17

2.5K 193 135
                                    

Taehyung nawet nie śnił - no dobra, może raz - o obudzeniu się w ramionach Jeongguka, a jednak naprawdę do tego doszło. Mógł teraz bez oporów przyglądać się jego śpiącej twarzy z tak bliska.

Wyciągnął dłoń, aby odgarnąć czarną grzywkę z jego czoła. Następnie bardzo delikatnie dotknął opuszkami palców ciepłego policzka. Przesunął kciukiem po jego ustach, nie mogąc uwierzyć, że miał okazje już ich po części zasmakować i zobaczył, jak wkrada się na nie uśmiech, którego ten nie mógł powstrzymać.

— Ty oszuście, nie śpisz!

— Dzień dobry, Tae — zaśmiał się Jeongguk, który sam obserwował go wcześniej z dobre pół godziny, otwierając oczy dopiero po zostaniu przyłapanym. Wtulił się w niego, opierając czoło o jego ramię i dodał cicho. — To mój najlepszy poranek w życiu.

— Nie przeżyłeś jeszcze wszystkich swoich poranków — oświadczył ze śmiechem, wtapiając nos w jego włosy, pachnące owocowym szamponem.

— Sugerujesz coś?

— Ja? Niby co takiego?

— Ach ty. — Jeongguk pokręcił głową i odsunął się lekko, przypominając sobie o najważniejszym. — A tobie jak się spało? Na pewno wszystko w porządku? Powinienem już zejść?

— Gguk, gdyby coś było nie tak, to bym ci powiedział — odezwał się spokojnie. — Wiesz, że odkąd śpimy w tym samym pomieszczeniu, to nie mam koszmarów?

— Miałeś je wcześniej tak często? — zapytał, a chłopak potwierdził mruknięciem. — Czyli po prostu muszę już zawsze spać razem z tobą? — uśmiechnął się niezwykle zadowolony z tej wizji.

— Nie, musisz natychmiast wrócić do siebie — powiedział Taehyung z powagą, patrząc mu prosto w oczy.

— Nie nabierzesz mnie. — Zmarszczył brwi, przeszywając go spojrzeniem. — Nie powiedziałbyś tego, głaszcząc mnie po plecach.

 — W ogóle nigdy bym tego nie powiedział na serio, głupku.

Leżeli, milcząc oraz nie licząc czasu. Jeongguk napawał się jego bliskością, o której tak długo marzył, ale umysł Taehyunga wciąż był pełen myśli.

— Ludzie zawsze są ciekawi, a ty nigdy nie zapytałeś skąd tak mam... dlaczego? — odezwał się w końcu starszy, przerywając ciszę.

— Na początku w ogóle byś mi nie powiedział, bo przecież się nie znaliśmy. Nie chciałem też sprawiać ci dyskomfortu ani przypominać o tym. Zdaję sobie sprawę, że to nie wzięło się pewnie z niczego, dlatego jeśli nie chcesz o tym mówić, to ja nie będę chciał usłyszeć. Ale jak będziesz gotowy, to wtedy wysłucham wszystkiego. Nie musisz się o to martwić, będę tu dla ciebie.

— Dziękuję... a pomijając to, chciałbyś zadać mi jakieś pytanie? — spytał, a Jeongguk zastanowił się chwilę.

— W sumie... mam jedno, mogę? — Tak naprawdę miał zdecydowanie więcej, ale nie chciał go przecież bombardować.

— Pewnie. 

Taehyung już coraz bardziej otwiera się na rozmowę z nim na te tematy. Może woli uniknąć jeszcze tylko tego jednego, bo jest najtrudniejszy, za to nie widzi problemu z całą resztą. Ofiarował mu przecież tak dużo dobroci, więc wyjaśni mu wszystko, co jest na razie w stanie.

— Jeżeli nie chcesz, to oczywiście nie musisz odpowiadać, ale jestem ciekawy... czy byłeś z tym kiedyś u jakiegoś specjalisty, szukałeś sposobu?

— Byłem... bo to nie tak, że nie chciałem nic z tym robić. — Leżący Taehyung odwrócił wzrok gdzieś w stronę sufitu. Zapytał o poważną kwestię, ale nie bał się mu na to odpowiedzieć. Jeongguk bardzo mu pomaga i wie, że on chce dla niego jak najlepiej. — Zdecydowałem się na terapię, ale... wciąż było ciężko. Na początku trudno było mi znaleźć osobę z odpowiednim podejściem, która w ogóle starałaby się dobrze mnie zrozumieć i szukać właściwych rozwiązań na mój problem, a niestety nie stać mnie też było na drogiego, dobrego specjalistę nie wiadomo skąd, więc trafiłem najpierw na kilka... bardzo niemiłych osób. Później jednak znalazłem cudowną panią terapeutkę. Z nią udało mi się przepracować trochę rzeczy i uczyła mnie jak lepiej sobie radzić. Chciałem zmian, tylko po prostu nie jestem w stanie kontrolować reakcji mojego ciała, bo gdy dojdzie już do jakiejś sytuacji, to się dzieje samo... Próbowałem być wystawiany na dotyk, żeby móc się do niego przyzwyczaić, ale nie przynosiło to żadnych efektów. Dostałem leki przeciwlękowe, tylko jedne sprawiły, że byłem mocno osłabiony, a drugie jak na ironię nasiliły mój lęk do niewyobrażalnego stopnia, miałem epizod depresyjny i chęci samobójcze, kiedy ja sam zupełnie nie chciałbym czegoś takiego robić. Po odstawieniu mi przeszło... Byłem wściekły, już miałem dość. Prawie pogodziłem się z tym, że jestem kaleką z totalnym pechem i po prostu przestałem się starać, próbować dalej, szukać takich leków, które by na mnie może w końcu zadziałały. Zamknąłem się bardziej w domu oraz przyzwyczaiłem do takiego życia, bo nie miałem powoli siły...

Curved perspective | taekookWhere stories live. Discover now