9

115 10 12
                                    

- Hej! - krzyknął znów Tommy. - Po chuj się na mnie gapiłeś?!
Po tych słowach postać, którą zauważył wyszła mu naprzeciw.
- Racja, nie wyglądało to najlepiej, prawda? - odezwał się mężczyzna, którego twarz zasłaniała biała maska. - Przypadkiem podsłuchałem twój monolog, więc przyglądałem się tobie z czystej ciekawości.
- Też mi przypadek. - prychnął chłopak. - Pierdolisz jak cała moja rodzina, tyle słów bez znaczenia, gadaj po prostu czego chcesz, do cholery.
- Masz rację, nie był to przypadek. A czego chcę? Nie uwierzysz pewnie jak ci powiem, że jestem po prostu samotny i chcę móc do kogokolwiek zagadać, ale taka jest prawda. A z resztą zwyczajnie mi ciebie żal. - mówił tak spokojnie i niewzruszenie, głosem który zdawał się niemal hipnotyczny.
- Żal?! - wybuchnął Tommy natychmiast. - A to co ma znowu znaczyć? Nie potrzebuję twojego współczucia! Jestem bogiem do jasnej cholery, umiem o siebie zadbać.
- Właśnie. - kontynuował mężczyzna spokojnie. - Jesteś bogiem, potężnym z resztą i dlatego mi właśnie żal, żal mi tego potencjału, który tracisz ograniczany przez rodzinę. - zawiesił głos, lecz gdy Tommy nie wtrącił nic podjął, jakby bardziej energicznie. - Ale gdzie się podziały moje maniery, nie przedstawiłem się nawet. Jestem Dream. Dokładniej Dream Wastaken. Jestem pewny, że o mnie słyszałeś.
Na to chłopak drgnął, cofnął się o krok.
- Dream "niszczyciel światów"? Bóg niezgody? Ten sam Dream od którego odwrócili się nawet jego wyznawcy? Ten, który niemal zabił mojego brata?
Dream w odpowiedzi westchnął.
- No i właśnie, o tym mówię. Antagonizują mnie, całkiem bez powodu. Jedyne co jest prawdą to to, że nikt się już do mnie nie modli. Owszem, walczyłem  z twoim bratem, ale wcale nie ja tą walkę zacząłem i to ja ledowo uszedłem z życiem. Jestem też bogiem niezgody, właściwie nienawiści, ale również przyjaźni i tak wielu innych rzeczy. Ale oni to właśnie robią, upraszczają, wyniszczają cię, robią z ciebie złoczyńcę, a ostatecznie odcinają od źródła mocy i porzucają samotnego, byś bez celu błąkał się do końca wszechświata.
Tommy nie do końca rozumiał co jego rozmówca miał na myśli, przede wszystkim czemu mówił to właśnie jemu. Może przerwałby mu nawet, teraz kiedy znów zawiesił głos, gdyby nie zaczął w umyśle dopasowywać opisu tego do własnej relacji z rodziną. Nie było do końca dokładne, nie antagonizowali go przecież, nie odebrali mu mocy, a mimo to czuł się podobnie.
- Tommy, ciebie nazwali bogiem dzieciństwa, ale nie znaczy to, że obejmujesz patronatem tylko dzieci, prawda? - Dream mówił dalej, a Tommiego nie zdziwiło nawet, że zna jego imię, zdawało mu się to naturalne. - Tak naprawdę symbolizujesz przecież chęć do zadawania pytań, poznawania świata, rozwój, zachwyt nad drobiazgami. Przede wszystkim jednak szczęście, to w najprostszej postaci, nie takie którego musisz szukać, ale takie które przychodzi samo, w zabawie, w przyjaźni. Myślisz, że dlaczego nie pozwalają ci się zadawać z Tubbo? Co ci powiedzieli? Że zrobisz mu w ten sposób krzywdę? Że utracisz swoją boskość? A wiesz jaka jest prawda? Nie chcą, żebyście razem byli szczęśliwi, byś ty mógł być szczęśliwy. Bo oni wiedzą, że pozwoliłoby ci to rosnąć w siłę. Oni chcą, żebyś był smutny i samotny, bo tylko takiego mogą cię kontrolować, bo boją się, że inaczej przerośniesz ich i to oni będą musieli słuchać się ciebie.
Tommy słuchał, zafascynowany. Doświadczenie mówiło mu, że większość z tego nie jest w pełni prawdą, lecz w niepojęty sposób pociągała go ta wizja, bycia silniejszym niż reszta rodziny. A poza tym coś było w głosie Dreama, sprawiało, że Tommy czuł, że nieważne jak bardzo by się opierał i tak zaufalby mu w końcu. A jeśli była choć najdrobniejsza szansa, że jego słowa są prawdą, był gotowy nie opierać się wcale.
Dream przechylił głowę, niemal jakby znał teraz jego myśli.
- Z resztą choć, pokażę ci coś. - stwierdził i bez pytania, bez choćby ostrzeżenia, chwycił Tommiego za rękę.
___________________________
Ok, przepisałem ten rozdział i całkowicie go zmieniłem, bo chciałem się wziąć za tą książkę i pisać już kolejny, ale ten był tak dramatycznie zły, że zanim dalej nad tym usiądę musiałem to naprawić. Nabazgrałem to na szybko, pewnie i tak nie jest dobre, ale niedługo może postaram się zrobić poprawki całej książki i wtedy się tym zajmę na serio.
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało, ja uciekam i życzę miłego dnia, nocy czy czegokolwiek.

DSMP - Gods AUWhere stories live. Discover now