(II tom) 24. Espresso doppio

15.2K 495 626
                                    

Dobry wieczór, czy raczej dzień dobry, bo za oknem już świta :)

Ja wiem, że Wy nie macie ze mną łatwo, jeśli chodzi o punktualność, ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone...

Miłego czytania! ❤️

_______________________________________________________________________________

– Czemu pozwoliłeś zepchnąć ją do piekła?

Zatrzymuję się w pół kroku. Głos Eleonory jest tak ostry, zimny i nieprzyjemny. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby rozmawiała w taki sposób. Zwłaszcza z Kordianem.

Decyduję się jeszcze nie opuszczać przedsionka. Zostaję za lekko uchylonymi drzwiami wejściowymi, muskam wzrokiem proste szerokie plecy odziane czarnym eleganckim płaszczem, a potem przenoszę wzrok na długie ciemnobrązowe futro, osłaniające lekko zgarbione ciało mojej babci.

Jej pytanie wciąż wisi między nią a synem, owiane cienką smugą dymu papierosowego, wolno wypełzającego z długiej retro cygaretki.

– Dlaczego dałeś przyzwolenie, żeby moja wnuczka tak cierpiała? Ja na jej miejscu bym tego nie udźwignęła.

Eleonora bez najmniejszego cienia pohamowania precyzyjnie wbija w Kordiana kolejne wyrzuty. A on wciąż milczy, w pokorze wysłuchując zapewne zasłużonych pretensji matki. Dopiero po kolejnym zdaniu, skupia na niej wzrok.

– Albo sam zastrzelisz tę dziwkę, która zbiła moje prawnuki albo ja to zrobię. Ja nie żartuję Kordian. Mam dużo czasu i jeszcze więcej możliwości. Kontaktowałam się z Constantinem. – oznajmia w pełnym opanowaniu Eleonora, po czym mocniej zaciąga się dymem.

– Ty chyba żartujesz mamo.

– Każdy kto ją skrzywdził, zapłaci za to. A lista jest dość długa. Ty też na niej jesteś, mój drogi. Na początek jednak, zacznę od tego śmiecia, który przez lata śmiał nazywać się jej ojcem.

– Zostaw to mi.

– Za późno.

– Co zrobiłaś? – Kordian patrzy zaniepokojony pewnością pęczniejącą w jej głosie.

– Na początek zwolnili go dyscyplinarnie z pracy. Ale to tylko bardzo łagodny wstęp. – wolno wypuszcza z ust srebrny kłęb dymu, spotęgowany mroźnym powietrzem.

– Chcesz pójść siedzieć?

– Sądzisz, że ktokolwiek mnie skarze? – parska.

– Wolałbym, żebyś nie próbowała.

– Jestem wdową po sędzim. Życzę powodzenia każdemu, kto spróbuje.

– Mamo, nie wtrącaj się proszę. Nie potrzebuję jeszcze z tobą szlajać się po sądach.

– Nie musisz, bo na szczęście mój wnuk ma silniejszy charakter. I tak jak ja Julian lubi wyzwania. – wzdycha i gasi papierosa, po czym patrzy odważnie synowi w oczy – Tą szmatą też się już zajęłam. Jej rodzice bardzo się ucieszą, gdy dostaną raport ze skarbówki.

– Czemu nic mi nie powiedziałaś? Przecież wiesz, że tak tego bym nie zostawił. – Kordian patrzy lekko zaskoczony.

– Ty masz teraz ważniejsze sprawy na głowie. Zajmij cię córką, bo cholernie cię potrzebuje. – unosi lekko głos, jednak z każdym wypowiedzianym słowem drży coraz bardziej.

Potem milknie, by po chwili dodać z jakimś dziwnym bólem, który czuję gdzieś głęboko w sobie.

– Dobrze wiesz, że nie jestem wylewna. Mało co mnie rusza, prawie nigdy nie czuję silnych emocji. Jednak nic mnie tak w życiu nie zabolało, jak widok Lauren, na przestrzeni ostatnich kilku tygodni. Najgorsza była pustka w jej oczach. Miałam wrażenie, że na niczym jej nie zależy. Nie potrafiłam zrozumieć, jej zachowania. – robi krótką pauzę – A potem dowiedziałam się, co ta dziewczyna przeszła. I ty się dziwisz, że ona nie może jeść? Że ciągle płacze, że jest roztrzęsiona? Ona jest jak piękny dumny poraniony ptak. Jeszcze długo nie rozwinie skrzydeł. – wzdycha głośno, zapewne starając się zamaskować nieproszony ścisk krtani.

W moim małym świecie (Tom I & II)Where stories live. Discover now