39. Kac Degas

32.2K 736 520
                                    

Kochani,

w tym roku akademickim praktycznie codziennie mam zajęcia od ósmej do osiemnastej jak nie dłużej i większość jest stacjonarnie. Dodatkowo w styczniu bronię pracę magisterską, którą piszę po nocach na zmianę z kolejnymi rozdziałami, więc proszę Was o więcej cierpliwości i wyrozumiałości w najbliższych miesiącach. Obiecuję, że nie zawieszę książki, bo o to też mnie pytacie, gdy robię dłuższą przerwę w publikacji. Dzisiaj uczestniczyłam w konferencji online, która się znacznie przeciągnęła, stąd poślizg w publikacji, bo postanowiłam sobie, że nie wrzucę rozdziału, bez sprawdzenia.

Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie 💕

* Miłego czytania i oczywiście czekam na Wasze komentarze, które umilają mi teraz ciężkie wieczory

________________________________________________________________________

Obudziłam się z dość lekkim kacem, a patrząc na patologiczną ilość środków odurzających, które przyjął mój organizm w ciągu ostatniej doby, to czułam się wręcz jak nowonarodzona. Poruszyłam się nieznacznie, słysząc równomierny oddech tuż przy uchu i od razu skupiłam wzrok na ramieniu, które uniemożliwiło mi dalszy ruch, tak jak twarda struktura torsu stykającą się z moimi plecami i nogi splecione z silnymi łydkami. 

Delikatnie obróciłam się jednak, czując jak czarny materiał za dużego T-shirtu, który miałam na sobie przykleja się do mojego gołego ciała. Nie wiem, która była godzina, ale chyba strasznie wcześnie patrząc po bladych promieniach słońca wdzierających się przez drewniane żaluzje, jednak pomimo tej nieludzkiej godziny upał już dawał się we znaki. Albo może to we mnie jeszcze utrzymywała się temperatura minionej nocy...

Ostrożnie spojrzałam na jego spokojną twarz, jasne kosmyki, które opadły mu na czoło... Mimowolnie odgarnęłam przydługie pasma, delikatnie muskając opuszkami palców gładki policzek. Nie mogłam się powstrzymać... Tak bardzo uwielbiałam go takiego... Od zawsze był dla mnie enigmą... Jak ognia unikałam spojrzenia, które paraliżowało mnie, odbierając całą pewność siebie jaką udało mi się uzbierać... Jego oczy bezsprzecznie uważałam za strefę zakazaną, od której powinnam trzymać się z daleka. Jednak najbardziej wzbraniałam się od jego dotyku. Nie było to wcale trudne, zważywszy na fakt, że on również nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, pomijając oczywiście chwile, w których upokarzał mnie na oczach wszystkich, czerpiąc z tego ewidentną satysfakcję.

Tak było kiedyś.

Dziś jest dla mnie jedynym pragnieniem, drogą i podporą, która trzyma mnie mocno w pionie, nie pozwalając mi po raz setny boleśnie upaść. Nie mówiłam mu tego, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego... Bez jego dotyku, jego śmiechu, bez oczu, w których przepadam tak samo za każdym razem i po prostu bez jego obecności. Nawet nie wiem, kiedy stał się nieodłączną częścią mojego życia i...

Kurwa, chyba oszalałam.

– Jak głowa?

Szybko wróciłam na ziemię, skupiając nieobecne spojrzenie na jego owitych troską oczach i nim dotarł do mnie sens wiszących w powietrzu słów, ponownie utonęłam w jasnoniebieskich tęczówkach. Chyba moje neurony wciąż odczuwały skutki działania ciasteczek Shane'a, a przynajmniej miałam nadzieję, że chociaż on tak odebrał moje długie zawieszenie, bo zanim się w końcu odezwałam, dokładnie przeskanowałam wzrokiem każdy milimetr jego twarzy.

Znowu przyłapałam się na tym, że myślę o nim w tak specyficzny, zgubny i wręcz intymny sposób, ale po tym co zrobił ze mną tej nocy, nie mógł wymagać ode mnie trzeźwego myślenia, a już na pewno nie sklecenia jakiegoś w miarę składnego zdania... Doceniałam, że mnie nie pośpieszał, a jego łagodny ton głosu wlał we mnie jakiś spokój, zapewniając mi przy tym szeroką strefę komfortu.

W moim małym świecie (Tom I & II)Where stories live. Discover now