12

96 6 2
                                    

Ranboo wstrzymał oddech na ułamek sekundy po czym uniósł dłoń, by zapukać. Drzwi stanęły jednak otworem przy najlżejszym dotyku, skrzypiąc przy tym nieprzyjemnie. Udał, że nie zauważył, jak Tubbo podskoczył na ten dźwięk za jego plecami. Zamiast tego zajrzał do środka.
Izba, którą zobaczył po wejściu była duża, a przy tym niezwykle pusta. Nie tylko nie było w niej żadnego człowieka, ale też brakowało mebli. Stały tam wyłącznie jeden stół i fotel przy nim. Natomiast na palenisku ogień nie płonął chyba od dawna, bo nie było w nim resztek zwęglonego drewna ani śladów sadzy.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i uznał, że jedynym co świadczy o tym, że ktokolwiek tu żyje, były puste butelki rozrzucone po podłodze, a chwila nasłuchiwania utwierdziła go to w przekonaniu, że w całym domu nie ma nikogo.
Obrócił się do Tubbo, a gdy tamten popatrzył na niego pytająco wzruszył tylko ramionami.
- Gdziekolwiek by twój ojciec nie był na pewno nie ma go tutaj. - rzucił.
Na te słowa twarz chłopaka rozjaśniła ulga. Rozluźnił mięśnie, spięte na perspektywę konfrontacji, która irracjonalne go przerażała. Jednak po chwili stres powrócił gdy Ranboo znów się odezwał.
- Możemy na niego poczekać. - zaproponował, a Tubbo wzdrygnął się.
Westchnął jednak, uznał, że może był to już najwyższy czas żeby porozmawiać z ojcem. Przytaknął więc tylko.
- Usiądź, proszę. Wiem, że fotel nie wygląda zachęcająco ale jest naprawdę wygodny. Jak zaczekasz chwilę to nawet rozpalę w kominku. - uśmiechnął się niepewnie wchodząc do środka i obracając się do Ranboo w drzwiach. Ten podążył za nim i usiadł na fotelu, podczas gdy on sam sięgnął po drewno i układał je w kominku. Już po chwili na palenisku trzaskały płomienie, a Tubbo zabierał się do sprzątania butelek. Pozostałe w nich resztki alkoholu wylewał przez okno a puste butelki ustawiał w rządku pod ścianą, dostawiając do już stojącej tam wieży.
- Twój ojciec naprawdę aż tyle pije? - zapytał Ranboo po chwili, obserwując go.
Odpowiedziało mu tylko skinienie głową.
Ranboo planował właśnie rzucić kąśliwą uwagę o tym, że godzenie ich nie ma sensu, bo takie ilości alkoholu prędko go zabiją, ale wtedy właśnie światło wpadające przez otwarte drzwi przesłonił czyjś cień.
- Tubbo, pieprzony, Underscore! Co ja ci mówiłem o sprowadzaniu nieznajomych do mojego domu? - szorstki, chrapliwy głos odezwał się od wejścia.
___________________________
Kolejny rozdział, kolejne załamanie nerwowe.
Ogólnie, wspomnę o tym jeszcze na tablicy, ale będę robić remont tego profilu (pewnie w najbliższy weekend). Pozbywam się wszystkich książek poza tą, będę zajmować się innymi rzeczami. Ale jeśli ktoś chce przejąć moje książki na swój profil to z chęcią je prześlę gdzieś i mogę nawet pomóc w kontynuacji jeśli ktoś by chciał, nie chcę po prostu już być powiązany z fandomem DSMP.
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało, ja uciekam i życzę miłego dnia, nocy czy czegokolwiek.

DSMP - Gods AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz