•17•

28 2 0
                                    

-Myślisz, że ci ludzie są normalni?-zapytałam chwytając kubek z herbatą do ręki.
-Myślę, że tak. Wyglądają na dość spokojnych i miłych ludzi. Martwi mnie tylko fakt, że są aż za spokojni. Jakby nic ich nie obchodziło. Nie sądzisz, że to trochę... dziwne i podejrzane?-zapytał Louis. Była jakoś 7 rano. Wszyscy jeszcze spali, więc mieliśmy okazję na przemyślenie tej całej sytuacji i obmyślenie nowego planu.
-Może i jest to dziwne, ale to jedyna opcja na przetrwanie. Może to nawet lepiej dla nas, że są spokojni? Kto wie jacy ludzie mogli nam się trafić? Narazie wydaje mi się, że to dobrze że się tu zatrzymaliśmy.  Nie wiemy nawet gdzie jest lotnisko i kiedy jest najbliższy lot, więc to miejsce jest idealne na czas, aż wszystko ogarniemy. Musimy też pamiętać o tym, że nie każde lotnisko może być prawdziwe i niekoniecznie może być ich dużo, więc napewno nie będzie nam łatwo. Zostaniemy tutaj na jakiś czas i w międzyczasie będziemy kombinować. Mam nadzieję, że dożyjemy.-powiedziałam lekko się śmiejąc. Z dnia na dzień moja nadzieja w lepsze jutro jest coraz to mniejsza. Dzięki tym ludziom widzę w różnych istotach i innych ludziach wrogów. Boję się komukolwiek ufać. To miejsce mocno wpłynęło na moją psychikę. Jest mi cholernie przykro. Liczyłam na to, że to będą najlepsze wakacje życia, a dostałam bilet do chwilowego piekła. Ci wszyscy ludzie są jacyś pojebani. Mam ochotę włożyć ich wszystkich do jakichś klatek i więzić ich tak aż umrą, żeby poczuli nasz strach i ból na własnej skórze. Nie da się opisać tego, co mi wtedy towarzyszyło. Każdy ranek sprawiał, że byłam szczęśliwa. Samo obudzenie się było cudem. Mógł być przypadek taki, że poszłabym spać, ale już bym nigdy się nie obudziła. Ważnym faktem było też to, że płakałam nocami przez co trudno było mi zasnąć. W dzień byłam okropnie zmęczona i nie miałam na nic siły. Samo siedzenie i patrzenie w jeden punkt mnie męczyło, a to nie świadczy o niczym dobrym. O różnych godzinach przychodził do mnie jakiś człowiek i dobijał mnie psychicznie. Ból psychiczny jest równie bolesny jak i fizyczny. Czujesz, że nie wytrzymujesz i masz ochotę krzyczeć, a czasami nawet po prostu się zabić. To okropne co zwykłe słowa od nieznajomego człowieka mogą zrobić danej osobie. Po prostu patrzysz na tego potwora i słuchasz jakie chamskie rzeczy o tobie mówi. Po jakimś czasie zaczynasz o sobie myśleć tak samo, a to dopiero najgorsze co może być. Próbowałam zaakceptować siebie przez jakiś rok i odziwo się udało. I przyszedł ten jeden dzień, przez który znienawidziłam siebie bardziej niż przed akceptacją. Ludzie są okropni i przekonałam się o tym na własnej skórze. Miałam podobnie w wieku 13 lat. Zostałam porwana. Co prawda na dwa dni, ale okropnie trudno było mi dojść do siebie. Codziennie miałam przed oczami złe momenty. Właściwie to mogę powiedzieć, że było identycznie jak ostatnio. Jedyna różnica była taka, że jako młodsza osoba miałam większy luz. Tak na prawdę łatwo mogłam umrzeć, ale urwał mi się film i nigdy nie dowiedziałam się jak się stamtąd wydostałam. Zastanawiam się nad tym do teraz. Mam wiele znaków rozpoznawczych tego miejsca. Wiem, że męczyli i badali mnie (nie w dobry sposób) faceci. Wychodząc na zewnątrz zapamiętałam pewien znak. Była to czerwona gwiazdka z czaszką w środku. Wyglądała przerażająco. Od tamtego czasu spotkałam się z tym znakiem tylko raz. Było to w lesie. Spacerowałam, gdy zauważyłam coś wyciętego w drzewie. Był to właśnie ten znak. Nie wiem czy sny też się liczą, ale miałam wiele takich. Każdy sen był w miejscu gdzie pierwszy raz zobaczyłam ten znak. Sny nie były identyczne, każdy miał rożny przekaz jak i sam wygląd. Jeden z nich wyróżniał się najbardziej. Z ośrodka przeniosłam się do jakiejś piwnicy. Znajdowały się tam kobiety jak i mężczyźni w czarnych suknio-płaszczach i mieli zasłoniete twarze. Wszyscy znajdowali się przy stole, gdzie znajdowało się okropnie dużo jedzenia. W połowie jedzenia każdy z nich dostawał list. Ludzie stresowali się jak i cieszyli otwierając je, jakby było to coś ważnego. Wyglądali strasznie, jak i samo miejsce. Rysunki malowane czymś czerwonym (mam nadzieję, że nie krwią), ich okropne szaty, świeczki oraz śmierdzące mięso przerażały mnie. Przypięli mnie do ściany, a ja musiałam na to wszystko patrzeć. Pod koniec jeden z ludzi został wyprowadzony. Jedna z kobiet powiedziała w moją stronę „będziesz następna" i wtedy się obudziłam. To był ostatni taki sen, co bardzo mnie cieszy, ale jednak wolałabym normalne sny. Moje życie polegało głównie na stresie, stresie i jeszcze raz stresie. Czasami miałam nawet myśli samobójcze, co mogło skończyć się źle. Każdego dnia byłam coraz to bardziej obojętna co się ze mną stanie. Pomógł mi przez to przejść Aidan. Millie nigdy o tym nie mówiłam, bo nie chciałam żeby się niepotrzebnie martwiła. W skrócie Aidan był przy mnie zawsze i nigdy nie pozwolił nikomu mnie skrzywdzić.

—————————
Hej, hej!
Chciałabym, żebyście podzielili się ze mną waszymi pomysłami na następne rozdziały. Moich pomysłów jest coraz mniej, a ja nie wiem co mogę pisać. Chciałabym również szybko skończyć tą książkę, ale była ona pisana na spontanie (jak i moja pierwsza książka) , więc nie będzie łatwo. Co prawda zbliżamy się do końca tej książki, ale jednak trzeba to jakoś fajnie napisać, a nie pare zdarzeń dupne i koniec. Nie wiem również czy komuś podoba się ta książka, bo nie piszecie komentarzy i nie odpowiadaliscie również na pytania, które wam zadawałam. Nie wiem czy ciągniecie dalej tej książki ma sens, bo najprawdopodobniej nikt tego nie czyta :) Będę ogromnie wdzięczna za chociaż wiadomość na pv co do rozdziałów.

Z góry przepraszam również za tak słaby rozdział, ale pisze go w nocy.
Kocham was!!<3

We fell in love in mayWhere stories live. Discover now