Rozdział 5

5.2K 196 63
                                    

Widziałam, że posmutniał, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Wstał i zaczął wkładać naczynia do zmywarki. Kiedy skończył odwrócił się w moją stronę.

-Może masz ochotę obejrzeć jakiś film?- czy ja się przesłyszałam, czy on naprawdę chce coś ze mną oglądać? Nie wierzę żeby Nathan się zgodził na to, coś mi tu nie pasuje...

-Ale...

-Proszę zgódź się, nie masz nic do stracenia, a nawet możesz zyskać na przykład jakiś romantyczny film- pokazał rząd swoich równych białych zębów.

W sumie co mnie obchodzi Nathan, teraz zajmuje się mną Sam, przecież nie ucieknę. Drzwi są na pewno zamknięte. A klucze schowane tak żebym ich nie znalazła.

-Niech będzie- jego oczy od razu rozpromieniły się.

-Zapraszam do salonu- pokój był spory, przy stole stało około dwadzieścia krzeseł, po prawej stronie była dużych rozmiarów sofa, dwa fotele po środku nich stolik, a naprzeciwko niej telewizor.

-Rozgość się, masz jakiś konkretny tytuł?- Sam podszedł do regału, na którym stały filmy.

-Nie, wybierz sam, jestem otwarta na twoje propozycje.

I znów mam czas rozglądnąć się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kamer lub czegokolwiek co by mogło przykuć moją uwagę. 

Nic nie ma przepatrzyłam wzrokiem każdy możliwy zakamarek.

-Muszę do toalety 

-Jasne. Ubikacja znajduje się po prawej stronie, zaraz tutaj przy wyjściu z salonu.

Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Jest małe okno, tylko za wysoko. Weszłam na sedes, a później na spłuczkę, oby nie pękła błagałam w myślach. To wygląda mi na tył albo bok domu, który znajduje się zaraz przy lesie, ale niestety również ogrodzony. Las najlepsza ucieczka, ale ten płot krzyżuje mi wszystkie plany wydostania się stąd.  Zawsze można spróbować, ale prędzej zrobię sobie coś niż przejdę na drugą stronę. 

Jedyna może nawet niepowtarzalna szansa na wyjście stąd, skończenie tego koszmaru sama z Samem jestem, dałabym radę. Wyciągam rękę w stronę klamki, już prawie ją przekręcam.

-Cornelia... - słyszę pukanie do drzwi

-Czy wszystko w porządku?- zaciskam rękę na klamce, zamykam powieki, biorę oddech.

Ogarnij się dziewczyno, uda ci się, nie poddawaj się, no dalej...

Wypuszczam powietrze

-Tak... już idę- puszczam klamkę, schodzę po cichu ze spłuczki i spłukuje wodę. 

Obmywam twarz wodą, przekręcam kluczyk w drzwiach, uśmiecham się i wychodzę.

-Martwiłem się, że coś ci się stało- siedział na kanapie, kiedy weszłam do pomieszczenia

-Nie masz o co, umiem zaopiekować się sobą, poza tym co może mi się stać w łazience?- trochę chamsko mu odpowiedziałam, ale co mam udawać, że wszystko jest dobrze? Wiedziałam, że posmutniał, od razu odwrócił głowę w stronę telewizora. 

-Możemy oglądać?- skinęłam głową i usiadłam na fotelu.

                                                                                          ***

Czuje lekkie szarpanie za ramie

-Pobudka- otwieram oczy, widzę Sama nad sobą

-Co się dzieje?

-Nic, tylko przespałaś cały film- śmieje się 

-O nie, nawet nie wiem kiedy zasnęłam, przepraszam cię Sam- wstaję do pozycji siedzącej

-Nie masz za co- siada obok mnie na oparciu.

-Chyba powinnam już iść do pokoju- wstaję zmierzając w stronę wyjścia

-Cornelia, zaczekaj...- łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Nasze twarze znajdują się niebezpiecznie blisko siebie, czuje jego oddech na swoich ustach. Nasze wzroki spotykają się.

-Posłuchaj, ja...- przerywa nam dźwięk jadącego samochodu po żwirze. Sam zdezorientowany patrzy w stronę drzwi wyjściowych.

-Musisz iść do siebie...- bez żadnych pytań, zmierzam w stronę pokoju. Wskakuje po dwa schodki do góry, wchodzę do środka i zamykam drzwi za sobą, po chwili słyszę zgrzyt klucza w drzwiach. 

Coś czuję, że Sam nie powiedział mi wszystkiego do końca.

Biorę czyste rzeczy z szafki i zmierzam do łazienki. Zrzucam z siebie ubrania, odkręcam wodę, myje się żelem i pozwalam kroplom uderzającym o moje ciało swobodnie spłynąć i zmyć pianę. 

Moje myśli biją się same ze sobą, co Sam miał zamiar zrobić i czy reszta o tym wiedziała? Po jego zachowaniu wnioskuje, że raczej nie. 

Zakręcam wodę, wychodzę spod prysznica, wycieram się dokładnie ręcznikiem, zakładam czyste ubrania. Rozczesuje mokre włosy i zostawiam je rozpuszczone, żeby mogły swobodnie wyschnąć. 

Gaszę światło i wychodzę z łazienki, muszę przyzwyczaić się do ciemności, nic nie widzę, mam mroczki przed oczami. Podchodzę do okna, patrzę przez szparę między belkami, nic nie widać, próbuje już chyba tysięczny raz, wyrwać chociaż jedną, chce popatrzeć na niebo i gwiazdy.

-Aż tak spieszno ci na wolność?- serce mi podskakuje do gardła, ja mimo woli też. Co on tu robi i kiedy wszedł...

Odwracam się, siedzi w kącie na fotelu i wpatruje się we mnie. Wstaje i idzie w moją stronę, jest bardzo blisko mnie, podnosi rękę, obejmuje nią mój policzek. 

-Zadałem ci pytanie- mówi spokojnie, czuje jego oddech na mojej twarz. Boję się go, tego co może mi zrobić. Dlaczego nie mogę czytać w jego myślach?

-Dobrze wiesz, że bardzo bym chciała wyjść na świeże powietrze- mówię powoli

Podnosi mój podbródek do góry tak, żebym spojrzała mu w oczy. Jego twarz jest tajemnicza, przekrzywia głowę w bok. 

-Dobrze, więc spełnię twoje życzenie.- zapiera mi dech, bierze mnie za rękę i ciągnie w stronę drzwi. Nie dam rady wypowiedzieć żadnego słowa.

Schodzimy po schodach w dół.

-Załóż buty- wskazuje ręką na białe conversy, robię co mi każe. Spoglądam za siebie i spotykam wzrok Sama, wysyłam mu błagalne spojrzenie. 

Podchodzi do drzwi i otwiera je, po czym bierze mnie znów za rękę,  wieczorny wiatr uderza w moją twarz. Zmierzamy do furtki zapieram się ile sił w nogach.

-Nathan, ja nie chcę- udaje mi się wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo, panikuję

-Proszę... puść to boli- spogląda na mnie

-Idziemy


                                                                              ***

Przepraszam za tak długą nieobecność, obiecuję poprawić swoją aktywność. A teraz łapcie rozdział, miłego czytania, mam nadzieję że się spodobał. Buziaki






Nieznajomy 3Where stories live. Discover now