* Ha! Pierwszy raz na czas! 🏆
**Moi drodzy, robimy mini maraton na dzień kobiet 🌷 Jest to też po części spowodowane moją alergią, która zmusza mnie do ograniczania dziennego czasu spędzanego przed monitorem (moje oczy w marcu cierpią).
*** Dziś więc wlatuje pierwsza część rozdziału.
**** Kolejne (1-1,5 tyś. słów) będą wpadać codziennie, aż do soboty.
*****Co do szczegółów, to dam znać na social mediach (Instagram, X, TikTok).
****** Miłego czytania i do jutra ❤️
______________________________________________________
Lauren
Nienawidzę szpitali. A tego w szczególności.
Za każdym razem, kiedy tu trafiam, opuszczam mury tego miejsca, będąc jeszcze większym wrakiem.
Mimo, że upierałam się, iż nic mi nie jest, że naprawdę mogę wrócić do domu, to ojciec i Julian, nawet nie chcieli o tym słyszeć.
Choć akurat z tym drugim, nie mam zamiaru rozmawiać.
Do odwołania.
– Lauren proszę, zjedz coś. – Kordian wsadza do zupy łyżkę i podstawia mi miseczkę pod nos.
W odpowiedzi szczelniej nakrywam się kołdrą i odwracam wzrok do okna. Mimo że od feralnego przyjęcia minęło już kilka godzin, wciąż czuję niezdrowy ścisk w żołądku. Prawie tak samo bolesny, jak zacisk żelaznych dłoni Salvadora na mojej szyi.
I prawie tak samo paraliżujący, jak chwyt Dominica, z pierwszego dnia naszego pobytu na uczelni.
Przymykam oczy. Znowu wszystko wraca.
Każdy najmniejszy detal. To było jak deja vu.
Mimo, że dla mnie w ciągu ostatnich miesięcy zmieniło się wszystko, tak naprawdę nie zmieniło się nic.
Myślałam, że się wzmocniłam, że już mnie to nie rusza. Tymczasem wystarczyło jedno słowo Salvadora i ponownie rozpadłam się w pył. Waller brutalnie mi przypomniał, kim dla nich jestem.
Zwykłą szmatą.
– Lauren, błagam. – Kordian ponownie przysiada na stołku obok szpitalnego łóżka – Musisz coś zjeść, zanim dostaniesz kolejne leki.
– Nie potrzebuję ich.
– Złagodzą ból.
– Przyzwyczaiłam się już do niego. Zbyt często mi towarzyszy. – oznajmiam beznamiętnie.
Kątem oka widzę malujące się na twarzy ojca zacięcie. Będące niemą zapowiedzią, brutalnej zemsty.
– Zostaniesz w szpitalu minimum do jutra. – Julian zapiera dłonie na metalowej poręczy oparcia.
– Nie ma mowy. Chcę stąd wyjść.
– Musisz pozostać na obserwacji. Straciłaś przytomność. – przypomina.
– Nic mi nie jest. Nienawidzę tego miejsca.
– Rozumiem, ale...
– Nic kurwa nie rozumiesz! – zrzucam z siebie kołdrę.
Julian i Kordian patrzą na mnie w zaskoczeniu. W akcie złości, chyba rozlałam trochę zupy na spodnie ojca.
Trudno. I tak była już zimna.
CZYTASZ
W moim małym świecie (Tom I & II)
Teen FictionZdolna i nie tak zamożna jak jej szkolni znajomi Lauren Gordon rozpoczyna naukę na najbogatszym i najbardziej luksusowym uniwersytecie w całym stanie. Myśli, iż ogrom zajęć i nauki będzie jej jedynym problemem, ale już pierwszego dnia dowiaduje się...