13. Wełniane galoty

35.8K 1.1K 221
                                    

* Pogoda na Majówkę nie dopisała, więc wrzucam kolejny rozdział na poprawę humoru :)

** Następny rozdział będzie dłuższy, więc proszę o cierpliwość, a teraz czekam na komentarze :) :)

--------------------------------------------------------------------

– Jest impreza. – na wejściu poinformowała mnie Meghan.

– Znowu robicie piżama party? – wywróciłam teatralnie oczami, bo nie miałam najlepszych wspomnień z ostatniej domówki, kiedy to wszyscy usnęliśmy jeszcze przed dwudziestą trzecią.

– Zwariowałaś? Taka impreza oficjalno-nieoficjalna, rozumiesz?

– Nie. – odparłam szczerze.

Westchnęła głośno i zrzucając olbrzymią fioletową torbę z ramion, usadowiła się na tarasie na jednym z podwieszanych foteli.

– Dyrektor udostępnił nam tę wielką zajebistą salę konferencyjną na ostatnim piętrze w budynku głównym. Niby w ramach dnia integracyjnego połączonego z Halloween, ale wiadomo... – wyłożyła na stolik zawartość plecaka, którą stanowiły moje sukienki skonfiskowane przez nią po ostatniej próbie tańca – Dzień trwa dwadzieścia cztery godziny, więc rano będą tam jakieś konkursy i inne gówna, a wieczorem ogarniają imprezę. Wpuszczają tylko z wejściówkami. – podkreśliła podekscytowana, po czym wywnioskowałam, że najwyraźniej jakimś cudem umieściła nas na liście VIP.

– Błagam nie mów, że obowiązuje przebranie... – jęknęłam żałośnie.

– Nie no, bez jaj. – machnęła ręką, nie odrywając wzroku od mojej ulubionej czarnej sukienki, którą obecnie wzięła w obroty.

– No to ok.

– Ok? – spojrzała z niedowierzaniem – Raczej zajebiście. W końcu znajdziemy ci faceta.

– Nie szukam nikogo.

– To ja ci poszukam jakiegoś miłego elokwentnego przystojniaka. 

– Meghan, przestań.

– Zaraz zrobimy cię na bóstwo i każdy facet będzie twój.

– Ja już jestem. – zadeklarował Shane, który bezceremonialnie wparował na taras w złotych okularach przeciwsłonecznych i z zimnym piwem w ręku – Więc jeśli szukasz męża mała, to...

– Rozważałeś kiedyś udział w zorganizowanej terapii dla anonimowych alkoholików? – Meghan posłała mu spojrzenie pełne pogardy, które oczywiście tylko zachęciło Shane'a do rozwoju dyskusji.

– A czy ja wyglądam na anonimowego alkoholika? – uniósł brew, po czym usadowił się obok mnie na dużej huśtawce, opierając rękę jej na plecionym oparciu.

– Alkoholika owszem, anonimowego nie. 

– Właśnie, piękna. – spojrzał prowokacyjnie spod okularów – Dodatkowo nie lubię niepotrzebnych zgromadzeń, szczególnie gdy po kampusie szaleje wirus kurzej grypy. – oczywiście nie odmówił sobie porozumiewawczego zerknięcia w moją stronę i subtelnego posmerania mnie  po ramieniu – Ale jeśli masz do zaoferowania terapię indywidualną, to chętnie skorzystam z twoich usług, mała. 

– Tobie zostaje już tylko ośrodek zamknięty z płotem pod napięciem i oknami bez klamek. –  warknęła Meghan, wracając do sortowania reszty ubrań.

– Z tobą? Wszędzie.

– Shane, kurwa, czy ty możesz przestać syfić?! – Waller wkroczył pewnym krokiem na taras, rzucając w Shane'a pustą puszką po piwie.

W moim małym świecie (Tom I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz