Rozdział 29

1K 35 5
                                    

Po opuszczeniu załogi zaczęliśmy szukać w mieście jakichkolwiek ludzi. Było w nim bardzo pusto i cicho.  Każdy z nas dzierżył broń w dłoni w razie nagłego ataku. Czekaliśmy na Eustachego, który sprawdzał ostatnie okno w jednym z domów. 

-Nie tu też nikogo nie ma, to co wracamy?-zapytał chłopiec

Spojrzeliśmy na niego wraz z Edmundem i Kaspianem.

-Zostań! Możesz osłaniać tyły...albo coś-odrzekł Edmund

-A tak-powiedział chłopak biegnąc w naszym kierunku.

-Dobra myśl, nareszcie myślisz logicznie drogi kuzynie-dodał Scrubb

Wyciągnęłam swój mały sztylet, aby blondyn miał czym się bronić. Podałam go chłopcu i odeszłam za resztą.

-Dobra osłaniam was, spokojna głowa -zaczął zapewniać nas chłopak

Weszliśmy ostrożnie  do budynku a blondyn został na zewnątrz. Zaczęliśmy oglądać budowlę w której jesteśmy i upewniając się, że nikogo tu nie ma.

-Jakby co to ja mogę wracać-mówił Eustachy na zewnątrz

Zauważyliśmy pewną księgę w której zapisane były czyjeś imiona i nazwiska.

-Ciekawe co to za ludzie-powiedziała Łusia

-I dlaczego ich wykreślono?-zdziwił się Edek

-Chodziło chyba o jakieś opłaty-dodałam

-Łowcy niewolników-rzekł Kaspian zerkając na nas

Nagle zaczęły bić dzwony a z lin zaczęli zjeżdżać uzbrojeni mężczyźni. Szybko nas otoczyli i zaczęli atakować. Walczyliśmy dopóki nie usłyszeliśmy krzyku. Odwróciliśmy się w stronę z której dobiegał głos. Zobaczyliśmy Eustachego, który był trzymany przez mężczyznę. Przy szyi chłopaka znajdował się mój sztylet.

-Jeśli nie chcecie żeby ta baba znów zaczęła się wydzierać to dobrze wam radzę rzućcie broń-powiedział nieznajomy

-Baba? Ja?-odrzekł oburzony Eustachy

-Jazda!-krzyknął mężczyzna mocniej przykładając ostrze do szyi chłopca

Razem z Łucją opuściłyśmy miecze a chłopaki chwilę po nas. Łowcy pozakuwali nas w kajdany. Zaczęliśmy się z nimi szarpać co nie miało większego sensu.

-Dziewczyny dajcie na rynek, a chłopaczków do lochów-zarządził oprawca Eustachego

-Posłuchaj bezczelny durniu, jestem twoim królem!-odrzekł wściekły Kaspian

Edmund próbował się wyrywać, ale jeden z łowców mocno go spoliczkował.

-Ała!-krzyknął Eustachy

-Zapłacicie za to-odrzekł Edmund

-Wręcz przeciwnie, to ktoś inny zapłaci nam za waszą wolność-powiedział mężczyzna

Łowcy zaczęli nas rozdzielać.

-Edmund!-krzyczałyśmy z Łusią

-Kate! Łucja!-krzyczał chłopak

Każdy z nas próbował się wyrwać, lecz na próżno. Nagle poczułam mocne uderzenie w głowę i zobaczyłam ciemność.



Obudziłam się na targu, gdzie sprzedawano ludzi jako niewolników. Obok mnie była Łusia i Eustachy. Po godzinie zostałam kupiona przez starszego mężczyznę. Mój "właściciel" stwierdził, że zostaniemy tu jeszcze chwilę. Bardzo szybko po mnie zostały sprzedane 4 dziewczyny i Łusia. Następnie przyszedł czas na Eustachego. Mimo wszelkich starań łowcy nikt nie chciał kupić chłopaka.

-No dalej kto zacznie licytacje?-zapytał niecierpliwe

Zobaczyłam Edmunda i Kaspiana, którzy byli gdzieś prowadzeni. Chłopacy także nas zauważyli.

-Ja chętnie go wezmę i przy okazji wezmę się za was-powiedział Ryczypisk, który przybył nam z pomocą wraz z resztą Narnijczyków

-Za Narnie!-krzyknął

Mężczyzna który mnie zakupił mocno złapał mnie za ramię natomiast bardzo szybko udało mi się wyrwać z jego uścisku i uderzyć go kajdankami na moich rękach prosto w twarz. Ryczypisk szybko uwolnił mnie i Łucje, abyśmy mogli dobyć miecza. 

-Dzięki wielkie, jesteś niesamowity-powiedziałam

-Do usług- odrzekła szybko mysz

Zauważyłam jak pewien mężczyzna atakował Edka mieczem a chłopak był w kajdankach. Szybko podbiegłam do mężczyzny od tyłu i zanim się odwrócił dźgnęłam go ostrzem. Wyciągnęłam kluczyki strażnikowi i uwolniłam Edka. Chłopak szybko mnie pocałował po czym chwycił broń i ruszył walczyć. Mieszkańcy miasta przyłączyli się do walki razem z nami co ułatwiło nam zadanie pokonania ich. Po skończonej walce Edek szybko podszedł do mnie i do Łusi.

-Nic wam nie jest?-zapytał 

-Nie, wszystko w porządku- odpowiedziała Łusia

Chłopak złapał mnie za rękę i razem z resztą wracaliśmy na statek dopóki nie usłyszeliśmy jak ktoś woła Kaspiana. Mężczyzna został powstrzymany przez Driniana, aby nie podszedł zbyt blisko.

-Wasza Wysokość, moją żonę zabrali dzisiaj rano-powiedział

Nagle zza niego wybiegła mała dziewczynka, która szybko chwyciła się swojego ojca.

-Puść go Drinian-powiedział Kaspian

-Błagam weźcie mnie ze sobą-prosił mężczyzna

Jego córka nie chciała go zostawić. Nawet oznajmiła, że chce  z nami płynąć, ale ojciec jej surowo tego zabronił. Mężczyzna zapewnił Kaspiana, że zna te wody co ostatecznie przekonało Kaspiana do zabrania go z nami. Zrobiło mi się przykro z powodu jego córki, która nie dość że straciła matkę ujrzy jak jej ojciec odpływa bez niej. Zauważyłam jak w naszą stronę kieruje się starszy mężczyzna z mieczem w dłoni.

-Panie mój, królu!-krzyknął

-Kto to?- zapytałam spoglądając na Edka

-Później ci wyjaśnię-odpowiedział

-Podarował mi go niegdyś twój ojciec, wszystkie te lata bezpiecznie przeleżał w pieczarze-mówił

-To stara narnijska klinga-powiedział zachwycony Edek

-Pochodzi ze złotego wieku, wykuto siedem takich mieczy. Były darem Aslana dla obrońców Narnii. Twój ojciec powierzył nam pieczę nad nimi. Proszę weź go, oby dobrze ci służył.-powiedział starzec kierując miecz w stronę Kaspiana

Władca zabrał miecz od mężczyzny i przyglądał mu się przez chwilę. Lud zaczął wiwatować na cześć króla.

-Dziękuję ci, odnajdziemy mieszkańców twojego domu-powiedział Kaspian

Kaspian zaczął odchodzić, ale po chwili zatrzymał Edka i podarował mu miecz. Edmund oglądał ostrze a my poszliśmy w kierunku statku.

Przyjaciel czy miłość? E.PWhere stories live. Discover now