Rozdział 6: tajemniczy list

313 24 10
                                    

Z perspektywy Mikolsa
~~~~~~~

Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się pod okno, w którym wcześniej ujrzałem kogoś w całym czarnym płaszczu i kapturem na głowie. Nie wiedziałem kto to był, ale mam nadzieję, że nieproszony gość już sobie poszedł i dał nam już spokój. Kiedy już dotarłem pod okno na zewnątrz nikogo już nie było, za to znalazłem karteczkę na której coś pisało.
Ostrożnie wziąłem ją do ręki i schowałem do kieszeni w spodniach po czym wróciłem już do domu.
Kiedy wszedłem do środka, Napierak dalej leżał na kanapie jakby nieprzytomny, Buszz coś robił w kuchni, a Kubir lekko szturchał biało okiego, jakby próbował go obudzić.
- chłopaki... - odparłem niepewnie, pokazując im tą karteczkę, którą znalazłem pod oknem. Kubir na mnie spojrzał łagodnie, zwracając na mnie uwagę
- co masz? - spytał dalej szturchając chłopaka
- nie wiem... Znalazłem pod oknem - spojrzałem na karteczkę i dopiero teraz zauważyłem, że było na niej napisane coś ciekawego... - o kurwa
- co? - podpytał zdziwiony
- tu są jakieś kordy - odpowiedziałem zmieszany i zaskoczony jednocześnie

Po chwili doszedł do nas Buszz, który trzymał mokrą szmatkę w ręku
- Busz, patrzy co znalazłem - pokazałem i podałem mu kartkę, którą on wziął i przeczytał
- kordy?
- nieźle, co nie? - spytałem ironicznie
- skąd to masz? - popatrzył na mnie podejrzliwie
- pod oknem na zewnątrz widziałem, dokładnie w tym samym miejscu gdzie widziałem tego kolesia - odpowiedziałem

Chłopaki zaczęli się zastanawiać. W tym czasie siedzieliśmy cicho, nikt z nas się nie odzywał. Busz położył kartkę na mały stolik przed kanapą i położył mokrą szmatkę, którą trzymał wcześniej w ręce na czole Napieraka. Kubir, widząc, że chłopak i tak się nie budzi przestał go szturchać i skupił się bardziej na swoich myślach jak to i już miał w zwyczaju

Niestety jakoś niedługo potem, wszyscy poczuliśmy się senni, dlatego też Busz zdjął mokrą szmatkę z czoła Napieraka, Kubir przykrył go dwoma kocami, a po chwili obaj powędrowali do swych pokoi. Za to ja zostałem. Przez chwilę myślałem nad tym gościem, który pojawił się za oknem lecz postanowiłem, że lepiej jest to już po prostu zostawić za sobą i nie drążyć tego dalej...
Było minęło!

Kilka dni później

Z perspektywy Kubira
~~~~~~~~

- jesteście pewni że wszystko macie? To jest jakieś 60 km stąd, nie mam zamiaru potem się wracać po jakieś rzeczy, które zostawiliście - podpytał Busz. W odpowiedzi wszyscy przytaknęliśmy i ruszyliśmy w dal przygotowani na wszystko z dużymi zapasami w torbach i plecakach.

Chcieliśmy wyruszyć gdy tylko Napierak poczuje się lepiej, aby nie zostawiać nieletniego samego w domu oraz by sprawdzić co kryje się na karteczce z kordami i w późniejszym czasie odkryć co na nas czeka...

2 dni później w Świątyni

Z perspektywy RoxMB
~~~~~~~~

Dyszałem ledwo łapiąc oddech...
Krew spływała z mych ust i rozciętych miejsc po ostrzach. Nie miałem sił już walczyć, wstać lub spojrzeć w górę na przeciwnika, który zdominował mnie siłą i powalił na ziemię.
Godzinami błagałem o litość niestety bezskutecznie gdyż przeciwnik nie ukazywał w sobie żadnego momentu zawachania. Nie okazał wobec mnie żadnej litości czy też łaski, która pozwoliłaby mi choć odrobinę odsapnąć od tych wszystkich męczarni przez, które przeszedłem.
- błagam... Wypuść mnie i powiedz czego ode mnie chcesz - odparłem resztkami sił
- nic takiego, nie musisz się tym przejmować
- więc się po prostu na mnie wyżywasz...?
- hm... Bystry jesteś - zaśmiał się chłopak z jednym okiem Endermana - ale ja jestem bystrzejszy, nim się obejrzysz, wszystko stanie się niczym
- nie pozwolę... - zakasłałem krwią, odwracając wzrok od sprawcy
- oj Rox... Już jestem prawie na mecie - znów się zaśmiał szyderczo, po chwili zostawiając mnie samego w zamkniętej na klucz celi...

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now