Rozdział 10

4.6K 190 98
                                    


To koniec mojej normalności, a zaczęcie nowego rozdziału u wrót piekła.

Mijamy pola i lasy, po dłuższej chwili milczenia zbieram się w sobie i odzywam.

-Mogę zobaczyć rodziców po raz ostatni?- pytam skruszonym głosem.

-Co będę miał z tego?- odpowiada nie wzruszony.

-Czego chcesz?- przysuwam twarz bliżej szyby.

-Żebyś mnie pokochała i była moja na zawsze, nic więcej.

Czuję ukłucie w żołądku, zastygam w bezruchu. 

-Nigdy cię nie pokocham- szepczę.

-Kruszyno wszystko w twoich rękach.- gładzi mnie ręką po kolanie, na co przechodzą mnie dreszcze. Zrzucam ją i odsuwam się.

-Jak na razie działasz na niekorzyść dla siebie. Musisz pokazać mi, że zależy ci na mnie.- prycham

Nie wytrzymam tego, jestem z nim może jakieś 20 minut, a już mam dość. 

Nagle zatrzymuje się na parkingu.

-Czemu się zatrzymaliśmy?- otwiera drzwi i bez słowa wysiada, okrąża auto, ciągnie za klamkę.

-Wysiadaj- wyciąga do mnie rękę, podaje mu ją bez sprzeciwu, boję się, że zrobi mi krzywdę. Jesteśmy na jakimś uboczu, nastolatka zdana na swojego porywacza, nikt mnie nie uratuje.

Prowadzi mnie do bramy, jednym pchnięciem otwierają się ciężkie metalowe drzwi, moim oczom ukazuje się paręnaście, a może nawet parędziesiąt grobów, zimny wiatr uderza w moją twarz. 

-Po co tu przyszliśmy? Chcesz mnie zabić i pochować na tym cmentarzu?

-Spełniam twoją prośbę- ciągnie mnie za rękę. 

Po przejściu na drugi koniec cmentarza stajemy za dużym pniem drzewa, tak że ledwo nas widać. Nie rozumiem po co mamy się w ogóle chować, jak i tak nie ma tu nikogo.

 Rozglądam się dookoła i próbuję zrozumieć zamiary Nathana. 

-O co...- pytam podenerwowana, na co zasłania mi ręką buzię, wędruję za jego wzrokiem i dostrzegam, kilka grobów od nas postać, lecz nadal nie rozumiem co ja mam z tym wspólnego.

Próbuję wytężyć wzrok, drobna kobieta ubrana na czarno w okularach z bukietem kwiatów pochyla się nad grobowcem. Przesuwam się krok w przód i przez moją nieuwagę staje na gałęzi, która po chwili pęka i robi nie potrzebnego hałasu. Kobieta zdezorientowana odwraca się za siebie i ogląda dookoła, jakby czegoś się bała. Odruchowo cofam się w tył i uderzam o twardą klatę mężczyzny za mną, staje w bezruchu i próbuję nie drgnąć. 

Kobieta spogląda w naszym kierunku, zsuwa odrobinę okulary z nosa, ale to nic jej nie daje,nie widzi nas, lecz ja ją widzę bardzo dokładnie, moje serce zamiera.

-Mama...- szepczę, adrenalina buzuje w moich żyłach, nie zastanawiając się ani chwili dłużej, moje nogi ruszają naprzód przed siebie.

 Silna ręka oplata się wokół mojej talli i zdecydowanym ruchem ciągnie mnie w tył, przez co ponownie uderzam w mężczyzny klatę.  Nie mogę nic zrobić nogi mam jak z waty, stoję nadal dzięki szczelnemu uścisku Nathana.

-Zapomnij mała- szepcze mi do ucha, czuję ciepły oddech na karku, który rozchodzi się po całym ciele. Kobieta zabiera rzeczy i szybkim krokiem opuszcza cmentarz, czujnie obserwując otoczenie.

Dławię się łzami to nie może być prawda, słabo mi, ledwo łapię powietrze. 

-Chciałaś żebym zabrał cię do rodziców- przechodzą mnie ciarki.

Tata nie mógł umrzeć, czuję jak moje serce rozpada się na drobny mak, już nie da się go pozbierać do całości to koniec.

Wyrywam się z jego szczelnego uścisku i biegnę ile sił w nogach przed siebie, upadam tuż przed grobem, widzę wygrawerowany napis imienia i nazwiska taty. Krzyczę ile sił w płucach...

-Boże dlaczego, dlaczego mi to zrobiłeś...tato..., to nie może być prawda...!- gardło pali mnie od łez.

-Nie dam rady...- drżącą ręką próbuję zasłonić usta i zagłuszyć szloch, co i tak nie pomaga. Cała się trzęsę.

-Wracamy, za dużo przeżyć jak na jeden dzień.- łapie mnie za ramię, wyrywam się z jego uścisku, podpieram o grób i wstaję.

-Zostaw mnie... dlaczego mi to zrobiłeś...?! To wszystko twoja wina, zabiłeś mnie! Nienawidzę cię słyszysz?!- krzyczę na całe gardło, bijąc go przy tym pięściami w tors.

-Dość tego.- mówi stanowczym tonem, łapie mnie za ręce i kieruje się w stronę wyjścia.

Nie stawiam oporu, nie mam na to siły. Już nic gorszego nie może mnie spotkać.

Trzask drzwi, odpalenie silnika i dalsza podróż w nieznajome. Chciałabym móc zniknąć, na zawsze, nie pozostawiając po sobie żadnego znaku. 

Próbuję zapamiętać jak najwięcej trasy, chociaż sama nie wiem po co mi to, wszystko jest przeciwko mnie, nawet moje powieki, które z minuty na minutę stają się coraz cięższe, z którymi przegrywam pojedynek, sen pochłonął mnie w mroczność.


                                                                                           ***

Cześć słoneczka, mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Obiecuję, że spróbuję dodać jeszcze jeden w tym tygodniu. A teraz życzę miłego czytania.






Nieznajomy 3Where stories live. Discover now