Rozdział 33: Te dni

137 10 0
                                    

Chłopak zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie na łóżku. Nawet położył dłoń na moim ramieniu.
- co jest? - spytał.
- czy znasz może takie uczucie... - zacząłem. - kiedy kogoś nie znasz, ale już za nim tęsknisz? - popatrzyłem na Mikolsa by się upewnić, że na pewno odpowie.

Przyjaciel z niebieskimi i niewielkimi rogami na głowie wziął głęboki wdech i spojrzał zaskoczony jak i również zdezorientowany na mnie. Jego dłoń na mym ramieniu powoli sie zsunęła, a sam Mikols delikatnie się odsunął i jakby tego było mało odwrócił ode mnie głowę i podrapał się po karku. Czy to naprawdę aż tak trudne pytanie?
- tak... - przytaknął nagle po chwilowej ciszy.
Ucieszyłem się w duchu.
Jednak samo ,,tak" mi nie wystarczało, a więc dalej czekałem aż powie mi coś więcej.
- to się nazywa przywiązanie...
- co? - zdziwiłem się. - nie rozumiem.
- eh... Przywiązanie czujesz wtedy kiedy na przykład spotkasz dobrą osobę.
Dalej patrzyłem na Mikolsa lekko w osłupieniu.
- ciężko na to odpowiedzieć... O mam! - nagle się podniecił i znów skierował wzrok w moją stronę. - to jest na przykładzie przyjaciół, kiedy jeden odchodzi drugi już za nim tęskni, ponieważ nie wyobraża sobie życia bez tego pierwszego. To jest właśnie przywiązanie. - wytłumaczył.
- czyli jak się do kogoś przywiążesz to już jest twoim przyjacielem? - spytałem.
- nie, nie jest. Tylko taki przykład podałem, ale przywiązanie ciężko zrozumieć. - wzruszył ramionami.

