48. Królicza nora

21.4K 481 225
                                    

Dominik

– Miałeś rzucić. – parsknęła, na przekór odbierając ode mnie srebrną zapalniczkę, którą już na dzień dobry łaskawie mnie uraczyła.

– Rzucam, ale powoli, żeby nie dostać szoku. – zaciągnąłem się mocno, czując rozpełzającą się pod skórą przyjemność.

Prawie tak samo upajającą, jak smak pełnych sennych warg, które całowałem kilka sekund temu.

– Jasne.

– O czym chciałaś rozmawiać o tej nieludzkiej porze?

– Lauren gdzie?

– Śpi.

– To już wiem skąd ta niechęć do wyjścia z łóżka. – uśmiechnęła się dwuznacznie – Zajmę ci tylko chwilę i możesz wracać. – przysiadła na jednym z wiklinowych foteli po swojej stronie tarasu.

Było zdecydowanie zbyt wcześnie, a ja zdecydowanie zbyt niewyspany na takie rozmowy. I to jeszcze z nią. Wiedziałem, że musi chodzić o coś ważnego, bo inaczej w żadnym razie nie ściągałaby mnie tu o świcie.

– Twój ojciec tydzień temu do mnie zadzwonił. – wróciła w końcu do meritum, odpalając kolejnego cienkiego papierosa. Tym subtelnym sygnałem uchyliła kurtynę wiecznego spokoju, za którą zawsze się chowa.

– O to masz szczęście, bo do mnie pisze tylko maile. I to pewnie nie on tylko sekretarka. – nie mogłem sobie odpuścić szczypty szczerości, skoro przeszliśmy do naszego ulubionego tematu.

– Naciska na sprzedaż domku.

– Jakiego domku?

– Po dziadku, w górach...

– Co proszę? – mimowolnie uniosłem głos.

– Dominik...

– A jakie on ma niby prawo, żeby o tym decydować, hm? Jakie?

– Żadne.

– No właśnie. Nigdy tam nawet nie był.

– Powiedział, że sprawdził ceny i jest teraz dużo wart. Ludzie uciekają z miasta, odpocząć od hałasu, więc są w stanie zapłacić wiele za kawał lasu, jeziorko i mały przytulny domek.

– No proszę... Pofatygował się, żeby go wycenić? Dałaś mu klucze?

– Dobrze wiesz, że nie. – wciąż mówiła z tak jebanym spokojem, który coraz bardziej mnie irytował – Jedyny komplet wisi w pracowni dziadka na poddaszu...

– Jeśliby mógł, sprzedałby wszystko, gdyby tylko wiedział, że na tym zarobi. Może zarzucać swoje sieci wpływów wszędzie, ale nie tam.

– Tak mu zależy, że nawet przyjechał ostatnio do mnie i przywiózł mi tą kolię. – parsknęła i przejechała opuszkami palców, po masywnej biżuterii zdobiącej jej szyję.

– Trzeba najpierw zainwestować, żeby się zwróciło.

– I właśnie dlatego, powykorzystuję go jeszcze trochę, nacieszę się, że sobie o mnie przypomniał, może wpadnie kiedyś na obiad, a potem przepiszę domek na ciebie. Poprosiłam już o to notariusza.

– Słucham?

– Czemu jesteś taki zdziwiony? Kto miałby dostać ten dom, jak nie ty? Spędzaliście w nim z dziadkiem całe dnie i doskonale wiem, że nie jeździsz tam od lat, bo za dużo jest w nim wspomnień. A one cię bolą, bo nigdy nie pogodziłeś się z tym, że jego już z nami nie ma.

Nie odpowiedziałem, automatycznie mocniej zaciskając ręce na barierce.

– Dominik, musisz w końcu zacząć kontrolować emocje. Nie możesz dusić w sobie tego wszystkiego, bo potem wybuchasz i ranisz tych, na których ci zależy. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, bo widziałam, że nie zależy ci na niczym ani na nikim, ale teraz... – dodała ciszej i niepewnie położyła dłoń na moich plecach, jakby bała się, że zaraz się zerwę i ucieknę, czego oczywiście nie zrobiłem, sparaliżowany jej zachowaniem.

W moim małym świecie (Tom I & II)Where stories live. Discover now