•14•

33 3 0
                                    

Rose's pov:
-Pora się rozejrzeć.-powiedziałam, a Louis podniósł mnie z podłogi.
-Myślisz, że coś znajdziemy?-zapytał chłopak.
-Nigdy niewiadomo czy nie znajdziemy czegoś przydatnego.-powiedziałam i weszłam spowrotem do pokoju. Przeraża mnie to miejsce. Tak szczerze? Trochę przypominam sobie pobyt tutaj. Im częściej o tym myślę, tym bardziej mam wrażenie, że pamiętam to miejsce. Wszystko jest tutaj przerażajace. Znowu na każdej ścianie znajdują się rysunki rysowane najprawdopodobniej przez małe dzieci, a w pudełku w rogu jest bardzo dużo starych misi jak i lalek. To miejsce nie jest normalne, tak jak ludzie pracujący dla tego gangu. Ich jedyny cel w życiu to łapanie, więzienie i w niektórych przypadkach-zabijanie. Od początku ich pracy mają wmawiane, że dziećmi trzeba gardzić. Jesteśmy tak naprawdę traktowani jak zwierzęta. Nie mamy żadnych uprawnień, żadnych praw i raczej się to nie zmieni. Gdyby takie gangi władały światem, to na ziemi nie byłoby nawet jednego dziecka. Jesteśmy dla nich jak obcy, a jak wiadomo obcy nie są lubiani przez ludzi.

-Rose?-zapytał chłopak szturchając mnie.
-Nie odzywasz i nie ruszasz się już jakieś 5 minut.
-Wybacz, musiałam coś przemyśleć.
-Okej. Znalazłem coś.-powiedział Louis podając mi dziwną rzecz. Była to mapa na tablecie? Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że znajdowały się na niej czerwone kropki i była to mapa Los Angeles.
-Nie sądzisz, że to dziwne?-zapytał.
-Popatrz. Znajduje się tu 10 kropek.-powiedziałam.
-Można zobaczyć inne miejsce?-zapytałam przeglądając ustawienia.
-Nie wiem.-odpowiedział brunet.
Kliknęłam w opcje „mapa",  gdzie mogłam wpisać potrzebne miejsce. Wpisałam „Hawaje" i wyświetliła mi się odpowiednia mapka. W tym momencie serce zabiło mi szybciej, a sama nie wiedziałam co powiedzieć. Na mapie znajdowały się dwie kropki... obok siebie.
-Rose to nie wygląda za dobrze, może oni widzą gdzie jesteśmy.
-Nie. To byłoby zbyt głupie zostawiać w takim miejscu tablet z ważnymi informacjami. Bardziej martwi mnie to, że któreś z całego rodzeństwa znajduje się w tym miejscu co my.
-Co robimy?
-Poczekamy na resztę i będzie trzeba ją lub jego znaleźć. Mam nadzieje, że jakoś sobie radzi.
-Dlaczego ktoś by tutaj zostawił ten tablet?-zapytał chłopak.
-Myślę, że któreś z rodzeństwa mogło przewidzieć tą sytuację i specjalnie zostawiło go tutaj. Strażnicy nie pozostawili by tak ważnej rzeczy w takim miejscu, a nawet jeśli byłby to ich tablet, to już dawno by znaleźli nas i resztę rodzeństwa i więzili by nas. Ta cała sytuacja jest chora. Wciągnęłam was w bagno.-powiedziałam spuszczając głowę. Miałam ochotę się rozpłakać, bo to przeze mnie wszyscy narażają się na niebezpieczeństwo.
-Hej, ale nie płaczemy. Nie ważne czyja to wina, ważne że jesteśmy teraz razem. Prawda?
-Prawda.-powiedziałam, a chłopak dał mi całusa w skroń.

