Rozdział 29: wszystko się łączy

145 13 1
                                    

Po pytaniu, które zadałem prosto dla Dread'a, kolega zdał się zgubić jakiś trop, jakby... Sam nie wiem jak to powiedzieć, ale wyglądał na zagubioną duszyczkę, która szuka jakiś wspomnień i jest sfrustrowana tym, że nie może niczego znaleźć.
Szkielet odwrócił ode mnie głowę i jedną z dłoni położył na blacie, na którym stały stoły alchemiczne.
- jak się domyśliłeś? - spytał.
- domyśliłem czego?
- tego, że nie chce stać po jego stronie i... Jak możesz znać jego imię? - odwrócił się do mnie z powrotem. - wszyscy już o nas dawno zapomnieli.
- to fakt, nie było łatwo go skojarzyć, żyjąc całe życie w zamknięciu, ale miałem już okazję stać z nim oko w oko.
- proszę?! - zawołał zaskoczony i zrozpaczony jednocześnie.
- ta Twierdza przy której mnie znalazłeś... Ona zawaliła się właśnie przez nasz kolejny pojedynek. - wytłumaczyłem.
- czyś ty oszalał?! Czy twoje myślenie zostało pozbawione?! - warknął. - czy masz pojęcie jak bardzo możesz dostać piorunem koło nogi?!
- piorunem koło nogi? - zdziwiłem się na jego metaforę, jednak on tylko prychnął wkurzony i znów dramatycznie się odwrócił.

Oparł się tym razem dwoma kościstymi dłońmi o swój blat, a głowę spuścił nisko zachowując milczenie.
- Dread? - spytałem.
- nie. - warknął. - ty nie rozumiesz! On Cię ZABIJE, nie odpuści póki nie dostanie twojej krwi!
- ale nie dam się mu tak łatwo. - odparłem pewny siebie, jednak mój kościsty towarzysz kręcił głową w niezgodzie ze mną.
- Busz. Możesz być odporny na ból... Ale ON znajdzie zawsze sposób... - powoli skierował głowę w moją stronę, a jego ton głosu się opanował. - żebyś już nie mógł wstać.... Drogi Busz'u... To już chyba czas, abym opowiedział Ci co nie co o mnie.

Nie odpowiedziałem.
Nie miałem zielonego pojęcia, że zacznie mi opowiadać swoją historię z przeszłości, jednak ciekawiło mnie co się mogło wtedy stać.

- zanim całkowicie odszedłem od strony Herobrine'a, byliśmy sojusznikami. - zaczął opowiadać. Postanowiłem, że usiądę na łóżku i wsłuchałem się w jego słowa, aby niczego nie przegapić.

Ja i Herobrine byliśmy mocnymi sojusznikami. On chciał władzy, a ja postrachu innych, to był główny powód dla którego postanowiliśmy połączyć siły. ON znalazł jeszcze innych członków, chętnych do pomocy. Byli to Null - człowiek cień, którego nie sposób było zabić walką wręcz, Entity303....  Jednostkę, która nawet nie była dziełem Notcha oraz Zielony Steve - człowiek, na którego rzucono zaklęcie i teraz rządał tylko zemsty i powrotu do swojego ciała.
Herobrine zjednoczył nas wszystkich, złożyliśmy mu pokłon i traktowaliśmy jak władcę... Jednak nie zdawaliśmy sobie sprawy jak bardzo nas omamił.
Ten podły, zdradziecki Demon złamał wszystkie obietnice. Jako pierwszy zbuntował się Entity... Tak właściwie to on jako pierwszy przejrzał na oczy jakim tyranem jest z Herobrine'a. Chciał mnie przekonać, abym odszedł z nim, ale odmówiłem mówiąc mu, że Herobrine wszystko naprawi, sprawi, że swiat ulegnie NAM na kolanach. Wtedy nie wiedziałem, że widziałem go po raz ostatni. Dostałem słuchy, że Entity stoczył poważną bitwę z Herobrine'm, którą niestety przegrał. Stracił również źródło swej mocy i odniósł niesamowicie ciężkie obrażenia. Chciałem go uleczyć, ale nie mogłem go nawet znaleźć.
Następnie obudził się Steve.
,,Miałeś sprawić, że ludzie zapłacą za swe czyny, a nie ich przekonywać, że trzeba nas zabić!" Wykrzyczał. Steve w przeciwieństwie do Entity'ego, odszedł. Wiadomo nam było tylko, że szuka jakiejś wiedźmy, która przywróci mu dawne życie.

Przerwał historię.
- i? - dopytałem.

Potem wraz z Null'em postanowiłem odejść, ale bez słowa. Po prostu stałem tuż obok Herobrine'a i Nulla po czym odszedłem. Nie chciałem skończyć tak jak Entity....
Słyszałem różne plotki, że zostało mu już nie wiele życia lub, że zmarł na wskutek braku mocy lub odniesienia tylu ran. Niektórzy sądzili, że Entity dalej żyje i po prostu ukrywa się gdzieś, ale ja byłem skłonny uwierzyć, że Entity opuścił ten świat.
Chciałem nawet, aby Notch przywrócił tu Entity'ego, ale się nie zgodził i wygnał mnie. Wygnał mnie z kilku powodów, a głównym z nich jest to, że pozwoliłem cierpieć ludziom.

- a więc, jeśli miałem tu zostać, to się osiedliłem oraz postanowiłem sprawić świat lepszym niosąc pomoc nawet tą drobną, bo żałuję tego co zrobiłem.
- Entity był twoim przyjacielem... A te zaniedbanie to też twoja sprawka? - nagle sobie to uświadomiłem.
- zgadza się... - posmutniał.
- Dread... Entity żyje. Był we mnie, pomagał mi... Trochę w inny sposób, ale też chciał by to wszystko się zmieniło.
- Entity nigdy nie był dla nikogo dobry. Nawet dla mnie. Nie byłby sobą, gdyby okazał komuś litość.
- to dlaczego się z nim przyjaźniłeś?
- ponieważ byliśmy podobni. Teraz obawiam się, że gdy go spotkam, może dojść do konfliktu...

Zawdzięczam życie Lord'owi, przykro mi się zrobiło po wysłuchaniu tak tragicznej historii jak na przykład Romeo i Julii. Jednak kilka fragmentów mi nie pasowało.
- jaki był Entity? - spytałem.
- straszny maruda... Wiecznie tylko się denerwował o bzdety... Był parszywym kłamcą. Zdradziecki i nieopanowany gbur! Nigdy nie powiedział czegoś co byłoby prawdziwe, właściwie to każde jego słowo było kłamstwem... Jednak był lojalny i na swój sposób uczciwy...
- kłamał, ale był uczciwy?
- nie... Ciężko jest to wyjaśnić...
- okej... Jest coś może co też mógłbym o nim wiedzieć?
- tak. Nigdy się do tego nie przyznał, ani tego nie ukazał, ale jest strasznie wrażliwym myślicielem.
- skąd o tym wiesz? - dopytałem trochę zaimponowany.
- pewien znajomy często go takiego widział. Nie mówię, że ronił łzy, ale strasznie się wszystkim przejmował. Zawsze kiedy się czuł źle w środku, odchodził od reszty i znikał aż do rana.
W  tym momencie postanowiłem się zatrzymać.
Pamiętam jak Entity opowiadał mi co nie co o swojej historii, która pewnie i tak jest fałszywa, ale z jego powieści był fragment, kiedy faktyczne Entity mógł się czymś przejąć... Zagłębiłem się we wspomnieniach i postanowiłem odszukać tego, o czym mówił mężczyzna w białej szacie.

*   *   *

był straszydłem, nieznaczącym dla mnie nic człowiekiem wierzącego w Boga.
- a ty jak zwykle siedzisz i się obijasz. - syknął.
- po coś przylazł? - spytałem.
- Rozwaliłeś całą wioskę nad Oceanem Lochness! Czy ty wiesz ile tam żyło mieszkańców?! Ile dzieci i dorosłych?! - warknął.
- przebolejesz. - odparłem niewzruszony.

*   *   *

-nie! Nie przeboleję! Zaczynasz być jak Król Mroku, nie obchodzi Cię nawet własne zdrowie!
- Milcz! O jakim ty zdrowiu mówisz bez znaczący człowieku?!
- krwawisz.

*   *   *

Po jego przemowie odniosłem wrażenie, że rzeczywiście coś robię nie tak, że postępuję niezgodnie z moją wolą. Nie sądzę by ktoś mnie kontrolował umysłowo, ale jednak robiłem to czego dokładnie życzyłby sobie Herobrine, a kwestia z krwawieniem mojego ramienia jest mi do tej pory nieznana.

*    *    *

Lick!
No właśnie! Teraz wszystko nabiera sensu, Entity odszedł od pozostałych bo pewnie poczuł się źle, spotkał go Lick, który jako jedyny najpewniej wiedział o ,,psychicznych dołkach"  i chciał przekonać Entity'ego, żeby zszedł z tej złej drogi i faktycznie mu się udało!
Jednak... Co z ,,Największym sojusznikiem Null'a"?
- czy ta znajoma osoba... Nazywała się Lick?
Dread zdumiał.
- tak.
- Entity też opowiadał mi trochę o sobie... Nie spodziewałem się, choć trochę mógł akurat nie kłamać... A kim tak właściwie był Null dla Entity'ego? Entity mówił mi, że to jego największy sojusznik.
- no tak... Cały Entity... - westchnął Dread. - Entity uważał nas wszystkich za niepewnych sprzymierzeńców. Twierdził, że nie jesteśmy jego godni i trzymał się tak właściwe od nas z daleka.
- jednak był twoim przyjacielem, nie gadaliście nigdy ze sobą?
- on miał ciężki charakter... Zawsze wszystko kończyło się kłótnią lub bójką, a więc nie, nie rozmawialiśmy ze sobą.
- to dlaczego mówisz że jest twoim przyjacielem?
- bo tylko mnie wybierał do pomocy rozwalania czegoś.

I teraz wszystko stało się jasne.
_____________
No cóż.
Troszkę wyciągnięte z 18 rozdziału, a tak właściwie to miałbyć rozdział o Null'u i reszcie ekipy, ale wtedy nie pasowałby rozkład, a więc macie co macie XDDD
Bayo
~ TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now