale ona kłamie na mój temat i mnie obgaduje...- już chce się wtrącić, że nic przecież nie powiedziałam, ale Karol daje mi znak oczami, żebym nic nie mówiła. Uśmiecham się do niego lekko i kiwam głową w geście zrozumienia.
Choć ze mną.- mówi do Sylwii- Marlena cię szukała.
Ale...- nie ma szansy dodać coś więcej. 
O co tak wkurzyła się Sylwia?- słyszę głos Krzyśka gdy znów zostajemy sami. Oczywiście to pojęcie względne, bo niedaleko tańczą inni. Ale przynajmniej nie jesteśmy w granicy słuchu.
A skąd mam wiedzieć?- wzruszam ramionami- Nie sprawia na mnie wrażenia osoby zrównoważonej.- Tym razem Kamiński się nie śmieje. To jest pijany czy nie?
Ty coś wiesz.- stwierdza tylko patrząc na mnie, a ja czuję jakbyśmy byli tutaj sami. Śmieję się trochę sztucznie.
A co niby mam wiedzieć? Że ma pryszcza na tyłku albo szósty palec u nogi?- Ale on nie daje się zbyć.
Ona bała się, że powiesz mi coś na jej temat. Co takiego o niej wiesz?
Już ci mówiłam, że nic. A teraz przepraszam, ale idę poszukać Izy i Andżeli.- robię parę kroków wstecz, ale Krzysiek łapie mnie za rękę. Jestem tak zszokowana, że reaguje z tempem osoby upośledzonej.
Zabierz rękę. Powiedziałam ci, że nic nie wiem.
Owszem wiesz.
Aleś ty uparty jak osioł.- mamroczę próbując wyrwać dłoń. Przypomina mi się nasza rozmowa w hali niczym deja vu.- Puszczaj albo się wkurzę. Dlaczego stale musisz mnie irytować?
To powiedz to, czego chcę i dam ci spokój.
Zawsze tak mówisz a potem jakimś cudem na ciebie trafiam. 
Trudno się dziwić, skoro latasz za moim kumplem.
Za nikim nie latam! Czy według ciebie latam za każdym chłopakiem z którym rozmawiam?
Nie, bo za mną przecież nie latasz.
To było retoryczne pytanie, idioto- syczę wyrywając dłoń. I chwili gdy mierzymy się z Kamińskim wściekłymi spojrzeniami niczym bokserzy na ringu wraca Karol.
Wszystko w porządku?- pyta patrząc na nas.
Tak. A co ma być nie w porządku?!- odpowiada Krzysiek odchodząc od nas i w ogóle z sali. Karol marszczy brwi.
Znów się ścielicie? Przepraszam jeśli ci naubliżał.
Nic się nie stało. Po prostu trochę się upił i ...- to się nazywa załagodzenie sytuacji- To znaczy nie jest pijany, ale...- daje sobie spokój z wyjaśnieniami- Nieważne. Nie wiesz gdzie są moje dziewczyny?
Andżela tańczy koło sceny, a Iza pewnie z Bartoszem, bo jego też nie ma. Dużo wypił?
Chyba dwie szklanki, ale z domieszką coli. 
Cholera, czy on chce wylecieć? Chyba powinienem go znaleźć i zawlec do pokoju zanim złapie go Wiernicki. 
Daj spokój, nic mu nie będzie. Poza tym nie wywalą go ze szkoły przed samą maturą.- Karol patrzy na mnie z wahaniem, ale po chwili w jego twarzy widzę, że daje za wygraną. Naprawdę jest świetnym kumplem i jeśli ten idiota Krzysiek tego nie docenia to jego problem.
Masz rację. To ostatni dzień wycieczki. Powinniśmy się jakoś pobawić. Masz ochotę zatańczyć?
Pamiętasz co mówiłam o śpiewaniu? To samo dotyczy mojego tańczenia.- Zawadzki śmieje się.
Daj spokój, na pewno nie jest tak źle.
Uwierz mi, że jest. Swoją drogą to ty świetnie śpiewasz.- próbuję zmienić temat.
Dziękuje- odpowiada niemal nieśmiało, ale patem psuje efekt szczerząc się jak małe dziecko. Mi też nie udaje się opanować śmiechu. Kierujemy się do wyjścia sali.- Chcesz wyjść na spacer? W środku jest trochę duszno. Poza tym, może natkniemy się na naszą gruchającą parkę. Kiwam głową. Gdy jesteśmy już w kurtkach na zewnątrz pytam go:
Myślisz, że Iza jest z nim bezpieczna?
Z Bartkiem? No jasne, że tak. Z tego co wiem nie jest żadnym gwałcicielem czy mordercą.
Wiesz, że nie o to pytam- przewracam oczami.
Wiem i odpowiedź jest taka sama. Wiesz, że wspominał coś o zerwaniu z Karoliną? Myślałem, że żartuje gdy pytał czy gdy wyśle jej SMS-a to będzie w porządku, ale okazało się, że nie.
Żartujesz? Chciał zerwać z dziewczyną przez SMS?
W sumie to chciał zadzwonić- szturcham go lekko w ramię.- Ej, to bolało.
Bo miało. Poza tym to mnie nie uspokoiło. Jaki chłopak chce zerwać z dziewczyną telefonicznie?
Umiesz zagiąć człowieka. Czy wiesz, że na twoje pytania nie ma dobrej odpowiedzi?- znów się śmieje.
Może trochę. Ale nie chce żeby Iza cierpiała gdy po trzech tygodniach się nią znudzi i znajdzie sobie inną.