Z perspektywy Mikolsa
~~~~~~~~~~~

Gdy Busz dostał swoją odpowiedź zaniemówił i ponownie zanurzył się w swych czasami dziwnych i ciężko do zrozumienia myślach. Nigdy oczywiście nie wnikałem o czym on tam myśli w tej swojej głowie, jednak muszę przyznać że po tych latach znajomości pierwszy raz spytał o coś tak... Niespodziewanego.
Nie ukrywam tego, Busz mnie naprawdę zaskoczył jednak poniekąd go rozumiem. Słyszałem, że przez większość swego życia siedział samemu w laboratorium i robił za króliczka doświadczalnego.

Jeszcze przez chwilę dotrzymywałem towarzystwa czerwono okiemu jednak postanowiłem, że nie będę go drażnił swoją obecnością i wyszedłem z pokoju nie odzywając się. Co prawda chciałem spędzać z nim czas, ale Busz to Busz....
Nie mówię, że WOGÓLE z nami nie przebywa, tylko jest strasznie wybredny jeśli chodzi o jakieś wyjścia. Łatwo się denerwuje i w końcu może zrobić komuś krzywdę, stąd ta właśnie ,,zasada Tobiasza", która mówi: siedź cicho póki sam się nie odezwie.
Tak to przykre, wiem o tym, ale się sprawdza. Zasada została stworzona tylko i wyłącznie dla naszego ,,bezpieczeństwa", że tak to ujmę. Odkąd nasz kumpel zrobił się nieswój, czyli agresywny i łatwo popadający w szał, nie możemy już gadać że siba tak jak kiedyś czy też wychodzić tak jak kiedyś...
Są takie dni, w których po prostu myślę, że ktoś podmienił nam Busza.
Porównując go za lat gdy się poznaliśmy a za tych czasów, różnica między charakterem jest OGROMNA. Prawie nie można go poznać!

Na szczęście są i dni, w których jest spokój. Mówię tu o tych dniach, które aż się proszą by je opowiedzieć!
Kiedy Busz ma dobry humor często przebywa na dworze! Nawet wykryłem jego miejscówkę przypadkowo!
Jak się okazało jakaś stara część jego charakteru została... Wtedy był bardzo troskliwy i łagodny... Teraz jest tykającą bombą, którą da się rozbroić tylko ciszą.
Po długiej rozkminie aż rozbolała mnie głowa. Momentalnie zawirowało mi w niej, a tracąc chwilowo równowagę uderzyłem ramieniem o ścianę.
- no nie, znowu? - spytałem retorycznie w myślach.
Znowu te zawroty głowy....
Zbliża się jakiś sen, to już wiem.

- Mikols? - nagle usłyszałem przed sobą głos.
Był łagodny i bardzo znajomy, gdy spojrzałem przed siebie kto się do mnie zwrócił westchnąłem. To był Kubir.
- co Ci jest? - podszedł do mnie i wziął pod pachę.
- nic... Tylko w głowie mi się zakręciło... - odparłem chcąc ustać na równe nogi.
- znowu? - spytał zaniepokojony.
- nic nie poradzę na to. - odpowiedziałem.

Kubir bez zbędnego przedłużania otworzył mi drzwi do mojego pokoju i ostrożnie posadził na łóżko.
- przynieść Ci coś? - zmartwił się.
- nie. - oznajmiłem przyjaźnie. - zaraz mi przejdzie, muszę tylko odpocząć. - wymusiłem na sobie uśmiech.
- niech Ci będzie. - westchnął po czym ruszył do drzwi, jednak zanim mi kompletnie znikł z pola widzenia, zawołałem go.
- Kubir!
- tak? - odwrócił się ustając w progu drzwi.
- nie mów chłopakom.
- nie powiem... - powiedział z nieprzekonaniem, wziął wydech i zamknął za sobą drzwi tym razem zostawiając mnie samego.
- powiesz... - powiedziałem do siebie.
Położyłem się na łóżku, przykryłem kołdrą i miejąc wywalone w to, że dalej byłem w tych samych codziennych ubraniach ułożyłem się wygodnie i oczywiście zamknąłem oczy.

- AAHHHH!!!!
- TRZYMAJ SIĘ! - wrzasnąłem.
- To BOLI!! - zalał się łzami.
- w-wiemy! BUSZ PODAJ MIKSTURY! - zawołał spanikowany i zestresowany Tobiasz.

Chłopak nie tracąc więcej czasu prędko pobiegł o co prosił Toby. Napierak wrócił z piwnicy i trzymał w rękach coś metalowego, na wzór przypominało protezę.... Tylko nie do końca byłem pewien czego dokładniej.
- mam! - zawołał.
- umie to ktoś przymocować? - spytałem.
Ale nikt nie odpowiedział.
Nagle zrobiło się czarno wokół mnie. Niedługo po tym szybko znalazłem się w pokoju Busza i o dziwo byłem ranny. Leżałem na jego łóżku cały przykryty kołdrą.
Do pokoju nagle wszedł jego właściciel.
Chłopak usiadł tuż koło mnie i podał mi jasno różową fiolkę.
- masz, wypij to. - powiedział.
- nie chcę. - odwróciłem głowę. - nic mi nie jest, zabierz mnie stąd.
- najpierw to wypij. - nalegał dalej Busz. - proszę... - powiedział łagodniej.

Skierowałem wzrok na przyjaciela i przez moment tylko go obserwowałem. Niechętnie wziąłem do ręki małą fiolkę, którą podał mi Busz po czym ją wypiłem.... Dziwne... Czuję się... Inaczej.

Otworzyłem oczy i po DWÓCH snach starałem się ogarnąć o co chodzi.
Spojrzałem za okno. Na niebie zapał już zmrok, widać było wznoszący się księżyc i pojawiające się gwiazdy na niebie, które i tak było ledwo widać.
- Mikols.
Nagle COŚ szepnęło mi do ucha. Wzdrygnąłem się i krzyknąłem w odruchu tym samym podskakując na łóżku.
Serce przyspieszyło mi niczym szarpnięcie struny, a będąc jeszcze w stanie przerażenia nie ruszałem się nawet o milimetr. Chcąc dowiedzieć się co to do cholery miało być wykorzystałem mój bezruch i starałem się skupić na najmniejszym szeleście, wzrokiem błądziłem po mym pokoju, a nosem starałem się uspokoić mój lekko przyspieszony oddech. Nagle do drzwi ktoś zapukał, a po chwili w nich ustał białooki chłopak.
- Mikols, musisz coś zobaczyć! - zawołał radośnie Napierak.
- już idę. - uśmiechnąłem się mimowolnie i oczywiście wstałem na równe nogi by po chwili pójść tym samym śladem, którym kierował się w jakimś celu Napierak.

Chłopak doprowadził mnie na nasze podwórko, obaj poszliśmy na niedaleko znajdującą się przy naszym domu plaże gdzie znajdowała się resta domowników.
Tobiasz wpatrywał się z dumną pozą na powierzchnię ciepłego oceanu, Busz i Kubir rozmawiali między sobą jednak oczywiście Napierak wtrącił swoje parę groszy i wszyscy już w jednym momencie zwrócili na mnie uwagę. Toby odwróciwszy się w mą stronę posłał uśmiech po czym zaprosił resztę ekipy abysmy do niego dołączyli.
Oczywiście tak zrobiliśmy. Po prawej stronie Tobiasza ustał Kubir, po lewej stronie ja, obok mnie był Napierak, a obok Kubira Busz. Poczułem na moim lewym ramieniu lekki ciężar, który oczywiście znaczył to, że chłopak położył na mnie swoją rękę.
Staliśmy całą piątką przed zachodem słońca... Tak... To jest właśnie TA chwila, gdzie wszyscy czują tak samo.
Swobodnie.
- dzięki chłopaki. - odparł Tobiasz.
- za co? - zdziwił się Napierak.
- że dalej jesteście.
- nie no, trochę późno z tymi podziękowaniami Tobiasz, nie mogłeś wcześniej? - nagle zasugerował Kubir.

Od razu załapaliśmy żart i się zaśmialiśmy dalej podziwiając nasz piękny widok. Myślami byłem trochę dalej niż reszta. Teraz wiedziałem, że będziemy wzmacniać naszą więź, będziemy wspierać siebie nawzajem jeszcze bardziej, aby już nikt więcej z nas nie czuł się odrzucony.
- odrzucony... - powtórzyłem w myślach nieco smutno, kierując wzrok na Busza. - co się z tobą stało kolego? - również zadręczyłem tym swoje myśli.

_________________
Jasna cholera, wreszcie to skończyłam jeny.
Alright, jak narazie to tyle :))
~ TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz