Rozdział 19

1.6K 52 32
                                    


- Teraz nikt nas nie rozdzieli. - moje ciało jest wiotkie, nie mam nawet sił na wyszarpnięcie się z jego uścisku.

Po moich policzkach zaczynają spływać łzy.

Ponownie przegrałam, los podjął decyzję za mnie.

Słyszę dźwięk odpalanego silnika, później nastaje ciemność.


***

Próbuję podnieść ociężałe powieki, czuję że moje ciało jest całe zdrętwiałe. 

W pokoju panuje mrok. 

Chwilę mi zajmuje przypomnienie ostatnich wydarzeń, które miały miejsce, ale kiedy to następuje zrywam się do pozycji siedzącej, szybko jednak tego żałuję, pulsujący ból głowy,  przyprawia mnie o zawrót i mdłości.

Powietrza, potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza! Zaczynam panikować w myślach.

Zrywam z siebie kołdrę, moją uwagę przykuwa bransoletka na nodze, przyglądam się jej uważnie, po czym podejmuję próbę ściągnięcia jej.

- Cholera ani drgnie, co to za badziew - szepcze sama do siebie, bynajmniej tak się mi zdawało.

- To bransoletka z wbudowaną lokalizacją - podskakuje kiedy dociera do niej głos mężczyzny.

Wytęża wzrok i próbuje go odnaleźć w ciemności, po chwili dostrzega postać siedzącą w rogu na fotelu.

- Co ty tu robisz?!

- Siedzę jak widać - zapala lampę stojącą obok niego.

- Bardzo zabawne... Mógłbyś mi to ściągnąć, jest niewygodne... - szarpie urządzenie.

Słyszę kroki zbliżające się w moją stronę.

- To nic nie da, ma specjalne zabezpieczenia. - staje naprzeciwko łóżka, unosząc lekko kącik ust ku górze.

Nie rozumiem po co to?

- Jak to po co kochanie? - jego tęczówki ciemnieją, uśmiech znika.

- Jakbyś znów próbowała uciec ode mnie, namierzę cię i znajdę. Cudownie nieprawdaż?

Duszność w klatce się nasila, powietrza!

Wyskakuję z łóżka, podbiegam do zasłon, jednym zwinnym ruchem odsłaniam okno, chwytam za klamkę, otwieram i wybiegam na balkon. 

Podmuch wiatru rozwiewa moje włosy.

Łapczywie nabieram powietrza. 

Kiedy w miarę uspokoję oddech, rozglądam się dookoła, jest noc, mrok panujący na zewnątrz rozświetla pełnia księżyca, przede mną rozciąga się las, balkon jest sporych rozmiarów po lewej stronie znajduje się stolik z krzesłami po prawej natomiast wiszący ogrodowy fotel.

Zmierzam do barierki i spoglądam w dół, wnioskuję, że znajduję się na pierwszym piętrze, odległość od ziemi do balkonu jest dość duża, czyżby ktoś chciał odciąć mi drogę ucieczki?

- Zapomniałem dodać, że jeśli udałoby ci się uciec, nie radzę przekraczać obrębu lasu. - słyszę jego głos za plecami.

 - To dla twojego dobra kruszyno. -  czuję jego oddech na karku.

Odsuwam się krok w przód.

- Testujesz moją cierpliwość? - kładzie dłonie na barierce po obu stronach mojego ciała, blokując mi przy tym drogę ucieczki.

Odwracam się w jego stronę siadając przy tym na barierce. Podnoszę podbródek do góry i spoglądam w jego oczy.

- Nawet jeżeli tak, to co? - unoszę brew do góry.

- Może lub...

Ku mojemu zaskoczeniu jego silna dłoń zaciska się na moim gardle.

- Co lubisz?! - warczy.

Przechyla moje ciało w tył, instynktownie łapię swoimi rękoma jego, przez moje ciało przechodzi dreszcz.

- Jeden niewłaściwy ruch i źle się to dla ciebie skończy, wiesz dobrze o tym prawda? Zapewne już sprawdzałaś tą opcję wydostania się z domu. - jego wzrok jest pusty.

- Na-than... - spoglądam kątem oka w dół, opuszcza moje ciało jeszcze niżej, zaciskając dłoń mocniej na moim gardle. 

- Masz jakieś czterdzieści procent szans, może to twój szczęśliwy dzień? Ale może też nie i...- zaczynam się dusić.

- Bła-gam...

- O co? Powiedz mi dlaczego miałbym teraz cię nie puścić? Hmm?

- Bo ..... b-o mnie.... ko-cha-sz... - przechyla głowę w bok.

- Co z tego jeżeli ta miłość nie jest odwzajemniona? - zaciskam powieki.

- Pro-szę... - szepcze.

Wciąga mnie z powrotem na górę i puszcza, upadam z hukiem na podłogę łapczywie wypełniając palące płuca powietrzem.

Z trudem próbuję wstać, sile dłonie biorą mnie w objęcia i podnoszą ku górze. 

Nie mam zamiaru protestować, nie po tym co przed chwilą się wydarzyło. 

- Dlaczego wyszłaś boso na zewnątrz? Przeziębisz się - szczelnie obejmuje moje ciało, czuję ciepło bijące od jego ciała. 

Wchodzi do pokoju od razu kierując się w stronę łóżka, delikatnie kładzie mnie na nim i przykrywa kołdrą, całując mnie przy tym w czoło.

Przystaje przy drzwiach naciskając na klamkę.

- Nie rób tego więcej Cornelio, nie testuj mojej cierpliwości, bo następnym razem może się to o wiele gorzej skończyć. - zamyka za sobą drzwi.

A mnie pochłania głucha cisza.


***

Miłego czytania kochani. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.

Jak myślicie, jak dalej potoczy się opowieść?



Nieznajomy 3Where stories live. Discover now