Hmm, wiesz nigdy nie chodził z dziewczyną poniżej miesiąca. Ale tak na poważnie, to myślę, że nie masz powodów do obaw. Nie wszyscy bogaci chłopcy są rozpieszczeni.
Aż tak łatwo mnie rozszyfrować?- czuję się lekko zażenowana.
To nie ja wciąż powtarzam: te rozpieszczone dzieciaki z brylantowego liceum
Hej, przynajmniej nie spalone żebraki- odcinam się.
Masz rację. Jestem trochę nie fair- żartobliwie klepie mnie po ramieniu, a ja po raz kolejny zastanawiam się czemu tak dobrze mi się z nim rozmawia. Przecież znam go nieco ponad miesiąc.
Nie, ty też masz rację. Przez Sylwię i inne jej podobne czas spędzony w waszej szkole nie był dla mnie zbyt przyjemny.
I przez Krzyśka, co?- pyta poważnym tonem.
Chyba to pytanie nie wymaga odpowiedzi.- uśmiecham się lekko melancholijnie.
Nieźle dał ci w kość.- stwierdza
Bez przesady. Nie mam zamiaru zamknąć się w sobie, popaść w depresję czy popełnić samobójstwa. Jestem ulepiona z trochę twardszej gliny- żartem próbuje wrócić do żartobliwego tonu, bo oczy Karola wydają się być zbyt przenikliwe. Mam wrażenie jakby czytał w mojej duszy. Poza tym nie chcę rozmawiać o Krzyśku.
A już chciałem zaoferować ci dobre antydepresanty.
Jak widzisz nie ma takiej potrzeby.- uśmiecham się do niego a on robi to samo. Przez chwilę idziemy w milczeniu, aż w końcu odzywa się:
Wiesz, tak naprawdę to chciałem z tobą o czymś porozmawiać.- unoszę pytająco wzrok- Bo widzisz...- zaczyna drapiąc się za uchem w geście zdenerwowania-...chciałbym cię o coś poprosić. Tylko, że to jest dość...dziwne.
Śmiało, obiecuje, że nie ucieknę z krzykiem- próbuję go ośmielić, bo pobudził moją ciekawość. O co może mnie poprosić?
No, bo wiesz w sumie to znamy się dosyć krótko i dlatego właściwie nie jestem pewien czy powinienem.- znów milknie- Nie, zapomnij o tym.
Żartujesz? Teraz będę się tym gryzła przez całą noc.
Nie, to naprawdę był głupi pomysł. Przepraszam.
Za co mnie przepraszasz? Przecież nic nie powiedziałeś.
No tak. Masz rację.
Naprawdę nie zamierzasz mi teraz nic powiedzieć? Przecież obiecałam, że cokolwiek by to nie było to się nie obrażę.
Uwierz mi, że się mylisz. Możemy o tym zapomnieć?
Nie, bo ty to zacząłeś. Nie znoszę takich momentów, bo strasznie się wtedy irytuje. 
Więc zmieńmy temat. Chciałaś znaleźć Izę, tak? Chyba wiem gdzie mógł ją zabrać Bartek. Wracajmy.- znów chce poprosić albo żądać żeby powiedział mi o co chodzi, ale zamiast tego ciekawi mnie coś jeszcze.
Skoro nie chcesz mi powiedzieć tego co wcześniej zamierzałeś to może powiesz mi chociaż dlaczego zmieniłeś zdanie?- stoję w miejscu przed drzwiami czekając na odpowiedź. 
Po prostu zrozumiałem, że to głupi pomysł.
Ale dlaczego?- nieco dziwnie rozmawia się nie wiedząc właściwie o czym.
No, bo to byłoby nie fair względem ciebie. Poza tym Krzysiek...- urywa nagle
Krzysiek? A co on ma z tym wspólnego? To przez niego nie możesz mi czegoś powiedzieć?- Karol nadal milczy i dopiero gdy słyszę czyjeś kroki uświadamiam sobie, że ostatnia fraza Karola była reakcją na przyjście Kamińskiego i nie miała nic wspólnego z tematem rozmowy.
Nie przeszkadzajcie sobie- odzywa się tamten lekko bełkotliwym, pełnym ironii tonem- Zaraz możecie znów mnie obgadywać. 
Stary, przecież nikt cię tu nie obgaduje- odzywa się Karol.
Jasne.- odpowiada Krzysiek.- Swoją drogą to dziwi mnie, że nie masz ciekawszych tematów do rozmowy ze swoją dziewczyną.
Krzysiek, Aga nie jest moją dziewczyną.
Moją też nie więc w czym problem?!- krzyczy trochę bez sensu. Czy ja twierdziłam dzisiaj, że wstawiony jest bardziej normalny i milszy? No cóż, zmieniam zdanie- Daj mi przejść!- drze się. Karol daje za wygraną i go przepuszcza. Gdy wchodząc do środka głośno zatrzaskuje drzwi Karol odzywa się do mnie:
Sory, muszę iść za nim żeby nie zrobił niczego głupiego. Wiesz zazwyczaj unika alkoholu, bo ma słabą głowę. Nie wiem co go dzisiaj podkusiło.
Nie ma sprawy. Idź. Ale pamiętaj, że dokończymy tę rozmowę.
Jasne- odpowiada i już go nie ma. A ja stoję jeszcze na zewnątrz oparta o ścianę budynku i zastanawiam się o co mogło chodzić Krzyśkowi. O dziwo, w ogóle nie zastanawiam się o co chciał mnie prosić Karol.

Od nienawiści do miłości ✔Where stories live. Discover now