•9•

58 7 1
                                    

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy w małym ciemnym pokoju. Wszędzie były pająki, co było obrzydliwe, ale to lepsze niż tamten szpital. Popatrzyłam na dół i jak się okazało miałam związane ręce, nogi i zaklejoną buzię. No to jestem w dupie.
-O widzę, że się obudziłaś.-powiedział jakiś głos z ciemnego rogu. Po chwili podszedł do mnie wysoki facet i zdjął mi taśmę z buzi.
-Kim ty jesteś?
-Nie poznajesz mnie? Jaka szkoda.- o cholera.
-To przez ciebie moi przyjaciele narażają się na smierć! To wszystko twoja wina! My chcieliśmy mieć tylko najlepsze wakacje w życiu, a ty zepsułeś nasze plany... Gardzę tobą człowieku, idź do piekła.-powiedziałam zezłoszczona jak nigdy.
-Uważaj jak się wyrażasz, bo źle się to dla ciebie skończy.
-Dupek.
-Oj doigrałaś się młoda.-powiedział po czym z całej siły uderzył mnie w policzek. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a sama nie miałam już siły żeby coś powiedzieć.
-Zastanów się nad swoim zachowaniem. Dostaniesz coś do jedzenia dopiero jak będziesz się słuchać.-powiedział, po czym opuścił pokój. Świetnie.

Jack's pov
Obudziłem się, ale obok mnie nigdzie nie było Rose. Co z nią jest nie tak? Mówiłem, że ma być przy mnie, a nie chodzić po niebezpiecznym szpitalu jakby nigdy nic. Chodziłem po korytarzach i pokojach krzycząc jej imię, gdy zauważyłem pewien pokój. Rysunki Jake'a-kuzyna Rose... Przecież to nie możliwe, to nawet nie ten szpital. Rozglądałem się po pokoju, gdy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Rysunek mnie, Rose i Jake'a siedzących na ławeczce w naszym ulubionym parku. Dlaczego ktoś to robi, Rose napewno tutaj była. Rozejrzałem się jeszcze po pokoju, ale coś mnie zaniepokoiło. Były to dwie kartki. Na jednej pisało: „Uciekaj stąd póki możesz, oni cię zabiją.", a na drugiej „HELP". Czyli to było wszystko zaplanowane? Jake brał chemioterapię. To było dziwne, że mając dobre wyniki tak po prostu zmarł. Ktoś go musiał zabić, a ja muszę dowiedzieć się kto. Zajrzałem do szafek i pod łóżko, a jedyne co znalazłem to kopertę. Ktoś przenosząc łóżko musiał jej nie zauważyć. Otworzyłem list i zacząłem go czytać.
„Droga Rose. Moja chemioterapia bardzo dobrze na mnie wpływa. Jest coraz lepiej i czuję się wyśmienicie. Piszę do ciebie ten list, bo wiem że mój koniec jest bardzo blisko. Są tutaj okropni ludzie, zabijają zdrowych i chorych w tym szpitalu. Każdy kto go odwiedzi, jest narażany na smierć. Jeśli to czytasz, uciekaj stąd i nigdy tu nie wracaj, bo to będzie twój koniec. Ci ludzie są okropni i bardzo niebezpieczni. Jeśli weszli w wasze życie, nie zrobicie nic. Jedyna opcja to zabicie ich, ale to wymaga dobrego planu. Jesteś silna i wiem, że sobie z tym poradzisz. Nigdy się nie poddawaj i zawsze dąż do celu Rosie. Pamiętaj, że bardzo cię kocham i nigdy o tobie nie zapomnę. Pozdrów proszę Jacka i twoich braci i powiedz im, że byli wspaniali i nigdy o nich nie zapomnę. Trzymaj się kochana." zacząłem bardzo płakać. Jake mógł żyć, ale oni go zabili. Teraz ich kolej. Wyszedłem z pokoju z listem w ręce i jak najszybciej opuściłem szpital. Biegłem ile sił w nogach i zatrzymałem się pod domem. Po cichu wszedłem przez otwarte drzwi i rozejrzałem się po domu. Był pusty, więc reszta pewnie nie próbowała uciec. Wyszedłem na plażę (po rozejrzeniu się czy nikt mnie nie obserwuje) i zacząłem szukać oznak życia. W pewnym momencie usłyszałem jakieś głosy dochodzące z altanki blisko plaży. Po cichu, ale szybko tam pobiegłem i automatycznie zabiło mi serce. Co oni tu wszyscy robią?

