Rozdział 17

1.5K 44 10
                                    


Wraz z karłem weszliśmy do łódki. Usiadłam koło Edka i zaczęliśmy płynąć. Pomiędzy nami trwała niezręczna cisza. Oparłam głowę na ramieniu Edka a on mnie objął. Spojrzałam na drzewa, które w ogóle się nie ruszały.

-Co one tak stoją?-zapytała Łusia.

Karzeł spojrzał na dziewczynę a następnie na drzewa.

-To drzewa. Co mają robić?-zapytał.

Podniosłam głowę z ramienia Edka i spojrzałam na Zuchona.

-Kiedyś tańczyły.-powiedziałam.

Karzeł zwrócił swój wzrok w moim kierunku.

-Niedługo po waszym odejściu najechali nas Telmarowie. Niedobitki naszych uszły do puszczy a drzewa ukryły się w sobie tak głęboko, że zamilkły na wieki.-powiedział karzeł.

-Nie rozumiem, czemu Aslan do tego dopuścił?-zapytała najmłodsza.

-Aslan? On nas porzucił tak samo jak wy.-powiedział.

Tym tekstem strasznie mnie zdenerwował.  Spojrzałam na niego zabijając go wzrokiem na co Edek mnie szturchnął.

-Nie chcieliśmy stąd odchodzić-powiedziałam.

-Jakie to teraz ma znaczenie?-zapytał karzeł.

-Zaprowadź nas do Narnijczyków, zobaczysz.-powiedział Piotr.

Każdy z nas pogrążył się w dyskusji. Przez chwilę rozmawiałam z Łusią o tym, jak moglibyśmy pomóc Narnijczykom. Miałyśmy tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi. Jedyne co nam zostało to czekać. Łucja zaczęła rozmawiać z Zuzką.

-I jak życie z myślą, że znowu będziemy musieli walczyć?-zapytał Edek.

-Szczerze, okropnie.-odpowiedziałam.

-Już raz daliśmy radę, teraz też damy.-spojrzał na mnie z zmartwieniem.

-Sami na pewno nie damy damy rady.-odpowiedziałam.

-Co masz na myśli?-zapytał chłopak.

-Aslan musi nam pomóc, inaczej nie damy sobie rady.-powiedziałam.

Chwilę później dopłynęliśmy do brzegu. Każdy z nas zaczął wychodzić. Zaczęliśmy wyciągać łódkę. Nagle usłyszałam jak Łucja z kimś się wita. Spojrzałam w tamtą stronę z resztą jak jej rodzeństwo. Zaczęłam powoli podchodzić w stronę dziewczyny. Czułam, że coś złego może się stać.

-Proszę się cofnąć Wasza Wysokość.-powiedział Zuchon.

Kiedy dziewczyna odwróciła się w stronę karła niedźwiedź zaczął biec w jej stronę. Szybko do niej podbiegłam, złapałam i zaczęłam ciągnąć ją za sobą. Zuza sięgnęła po łuk i strzały. Niestety Łucja potknęła się o sukienkę i przewróciła się a ja razem z nią. Niedźwiedź był coraz bliżej nas.

-Strzelaj! Zuza strzelaj!-krzyczał Edek.

Kiedy niedźwiedź był już bliżej nas schowałam młodszą Pevensie za sobą. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Zamknęłam oczy razem z Łusią czekając na najgorsze. Nagle usłyszałam, że coś upada koło nas. Spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam martwego niedźwiedzia. Okazało się, że Zuchon zabił zwierzę. Piotr i Edek zaczęli biec w naszym kierunku.

-Dlaczego nie posłuchał?-zapytała zdezorientowana Zuza.

-Pewnie był bez śniadania.-powiedział pogardliwie Zuchon.

Edek i Piotrek pomogli nam wstać. Edmund mocno mnie przytulił tak, żebym nie widziała martwego zwierzęcia. Piotr i Edek wyciągnęli miecze w kierunku zwierzęcia. 

-Edek on nie żyje.-powiedziałam spokojnie.

Chłopak na moje słowa mocniej mnie przytulił do siebie.

-Dziękuję.-powiedziałyśmy z Łucją.

Karzeł spojrzał się na nas. Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.

-Zwykły niedźwiedź?-zapytał Ed.

-Chyba wcale nie umiał mówić.-powiedział Piotrek.

-Tak długo traktowano go jak dziką bestię, aż w końcu się nią stał. Dziś Narnia jest chyba mniej przyjazna niż za waszych czasów.-powiedział karzeł.

Karzeł zaczął rozcinać zwierzę a ja, Łucja i Zuzka odwróciłyśmy wzrok. Chłopacy zabrali nas stamtąd, abyśmy tego nie widziały. Łucja podeszła do mnie i przytuliła się.

-Dziękuję.-powiedziała. 

Objęłam ją mocniej.

-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się do najmłodszej.

Zuzka podeszła do nas i mocno nas przytuliła.

-Nawet nie wiecie jak się o was bałam.-powiedziała.

-Nic nam nie jest.-położyłam dłoń na jej ramieniu.

Kiedy karzeł do nas przyszedł ruszyliśmy w dalszą drogę.

Przyjaciel czy miłość? E.PWhere stories live. Discover now