Rozdział 20

1.3K 39 2
                                    

Wcześnie rano Piotr przedstawił nam swój "genialny" plan. Tak jak mówił Edmund będę razem z nim na jednej z wieży. Mieliśmy zaatakować w nocy. Stwierdziłam, że pójdę poćwiczyć przed atakiem, zapytałam Zuzkę czy pójdzie ze mną. Dziewczyna bez problemu się zgodziła. Zaczęłyśmy iść spacerkiem w stronę pola ćwiczebnego.

-Jak myślisz ten plan wypali?-zapytała dziewczyna

-Mam mówić szczerze czy to co chcesz usłyszeć?-zapytałam

Dziewczyna spojrzała na mnie wymownie.

-Zuza to nie ma prawa wypalić, mamy bardzo małą armię a Telmarów jest co najmniej 3 razy więcej niż Narnijczyków.

Dziewczyna skinęła głową.

-Właśnie tego najbardziej się obawiam, że dojdzie do bardzo dużej straty w liczebności Narnijczyków-odparła dziewczyna

-Powiedz to twojemu bratu-odpowiedziałam

Chwilę później zaczęłyśmy ćwiczyć. Po chwili przyszedł Kaspian wraz z Edmundem. Zuza podeszła do Kaspiana i postanowiła z nim ćwiczyć przed atakiem na zamek.

-Zostawiła mnie, normalnie zaraz zacznę płakać-powiedziałam do Edmunda

Chłopak zaczął się śmiać, Kaspian i Zuza usłyszeli to i spojrzeli w naszym kierunku.

-Spokojnie wszystko jest pod kontrolą, ćwiczcie dalej-zwróciłam się do nich

-Nie mogłem się powstrzymać-odparł Edek.

-Nie mam pojęcia czy wiesz, ale uświadamiam ci, że za kilka godzin ruszamy na wojnę więc weź się do roboty-szturchnęłam chłopaka

Edek zaczął mówić coś pod nosem a ja zaczęłam ćwiczyć. Godzinę przed wylotem poszłam się szykować. Kiedy zakładałam swój naszyjnik, który pozwala mi zmieniać się w inne zwierzęta, ktoś zapukał. Okazało się, że to Łucja.

-Coś się stało?-zapytałam zatroskana dziewczynę

-Boję się, że coś wam się stanie-powiedziała smutna

Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.

-Obiecuję, że twoje rodzeństwo i ja wrócimy cali i zdrowi.

-A Narnijczycy?-zapytała

Westchnęłam ciężko i powiedziałam do Łusi:

-Wiesz, że nie mogę ci tego obiecać Łucja

Zobaczyłam, że wszyscy zaczynają się powoli zbierać. Przytuliłam jeszcze raz szybko najmłodszą Pevensie i zaczęłam kierować się w stronę miejsca zbiórki. Zobaczyłam tam Edmunda i gryfa na którym mieliśmy lecieć.

-Pamiętajcie, że mamy czekać na znaki od Edka i Kate-przypominał plan Piotr

Edek pomógł mi wsiąść na gryfa, a później usiadł przede mną. Zaczęliśmy lecieć. Przytuliłam się do chłopaka pewna obaw.

-Nic ci się nie stanie, nie bój się-zapewniał mnie chłopak

Szybo zeskoczyliśmy na jedną z wieży.  Edek zaczął dawać znaki latarką. Wtedy Piotr wraz z resztą zaczęli lecieć w kierunku twierdzy. Pokonałam kilku wartowników, którzy chcieli zaatakować Edka. Następnie czekaliśmy. Nie obyło się też bez żadnych problemów. Edmund wypuścił swoją latarkę przez co mieliśmy spore problemy, ale udało nam się to naprawić. W pewnym momencie zobaczyłam jak na polu bitwy jest coraz więcej Telmarów. 

-Edek...nie gniewaj się, ale muszę im pomóc-zaczęłam kierować się w stronę wyjścia

-A ty gdzie?!-krzyknął za mną Edmund

-Biegnij, dam sobie radę-uśmiechnęłam się do chłopaka

Nim zdążył złapać mnie za nadgarstek, zamieniłam się w lwicę i zaczęłam atakować Telmarów. Narnijczycy walczyli już na polu bitwy. Zaczęłam im pomagać. Po jakimś czasie zobaczyłam, że Telmarzy zabijają co raz więcej naszych ludzi. Piotr widząc to zarządził odwrót. Szybko podbiegłam w stronę bramy, aby ją podtrzymać w postaci lwicy, pomógł mi także pewien minotaur, ponieważ Telmarowie nakazali zamknąć bramę.

-Co ty wyprawiasz?! Uciekaj póki możesz!-zaczęłam wydzierać się na minotaura.

Zignorował on moje słowa i dalej mi pomagał. Z każdą kolejną sekundą ja i minotaur byliśmy bardziej zranieni przez strzały.

- Królowo już dłużej nie wytrzymam, wybacz mi-odparł minotaur wypychając mnie z pola bitwy i upadł pod ciężarem bramy.

-Nie!-krzyknęłam widząc jak Telmarzy zaczynają zabijać resztę istot.

Spojrzałam na minotaura, który pomógł mi się stamtąd wydostać:

-Dziękuję ci przyjacielu i wybacz mi, że nie byłam w stanie ci pomóc, tak jak ty pomogłeś mi.

Miałam wolną drogę ucieczki jednak stałam i patrzyłam na stworzenia, które oddałyby wszystko za to, aby być wolne.Z moich oczu poleciały łzy. Mimo wszystko czekałam na Ryczypiska. On i jego przyjaciele przez to jakich są rozmiarów zdołali się wydostać. Zaczęłam wracać do kopca.



Nastał ranek a z tego co mi się wydaje to zabłądziłam. Zaczęłam czuć się co raz gorzej. Miałam straszne wyrzuty sumienia, że nie mogłam pomóc innym Narnijczykom. Czułam, że powoli zaczynam tracić siły. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i zemdlałam.






Przyjaciel czy miłość? E.PWhere stories live. Discover now