1

252 34 87
                                    

Tommyinnit wybuchnął śmiechem.
- Więc- - wydusił z siebie - Popraw mnie jeśli źle zrozumiałem... Uważasz mnie za śmiertelnika, tak? Przyszedłeś do kościoła mojego... - kontynuował nie przestając się śmiać - no i może mojej rodziny - dodał znacznie ciszej - zastajesz mnie tutaj i zaczynasz krzyczeć, bo zabieram sobie ofiary dla mnie... To po chuj je składacie jak nie mogę ich brać, co?
Tommy przeciągnął się zeskakując z ołtarza.
Szatyn przed nim otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak Tommy nie miał zamiaru dać mu dojść do słowa.
- Wiesz, moich braci ani ojca nie obchodzą ofiary, mi jednak, mimo wszystko, się to podoba, czasem można znaleźć coś naprawdę ładnego. Gorzej jest jak ktoś kładzie tu jedzenie i zaczyna gnić, to jest paskudne. Jakby ludzie myśleli, że my nie możemy mieć jakiegokolwiek racjonalnego poczucia smaku. Owszem, może nie wymiotuję jak wy, ale gdybym był tak słaby fizycznie zdecydowanie bym to zrobił.
Mówiąc przeglądał zebraną z ołtarza biżuterię.
- Czemu tu jest, do cholery, tyle damskich błyskotek, co? Mumza nie jest czczona tutaj, tylko męska część rodziny... Co ja mam z tym niby zrobić, co? - z tymi słowami odrzucił kilka naszyjników w kąt kościoła. - To jest ładne - mruknął zakładając kilka pierścionków - za to może faktycznie należy się błogosławieństwo. - prychnął.
I wtedy właśnie brązowowłosy zdołał się przebić przez jego paplaninę.
- Czyli twierdzisz, że jesteś bogiem?! - był nieco wzburzony. Jego ojciec był tutejszym sołtysem i przez to sam czuł się poniekąd odpowiedzialne - Zaczekaj- To jest tak irracjonalne - prychnął. - Powiedz mi... Czy ty jesteś szalony czy zdajesz sobie sprawę, że gadasz bzdury i po prostu to jakiś głupi żart?
Tommy znów parskniął śmiechem.
- Oj Tubbo, trochę wiary. Ufacie, że istniejemy, ale gdy się pojawimy reagujecie tak. - wywrócił oczami. - To głupie, nie sądzisz?
Tubbo zmarszczył brwi.
- Skąd znasz moje imię? - zapytał zaniepokojony.
Mimo że był synem sołtysa prawdopodobnie naprawdę niewiele osób w wiosce znało go chociażby z widzenia. Był tajemniczą, niemal mityczną postacią, bo ojciec nie często pozwalał mu opuszczać dom. Wątpił więc, żeby losowy nieznajomy mógł znać jego imię, a w dodatku był w stanie przypisać je do twarzy.
Tommy znów demonstracyjnie wywrócił oczami.
- Jak ja mam ci kurwa tłumaczyć żeby dotarło? Jestem. Bogiem. Może nie wszechwiedzącym, to mój ojciec, ale wiem wiele. Tak? Zrozumiano? - mruknął. - Tommyinnt, bóg młodości, szczęścia, światła i tak dalej. Miło poznać. - mówiąc to ukłonił się karykaturalnie.
Tubbo znów otworzył usta, zaskoczony nieustającą pewnością siebie chłopaka przed nim.
- Nie ma opcji. - stwierdził w końcu. - Nie. - powtórzył - Nie uwierzę ci. Nie wmówisz mi tego. - mówił kręcąc głową, próbując odgonić od siebie dziwaczne wrażenie, że jego rozmówca mówi prawdę.
Tommy westchnął.
- Ludzie są tacy irracjonalni - mruknął - Mam ci to udowodnić, co? Co chcesz zobaczyć? - zagadnął - Wpływ na emocje? Manipulacje otoczeniem? Coś innego? Może teleportację? - mówiąc to nagle zniknął, w sposób, którego Tubbo nie był w stanie logicznie wyjaśnić. - Latanie? - rozległo się nagle za jego plecami.
Tubbo obrócił się natychmiast.
Blondyn unosił się w powietrzu z szerokim uśmiechem.
Tubbo otworzył szeroko oczy i niemal krzyknął, a Tommy spokojnie wylądował na posadzce kościoła.
- I? - prychnął - Już wierzysz? Czy potrzebujesz jeszcze czegoś? Bo umiem w chuj więcej. - mówiąc to przeprasował ubrania dłońmi i uśmiechnął się. - Co sądzisz, Tubbo?
Tubbo ochłonął dopiero po chwili i posrarał się przyjąć pewną siebie postawę.
Odetchnął.
- Myślałem, że bogowie wyglądają poważniej. - mruknął. - I że posługują się przeróżnymi archaizmami. - unikał mówienia o Tommim jako o jednym z bogów w których w końcu wierzył przez tak długo. Wciąż nie był przekonany.
- Taa, oczywieście - mruknął Tommy siadając. - To znów bardziej o moim ojcu... Może braciach. Ja, powiem ci, jestem wiecznym dzieckiem, to wyróżnia mnie spośród tych nudziarzy.
Tommy mówiłby dalej, lecz wtedy właśnie drzwi kościoła otworzyły się z hukiem. Światło, choć słoneczne, zamrugało nagle i nieco jakby przygasło, a w drzwiach pojawiła się mroczna sylwetka o błyszczących chłodnym fioletem oczach.
___________________________
Ah... Ten niesamowity dyskomfort jaki powoduje we mnie używanie przekleństw... Czemu ja to sobie robię?
W każdym razie jesteśmy po prologu, teraz zaczyna się wlaściwa historia i już nie będzie takich przeskoków w czasie drastycznych.
Ogólnie mam nadzieję, że się podobało, ja uciekam i życzę miłego dnia, nocy czy czegokolwiek.

DSMP - Gods AUWhere stories live. Discover now