Słyszeliśmy coraz to głośniejsze kroki jak i głosy. W głowie miałam coraz to gorsze scenariusze. Kosmici? Potwory? Uzbrojeni ludzie? To wszystko jest możliwe. W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a w framudze stanął Finn z resztą.
-Musimy się pośpieszyć, wiedzą gdzie jesteśmy.
Czekaj... co to?-zapytał Finn wskazując na moją rękę, w której coś się świeciło.
-O MÓJ BOŻE!-krzyknęłam przez emocje.
-Szybko, podajcie mi nóż.-powiedziałam, a Finn podał mi przedmiot o który prosiłam.
-Lepiej się odwróćcie.-powiedziałam i zamykając oczy ze strachu, przyłożyłam ostry przedmiot do ręki.
-Nie wystraszcie się jeśli krzyknę.-powiedziałam, a Finn wziął nóż z mojej ręki.
-Ja ci to wytnę.-powiedział. Finn powoli zaczął wbijać nożyk w moją rękę a Louis trzymał drugą. Krzyczałam w cholerę, to cud, że nas nie usłyszeli. Po wyjęciu czerwonego czegoś, wzięłam tablet i kliknęłam na budynek w którym się znajdujemy. Zaczęłam poruszać się wraz z tą rzeczą, a czerwona kropka na mapce zaczęła się poruszać.
-To nadajnik. Prawdopodobne jest to, że ktoś zły dostał się do systemu i wie gdzie aktualnie się znajdujemy. Nie mówiłam o tym nikomu, ale pod łóżkiem znalazłam karteczkę. Było tam napisane „Rose, wiem że to przeczytasz. Posłuchaj, znalazłaś już tablet, ale nie wiesz pewnej bardzo ważnej rzeczy. Nadajniki świecą się gdy jesteś w niebezpieczeństwie lub gdy ktoś dostanie się do centrali. W tym momencie będziesz mogła go wyciąć. My zrobiliśmy to już dawno temu i je wyrzuciliśmy, dlatego się nie poruszają. Nie będzie łatwo nas znaleźć, a informacji podać nie mogę, bo nie mam pewności czy list nie trafi w złe ręce. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, a ty wraz z przyjaciółmi wrócisz cała i zdrowa. Pamiętaj, żeby pod żadnym pozorem nie dać się złapać. Jeśli to zrobią, już się nie wydostaniesz. Powodzenia!-przeczytałam, a reszta wymieniła się zdziwionymi spojrzeniami. W tym momencie odpłynęłam. Pojawiłam się na korytarzu wraz z resztą grupy. Goniły nas potwory. Biegliśmy również z jakąś dziewczyną, której nie znam. Za potworami biegł szef gangu i Sadie, czyli to nie zwiastowało nic dobrego. W pewnym momencie największy potwór skoczył na nas, a my zmieniliśmy się w pył. Obudziłam się.
-Rose, wszystko gra?-zapytał Louis zmartwionym głosem.
-Myślę, że miałam wizję? Nie mam pojęcia co to było. Biegliśmy z jakąś dziewczyną i umarliśmy...? Mam wrażenie, że to moja siostra. Nadajnik wskazuje na celę w tym budynku, a ja znalazłam się w korytarzu obok. Tylko jest jeden problem.
-Jaki?
-Nie możemy jej teraz uratować, pora uciekać.
-Co?!-krzyknął Finn.
-Jeśli tam pójdziemy, to wszyscy umrzemy. Najpierw pójdziemy po Issie, Millie i Jacka i wrócimy do Los Angeles. To pierwsze co musimy zrobić. Później będę musiała w jakiś sposób znaleźć resztę rodzeństwa. Nie wiem jeszcze jak to zrobię i czy napewno się uda, ale muszę spróbować. Mam nadzieję, że nasze moce się nie zmarnują. Skoro mamy szansę z nich korzystać to dlaczego byśmy tego mieli nie robić? Później zjednoczymy siły i uratujemy moją siostrę lub brata. Mam nadzieję, że sobie beze mnie poradzicie.-powiedziałam lekko śmiejąc się przy ostatnim zdaniu.
-Żartujesz?-zapytał Louis chwytając moją twarz w swoje dłonie.
-Nie ważne co będę musiał przejść, zawsze będę z tobą. Miałbym zostawić swoją kobietę?
-CZEKAJ CO, coś nas ominęło?-zapytał Finn szeroko się uśmiechając.
-Twoją kobietę?!- krzyknął po chwili.
-Tak.-powiedział Louis przytulając mnie od tyłu.
-Jeśli ją skrzyw...
-Tak, wiem. Nogi mi z dupy powyrywasz. A poza tym jakim cudem miałbym skrzywdzić takiego aniołka? No popatrz na nią.-powiedział, a ja się zarumieniłam.
-Widać twoje rumieńce, obróć się.-szepnął mi do ucha, a ja obróciłam się i wtuliłam się w chłopaka.
-Rose, nie wiedziałem, że ty tak kochasz się przytulać.-powiedział Finn.
-To już widzisz.-rzuciłam.
-A ze mną i Millie nigdy nie chciałaś.-powiedział mój „brat".
-To nie to samo.-stwierdziłam.
-Dobra może skończmy temat, bo dalej jesteśmy w niebezpiecznym budynku i gonią nas groźni ludzie.-powiedział Noah, a ja kiwnęłam głową.

Biegliśmy wzdłuż korytarza i mijaliśmy po drodze wiele pokoi. W drodze miałam kolejną wizję, która pomogła mi się dowiedzieć w jakim pokoju znajdują się nasi towarzysze. Szukamy pokoju 216. Jesteśmy coraz bliżej, bo mijamy właśnie 157 pokój. Zastanawiam się czy to normalne, że swoje moce odkryłam dopiero teraz? A może po prostu miałam kiedyś wizję, tylko nie byłam tego świadoma? To bardzo przerażające, a wieść o rodzinie z mocami jest dość mało prawdopodobna? Niby wiem, że moje rodzeństwo ma moce, ale długo czasu zajęło mi, żeby rzeczywiście w to uwierzyć. Sam fakt, że mam odkryte dwie moce jest przerażający. Te wizje i telekineza dość bardzo mnie zdziwiły. Jest mi też przykro przez to, że byłam okłamywana od najmłodszych lat. Od zawsze byłam pewna, że moi aktualni „rodzice" są moimi prawdziwymi rodzicami, a Finn to mój brat. Smutne, bo naprawdę bardzo się do nich przywiązałam i trudno będzie mi się z nimi rozstać, no ale cóż, życie. Szybko się do nich przywiązałam, to szybko się przyzwyczaję do życia bez nich. Wszystko inaczej by się potoczyło, gdybym dowiedziała się tego od nich, bo miałabym do nich dużo więcej zaufania. Zaufanie to coś bardzo ważnego w relacjach międzyludzkich. Chcemy utrzymywać kontakt z jakąś osoba tylko jeśli jej ufamy i wiemy, że będzie nam wierna, prawda? Taka sama sytuacja jest z moimi „rodzicami" i w części z Finnem. On też zjebał totalnie.
Można powiedzieć, że zachował się jak dupek, codziennie udając że wszystko jest okej i od małego składając obietnice typu „żadnych sekretów" „masz jakiś sekret, o którym druga osoba powinna wiedzieć? Podziel się nim". Dupa nie obietnice. Zawiodłam się na mojej rodzinie okropnie i mam nadzieję, że kiedyś zrozumieją popełnione błędy, bo naprawdę by im się przydało.

We fell in love in mayWhere stories live. Discover now