-Hej ludzie!
-Jack?!-krzyknęli i wybiegli z altany.
-Słuchajcie, nie jest dobrze.
-Czekaj... gdzie jest Rose?!- krzyknął zmartwiony Louis.
-Zabrali ją...
-Co?!-krzyknęli wszyscy na raz.
-Gdy spałem, ona wymknęła się. Był tam pokój Jake'a, a ona napewno tam była. To była pułapka i specjalnie ją tam sprowadzili. A i znalazłem tam to.-powiedziałem podając list Finnowi. Chłopak go przeczytał, po czym zaczął płakać.
-Hej ale nie płaczemy, obiecuje że się znajdzie i wszystko będzie dobrze.
-Ale Jake tak naprawdę mógł żyć, a my mogliśmy powstrzymać tych ludzi...
-To już przeszłość, nie możesz się tym zadręczać Finn.
-Racja. To jakieś plany?- w tym momencie nastała cisza.
-Dobra no to ja powiem.-stwierdził Finn.
-Musimy znaleźć jakiegoś strażnika i obserwować go, aż będzie sam. Później złapiemy go, zwiążemy i wyciągniemy z niego jak najwięcej informacji. Jakieś pytania?
-Jest coś do jedzenia?-zapytał Noah.
-Co za pojeb...
-No co głodny jestem.
-Mógłbyś się skupić na tym że Rose zaginęła, a nie na tym że twój zasrany brzuch potrzebuje posiłku? Tak? Dzięki.
-Ale ja jeszcze nic nie powied...
-No to idziemy się wyspać do domu, a jutro wdrążamy nasz plan w życie.
-Ty chcesz tak po prostu iść do domu i spać jakby nic nam nie groziło? Przecież tam chodzi kilka strażników z BRONIAMI. Chcesz tam iść to proszę bardzo, ale ja tu zostaję, bo nie zamierzam umrzeć.-powiedziała Issie, a reszta się z nią zgodziła.
-Spać tam nie musimy, ale trzeba skołować jakieś żarcie, bo umrzemy z głodu.-powiedziałem.
-No to Jack i Finn tam idą, skoro to takie kozaki.-powiedziała Millie (BB), a my niechętnie poszliśmy w stronę domu. Zatrzymaliśmy się z tyłu domu ze względu na to, że ktoś już tam był. Stanęliśmy bliżej źródła dźwięku i idealnie było słychać o czym rozmawiają osoby znajdujące się w pomieszczeniu.
-Mówisz, że złapali tą dziwaczkę?-dziwaczkę?!
-Ta i na dodatek pyskowała szefowi, kumasz? Oj będzie miała przewalone.-powiedział jakiś facet, a ja popatrzyłem smutnym wzrokiem na Finna.
-Podobno są aktualnie w tym najbogatszym domu dwa kilometry stąd, trochę tego nie przemyśleli.
-Racja, ale myślę że jakieś dwa dni i zmienią lokalizację, zanim policja znowu ich złapie. Szef jest dobry w ukrywaniu się, ale czasami stąpie po kruchym lodzie.
-Czasami mam ochotę go zastąpić i być szefem. Myślałeś kiedyś o tym co by było gdyby umarł?
-Oj i to za często.
-Hej chłopaki! Zbieramy się, podobno cyrk jest z tą złapaną dziewczyną, a ja muszę to widzieć. -powiedziała dziewczyna z bardzo znajomym nam głosem, ale jakoś nie dało się skojarzyć faktów. W pewnym momencie usłyszałem trzask drzwi i dźwięk odjeżdżającego auta, po czym wparowaliśmy do domu jak poparzeni.
-To będzie łatwiejsze niż się spodziewałem.-powiedział Finn, a ja się z nim zgodziłem.
Wzięliśmy jedzenie i dołączyliśmy do wszystkich.
-Słuchajcie! Odwołujemy nasz plan.
-Co?
-Podsłuchaliśmy strażników. Powiedzieli gdzie dokładnie znajduje się Rose i z tego co usłyszałem wiem, że jest ona z gościem z telefonu.
-Czyli w ogóle jest lepiej niż myśleliśmy, tylko trzeba będzie ogarnąć tego typka.
-Racja, ale jutro obmyślimy plan. -powiedziałem i wszyscy zaczęliśmy jeść. Jeszcze chwilę pogadaliśmy i tak skończył się najgorszy dzień w naszym życiu.

We fell in love in mayDär berättelser lever. Upptäck nu