10

109 7 14
                                    

Ranboo pokręcił głową.
- Nie chcesz żeby ojciec zobaczył cię w moim towarzystwie, prawda? - dopytał.
- To przede wszystkim. - mruknął Tubbo niechętnie. - Ale w ogóle nie chcę tam iść. Ty nie wiesz jaki on może być, szczególnie jeśli miał ciężki dzień.
- Mogę pójść sam. - zadeklarował Ranboo. - Porozmawiam z nim, dowiem się czego Dream chciał, co się tam wydarzyło.
Tubbo rozmasował skronie.
- Ojciec mnie zabije. - mruknął pod nosem wstając. - Choćmy już. - rzucił niechętnie.
Ranboo popatrzył na niego zaskoczony.
- Nie mówiłeś przypadkiem, że nie chcesz iść? - zagadnął, upewniając się jakby, że się nie przesłyszał.
- Mówiłem, ale nie puszczę cię tam samego. - chłopak westchnął i wyciągnął rękę do półboga, który chętnie przyjął pomoc w podniesieniu się.
- Dziękuję. - stwierdził. Nie przyznałby się do tego pewnie, ale bał się iść sam do tego domu, który najpewniej był przeklęty, szczególnie właśnie przez Dreama. Obecność Tubbo natomiast dodawała mu nieco pewności siebie.
Chłopak prychnął.
- Taa, nie ma za co. Miejmy to już za sobą. - mruknął, a mówiąc nie obrócił się nawet do Ranboo tylko ruszył już w kierunku domu, a on podążył za nim.
Mieli jeszcze dobre kilkaset metrów do przejścia, a po minucie już Ranboo nie mógł wytrzymać ciszy, nie teraz kiedy znalazł kogoś kto faktycznie by z nim rozmawiał.
- Więc, jaki jest ten twój ojciec? - zagadnął i już w połowie zdania wiedział, że nie powinien o to pytać, gdy Tubbo skrzywił się i przyspieszył kroku.
- Ty nie potrafisz się zamknąć, co? - mruknął niechętnie.
Ranboo wzruszył ramionami. Nie odzywał się już i tylko szli dalej w milczeniu.
- Jest zmęczony życiem, zgorzkniały. Tworzy setki zasad, głównie po to by trzymać mnie z dala, bo nie lubi na mnie patrzeć. A jak tylko woła mnie lub zauważa gdzieś przypadkiem, zazwyczaj wysyła mnie tylko po alkohol. Zwyczajnie mnie nienawidzi. Ale właściwie nie bardziej niż wszystkich, więc chyba nie jest najgorzej. - Tubbo stwierdził, po dłuższej chwili, niemal szeptem.
Ranboo popatrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewał się, że to Tubbo przerwie ciszę, a już szczególnie, że zrobi to w ten sposób.
- No co? - chłopak zaśmiał się pod nosem, bez cienia radości, nie mogąc znieść już zaskoczonego spojrzenia. - Czemu się tak gapisz? Każdy czasami czuje potrzebę by się wygadać. Każdy człowiek w każdym razie.
- Oczywiście, wiem przecież. - odparł Ranboo, mimo że jeszcze kilka sekund wcześniej nie miał pojęcia o takiej ludzkiej tendencji. Chyba było to jasno słyszalne w jego głosie, bo w odpowiedzi usłyszał tylko westchnienie. Powróciła niekomfortowa cisza i teraz już żaden z nich jej nie przerywał.
- Jesteśmy na miejscu. - stwierdził w końcu Tubbo zatrzymując się. Gdy to mówił jego dłoń drgnęła, niemal jakby był gotowy chwycić Ranboo za rękę. Zaczynał panikować.
___________________________
Szczerze mówiąc ta książka zupełnie mi nie idzie. Ale nom, macie kolejny krótki rozdział z Tubbo i Ranboo, znowu zwyczajnie tona dialogów, budowanie relacji i powolne dążenie do wprowadzenia Schlatta do historii (wcale nie tak, że po prostu podoba mi się co mam dla niego wymyślone i nie mogę się doczekać).
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało, ja uciekam i życzę miłego dnia, nocy czy czegokolwiek.

DSMP - Gods AUWhere stories live. Discover now