Rozdział 15

4.1K 157 122
                                    


-Jakieś ostatnie życzenie? A może chcesz żebym przekazał coś twojemu panu?- słyszę, gdzieś w oddali głos, po chwili widzę jak klęka obok mnie, owija sobie dookoła rąk linkę.

Przełykam ślinę

-Wal się!- warczę, resztkami sił.

Zamykam oczy, czyli mój los dobiega końca, próbuję przywołać najmilsze wspomnienia z mojego dzieciństwa.

Czuję jak wokół mojej szyi, zaciska się pętla, nie stawiam oporu... Zaczynam się krztusić... brakuje mi już tlenu...

Kto by pomyślał że taki będzie mój koniec...


Łapanie powietrza... Jego uśmiechnięta twarz wpatrująca się we mnie z satysfakcją... Świat wiruje dookoła mnie... Nie mam już czym oddychać...Ciemność...Poluźnienie liny...

-Co kur...- słyszę, gdzieś w oddali blondyna głos. Z kimś się szamota.

-Nathan?- wołam przerażona, czyżby wrócił na czas i zdołał mnie uratować.

Huk...Coś uderzyło z mocnym impetem, czyjeś ciężkie ciało mnie przygniotło... Panikuję, co się dzieje...

-Pomocy, nie mogę oddychać...- mówię z płaczem w głosie, próbuję się uwolnić...

-Już spokojnie - łapię powietrze, przerażona otwieram oczy.

-Skąd się tu wziąłeś?

-Dasz radę wstać?- rozglądam się dookoła.

-On nie żyje? -mówię z przerażeniem w głosie, a przez moje ciało przechodzą ciarki.

Zerkam ukradkiem na mężczyznę, po jego włosach przez skroń, aż na ziemię spływa stróżka krwi.

-Musimy już iść.- mówi stanowczym tonem.

-Dokąd? - pomaga mi się podnieść 

-Ała - syczę i spoglądam na poranione dłonie.

-Później opatrzę ci rany, musisz wytrzymać, chodź...- zbywa moje pytanie i puszcza mnie przodem, ledwo się poruszam całe plecy mnie pieką.

-Nie zabieraj niczego, kieruj się do wyjścia - ponagla mnie.

-A jego ciało tak zost...- odwracam się, strach mnie paraliżuje, widzę blondyna, który zbliża się w naszym kierunku.

Sam widzi moje przerażenie, sprawnym ruchem odwraca się do tyłu... Ale jego szyja została owinięta przez sznur. Próbuje się wyswobodzić z uścisku.

Stawiam krok w jego kierunku, ale w ostatniej chwili jego krzyk mnie powstrzymuje.

-Uciekaj!

Robię to co każe, potykając się o nogi zaczynam biec.

Z impetem otwieram drzwi i wybiegam.

Moje poobijane ciało odmawia posłuszeństwa, zmuszam się do truchtu,  jeśli teraz nie ucieknę to już po mnie.

- Zatrzymaj się! - z zamyślenia wyrywa mnie głos, nie rób tego, proszę, biegnij dalej...

- Inaczej on zginie...- moje serce zamiera, odwracam się za siebie.

Widzę z oddali jak trzyma przy Sama gardle nóż, jego twarz pokrywa krew, nie wiem do kogo należy.

-Biegnij - mówi ostatkiem sił.

Nieznajomy 3Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon