(II tom) 40. Ostatnia wieczerza (18+)

18.2K 581 475
                                    

Miał być fragment, a wyszedł długi rozdział, pisany całą noc 🫠

Jak się nie obronię w weekend, to... to trudno. Rozdział wyszedł super moim zdaniem. 

Miłego czytania!

_______________________________________________________

Rano budzą mnie jaskrawe promienie jeszcze kwietniowego słońca.

W powietrzu już w pełni czuć piękną i wyjątkowo w tym roku ciepłą wiosnę. Nowy Jork nigdy nie zasypia, jednak dopiero teraz czuć, że zaczyna oddychać pełną piersią.

Zerkam za okno na odziany kolorami bogato kwitnących drzew i krzewów Central Park. Widok zapiera dech w piersi. To tak jakby ktoś rozłożył dywan spleciony z boskich pastelowych kwiatów magnolii, wiśni, wczesnego bzu oraz ukrytych między krętymi uliczkami mniejszych, ale równie pięknych hiacyntów, tulipanów i krzewów pigwy.

Od razu poprawia mi się humor.

Zwabiona zapachem świeżo zmielonej kawy, kieruję kroki w stronę salonu i kuchni. Otulam ramiona jedwabnym szlafrokiem, przysiadam na jednym z wysokich krzeseł przy kuchennej wyspie i kondensuję wzrok na kolejnym głównym powodzie mojego dobrego nastroju.

– Zwolniłeś się z pracy? – rzucam z uśmieszkiem, od razu skupiając na sobie spojrzenie ciemnych oczu.

– To subtelne zaproszenie do wyjścia? – odwzajemnia uśmiech, po czym przerzuca przez gołe ramię ścierkę i wyłącza ekspres – Kawy?

– Poproszę.

– Już zaparzyłem. Espresso doppio, takie jak lubisz.

– Polubiłam je przez ciebie.

– Doprawdy? – unosi brwi – Zamówiłaś je na naszym pierwszym spotkaniu.

– Bo było najtańsze. A ja przecież byłam studencką biedotą.

– Do końca życia będziesz mi wypominać tamtą sytuację, prawda? – wzdycha zrezygnowany.

– Spokojnie Marcello, jednak coś dobrego z niej wyniknęło...

Omiatam wzrokiem jego dobrze zbudowaną klatę, ramiona, pełne usta wygięte w lekkim uśmiechu i te duże czekoladowe bystre oczy, w których już dawno utonęłam.

Wtedy w restauracji zirytował mnie, jak jeszcze nikt inny przedtem. Chciałam wyprzeć to zdarzenie z pamięci, zapomnieć jego spojrzenie i wyrzucić z głowy ton, jakim się do mnie zwracał.

Nie przypuszczałam jednak, że ponownie na siebie wpadniemy i to jeszcze tego samo dnia. Nie przypuszczałam, że jest bliskim współpracownikiem mojej nowej rodziny. Nie przypuszczałam, że nie jest taki, na jakiego się przed innymi kreuje.

I nie przypuszczałam, że się w nim zakocham.

Nie planowałam tego.

Ale w sumie wszystkie najlepsze rzeczy jakie przytrafiły mi się do tej pory w życiu, nie były planowane.

– Chciałem zaproponować śniadanie na mieście, ale o tej godzinie raczej się już nie załapiemy. – stawia przede mną talerz pełen bosko wyglądających kanapek.

– Wybacz Harder, musiałam odespać. Ostatnio ciągle przez ciebie się nie wysypiam.

– Poprawię się. – ujmuje moją dłoń i składa na niej deklarację w postaci dłuższego pocałunku.

– Nie, tak jest okay. Wolę odsypiać w ciągu. – przygryzam wargę na samo wspomnienie minionej nocy.

– W ciągu dnia również możemy robić ciekawe rzeczy. – spuszcza dłoń na moje gołe kolano.

W moim małym świecie (Tom I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz