(II tom) 8. Golden shot

11.5K 369 167
                                    

*Początkowo miałam wstawić ten rozdział w Walentynki, ale jest dziś.

**Miłego czytania! ❤️

________________________________________________________________________________

Dominik

Jeszcze do wczoraj byłem pewien, że robię dobrze. Że tak będzie lepiej, że to jedyne wyjście z całej tej popierdolonej sytuacji.

Miałem plan, cele które musiałem zrealizować. Długo trzymałem się wyznaczonych kursów, konsekwentnie dążąc do celu. I wystarczyło jej jedno spojrzenie. Jedno.

Wszystko trafił chuj.

Od tamtej nocy, nie potrafię logicznie myśleć.

Nawet nie miałem pojęcia, jak bardzo jestem od niej uzależniony. Ja po prostu nie potrafię bez niej żyć. Problem jest jednak taki, że bardziej niż własne gównowarte życie, cenię sobie jej...

– Waller ogar!

– Kurwa! – ściągam z brzucha mokry ręcznik, czuję niezdrowy ból w prawym podżebrzu. 

– Kto nie ogarnia brzucha, tego Willi w dupę rucha... – wali mnie po plecach Bill – Czy jakoś tak to szło. 

– Dobrze, że wróciłeś mordeczko. – klepie mnie po policzku, odbiera ręcznik – Pamiętaj o sobocie. Masz wejściówkę vip.

– A jak już jesteśmy przy ruchaniu... – wtrąca Taylor – Willi, dobra kawa?

– Wręcz zajebista. – wykrzywia w chorym zadowoleniu ryja.

– Od Gordon?

– Innej nie biorę. 

– Jest jeszcze w kawiarni, czy będzie na wf?

– Po co ci?

– Chciałem popatrzeć. – oblizuje się, jak pierdolony perwers – Widzieliście, jakie ona ma kurwa nogi? 

– No to raczej nie popodziwiasz. Jest jeszcze w kawiarni. Ale może zrobić ci kawę. – parska, patrzy znacząco na Billa.

– Tylko kawę? Dzisiaj środa, może dorzuciła w gratisie...

– Musicie być tak prostaccy? – ktoś z hukiem zamyka szafkę, siejąc znaczącą ciszę w całej szatni.

– Theo, Theo... – Will parska, podchodzi wolno – Zakochałeś się?

– To najbardziej wartościowa dziewczyna jaką znam. A wy zachowujecie się jak banda pierdolonych prostaków. – zrywa się, w sekundę ściera mu z mordy dwuznaczny uśmieszek.

– Sądzisz, że będziesz kopaczem Angoli i jesteś teraz lepszy? – Will tyka go w ramię, mocniej niż Scott oczekiwał – Wejdź z nami na boisko i pokaż, co potrafisz.

– Nie zmieniaj kurwa tematu! – łapie go za bluzę, przypiera do ściany.

Jest zdecydowanie silniejszy od McGregorego i tak kurewsko pewny siebie.

– Scott, spokojnie. – Tayler wchodzi między nich, wydobywa Willa z potrzasku – Po chuj te nerwy?

– Zabieraj go kurwa. I nigdy więcej nie wypowiadaj się tak o Lauren.

– Lauren? – parska, wyciera z bluzy resztki kawy, którą się oblał podczas ataku.

– Tak Lauren. Tak ma na imię, jeśli ci to umknęło.

– Posuwasz ją? – pyta po chwili namysłu.

– Dorośnij kurwa McGregory. Czas najwyższy. – zamyka na klucz szafkę, łapie za bidon i kieruje kroki w stronę wyjścia, które natychmiast zagradzają mu Taylor z Billem.

W moim małym świecie (Tom I & II)Where stories live. Discover now