Rozdział 17

2.7K 95 38
                                    

Patrzę na szlafrok, jest cały czerwony.

-J-a kr-wa-wię...- próbuję się podnieść ale bezskutecznie...

Spoglądam do góry i widzę przerażony wzrok Sama na sobie...

- Proszę zrób coś - cała się trzęsę.

Opuszczam głowę i ponownie lustruje wzrokiem zakrwawiony materiał.

- Słabo mi.... kręci mi się w głowie... - zaczynam łapczywie nabierać powietrze do płuc.

Rozpaczliwie rozglądam się w poszukiwaniu mężczyzny niestety nigdzie go nie widzę.

Mój oddech jest coraz bardziej płytszy, czuję jakbym miała założony sznur na szyi, który po mału coraz bardziej się zaciska, intuicyjnie łapię się za gardło...

Szarpnięcie wyrywa mnie z zamyślenia.

Spoglądam w górę i obserwuję usta chłopaka.

- Uspokój się, oddychaj powoli... Wdech i ... Cornelia nie odpływaj... Słyszysz co do ciebie mówię... Spójrz na mnie... - stłumiony głos Sama ledwo dociera do mnie, mój umysł nie chce dopuścić jego słów do siebie.

Czuję ukłucie w ramię na co się krzywię i zaczynam wyrywać.

- Już spokojnie...- ujmuje moją twarz w dłonie.

- Kochanie jestem tu, nic się nie dzieje. - uśmiecha się i muska moje usta kciukiem.

Powieki stają się coraz cięższe i pomimo moich starań i chęci wygrywają walkę.

Czuję jak moje ciało powoli opada na kanapę, ciepłe usta na czole. Ciemność...

***

- Miała leżeć w łóżku i nigdzie się nie ruszać... Nie może teraz chodzić i się przesilać, a tym bardziej denerwować... Ile razy ci to już mówiłem? Ale ty mnie w ogóle nie słuchasz. - ze snu wyrywa mnie nieznajomy głos.

Nie otwieram oczu, ale z uwagą przysłuchuje się rozmowie.

- Wiem stary przepraszam... Znów zawaliłem...

-Nie przepraszaj tylko słuchaj co się do ciebie mówi. Powiedz mi, czy masz jakieś informacje o Nathanie? - na te słowa moje ciało sztywnieje.

- Nie tutaj... Nie przy Corneli, chodźmy do drugiego pomieszczenia. - ich głosy urywają się z chwilą zamknięcia drzwi.

Otwieram oczy i wbijam wzrok w sufit. Jestem zła, czy on mnie okłamał i wie coś więcej niż mi powiedział... Nie to niemożliwe.

Może spróbuję ich podsłuchać?

Nie... To chyba nie jest dobry pomysł, nie mam nawet na tyle siły, żeby sama wstać, a co dopiero dotrzeć do drzwi.

W trakcie oczekiwania, na mężczyzn, ponownie oglądam salon i dopiero teraz zauważam, że jest on łączony z kuchnią, a na samym końcu przy ścianie znajdują się schody na antresolę.

Nieznajomy 3Where stories live. Discover now