Tommy natomiast, po tym jak zniknął z domu, przemierzał bezbrzeżne pustkowia niezagospodarowanej przestrzeni metafizycznej. Takich miejsc było wiele, po prostu obszarów gdzie nikt się zwyczajnie nie starał. Bogowie wbrew wszystkiemu byli leniwi, tworzyli pałace w których mieszkali lecz otoczeniu nigdy nie poświęcali uwagi.
Stąd brały się ciche i puste pomieszczenia wielkich rozmiarów. Tu właśnie Tommy mógł odpocząć. A tego właśnie teraz potrzebował, miał szczerze dość. Dość bycia branym za małe dziecko, które nie umie funkcjonować samodzielnie. Dość całej swojej rodziny i tego ciągłego skakania nad jego głową.
Szedł więc prosto przed siebie, w nicość, bez celu.
Nie do pomyślenia, żeby bóg mógłby być aż tak zagubiony.
Prychnął na tą myśl, brzmiała tak bardzo jak coś co powiedziałby jego ojciec. Czegoś nie wypada robić, coś jest niegodne. Sam ten koncept tak bardzo wyprowadzał go z równowagi.
Przez to w końcu nie mógł widywać się z przyjacielem, który i tak nic przecież nie pamiętał. Nie mógł przez takie podejście robić dosłownie niczego.
- Ja pierdolę - rzucił w powietrze. - Jestem jebanym bogiem, a wolnej woli mam chyba mniej od przeciętnego człowieka. Philza to, Techno tamto, a Wilbur jeszcze coś innego, tak przez całą nieskończoność. Pierdolcie się wszyscy.
Gdy mówił, sam do siebie, kontem oka wychwycił ruch w pobliżu.
- Ej, ty tam! - krzyknął w tamtym kierunku. - Kim ty do cholery jesteś?! Co ty tam robisz?!
___________________________
Co ja robię? Nie wiem. Myślę, że wszyscy wiemy kim jest osoba co się tam ukryła na granicy pola widzenia i do czego przejdziemy za niedługo, a jak nie to możecie się domyślać.
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało, ja uciekam i życzę miłego dnia, nocy czy czegokolwiek.
CZYTASZ
DSMP - Gods AU
FanfictionWielowątkowa historia oparta przede wszystkim na losach SBI, będących tutejszymi bogami, i Bench Trio. Dla zainteresowanych: Nie jestem w tym fandomie, nie mam pojęcia co się dzieje, zacząłem to pisać lata temu i teraz tylko od czasu do czasu piszę...