Rozdział 10: robota nie czeka

335 18 13
                                    

Z perspektywy Dealer'a
~~~~~~~~~~~

- o godzinie 13, w dniu 11 stycznia zaginął wszystkim znany RoxMB, sprawa została zgłoszona przez Angulara, wiesz coś na ten temat? - spojrzałem na chłopaka, siedzącego sztywno na krześle
- nie wiem, słyszałem jedynie, że nikt go nie widział kiedy zaginął - odparł
- myśl! Myśl! Ktoś go mógł porwać, nie żąda okupu, nie daje znaków życia i zamiary wobec Rox'a są nieznane, dlaczego ktoś mógł to zrobić? - lekko warknąłem zirytowany brakiem współpracy między mną, a młodym, zaczynającym detektywem.
- może go zabił?
- ciało nie zostało znalezione, ani nie odnotowano żadnych poszlak na ten temat, brak dowodów na morderstwo.
- wyczyścił krew i zakopał?
- psy niczego nie wykryły.
- szukają na złym obszarze?
- współpracujemy z drugą agencją, która również niczego nie zlazlazła, wykluczone by ktoś zabił Rox'a... - westchnąłem zrezygnowany. Usiadłem przy swoim biurku i oparłem czoło o dłoń, zasłaniając w ten sposób oczy.
- hej... Przykro mi z powodu -
- nie chcę tego słyszeć, skup się na robocie Mnm (Czyt. Eminem) to nie pora na przekomarzanki i sprawy miłosne. - rzuciłem ostro i przeszłem do myśli.
- przepraszam... Jeśli to w czymś pomoże.... - zaczął lecz nie skończył, jego głos z każdym słowem słabł aż w końcu zamilkł
- mów.
- ostatnio przesłuchiwałem kilku ludzi, którzy znali Angulara i każdy z nich jednogłośnie twierdził, że po zaginięciu Rox'a sam zaczął gdzieś znikać i wracał dopiero od dwóch do pięciu dni później.
- zastanowie się nad tym... Idź do domu, jest późno a ty jesteś zmęczony, widzimy się jutro Mnm.
- a co z tobą?
- wyjdę jak ogarnę papiery, jak złapiesz trochę doświadczenia w tej robocie zrozumiesz, a teraz idź i się wyśpij.
- dziękuję, dobranoc. - chłopak o blond włosach wstał i ukłonił się po czym wyszedł z biura.

Oczywiście, że skłamałem mu prosto w twarz. W papierach tak czy inaczej nic nie ma. Z szuflady wyciągnąłem stary, ale dobrze towarzyszący mi mój dziennik, który zacząłem prowadzić gdy tylko zostałem przyjęty do tej fuchy i otworzyłem pierwsze strony, które bardzo szybko przewijałem. Wszystko zapisywałem czytelnie, każdą sprawę liczyłem jako rozdział, który nazywałem imieniem i nazwiskiem zaginionego, również daty i wszystko inne, co uznałem za niezbędne do pomocy.
- jaka była jego pierwsza reakcja? - przeczytałem w myślach co zanotowałem i znów zadałem sobie to pytanie lecz starając się odpowiedzieć na te pytanie.

- pierwsza reakcja? Zazwyczaj jest to płacz, żal, smutek, a czasem nawet i krzyk... - oznajmiłem na głos podchodząc do dużego lustra - Co wtedy u niego zobaczyłem? Była to cisza. - zrozumiałem - cisza... Brak jakiejkolwiek reakcji... Uznałem to za zaniemówienie lecz w oczach była widoczna nuda. - odwróciłem się od lustra i znów wróciłem do biurka przysiadając się do niego.

Czyżby to planował? Wiedział lecz nie chciał tego wydać? Może ktoś go przed tym bronić i każe siedzieć cicho... Są dwie opcje na to, czemu tak zareagował.
- albo to zaplanował i chciał pozostać najmniej podejrzanym za to, że zgłosił zaginięcie i wyczyścić go z czarnej listy podejrzanych albo ktoś mu grozi śmiercią, aby siedział cicho i za to, że wie co się stało jest traktowany jak niewolnik.... Lecz skoro druga opcja przedstawia taką teorię, jak udało mu się tego dokonać... - mówiłem z przekonaniem do siebie. - kazali mu to zgłosić by następnie co? Zabić go? Zrezygnować ze śledztwa? Przecież to nie ma żadnego sensu! - warknąłem i uderzyłem pięścią o drewniane biurko.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi
- proszę! - zawołałem, a w drzwiach ujrzałem starego przyjaciela - Jay? Co tu robisz?
- wiedziałem, że cię tu znajdę - zamknął drzwi za sobą i usiadł na fotelu przeciwko mnie
- jest późno, co ty tu robisz?
- to samo zapytałbym Ciebie... Słuchaj, nie znam się na kryminałach i tak dalej, ale bardzo dobrze rozumiem sprawy psychologiczne, mógłbym Tobie pomóc
- mi pomóc? Mówisz o mojej osobie czy o sprawie? - spojrzałem na niego z lekko podniesioną brwią. Wiedziałem, że będzie starał się unormalizować moje godziny pracy, przejrzałem go, co było bardzo proste
- ach tak... Czyli już chcesz pokrzyżować mi plany. - westchnął
- Jay, nie mam czasu na głupie rozmówki, tu się toczy sprawa zaginięcia.
- rozumiem oczywiście, że tak, ale Twój mózg może być przemęczony nadmiernym myśleniem i analizowaniem tego co się dzieje, a gdyby tego było mało... Nie chcesz nic nikomu mówić, wiesz jak to Cie wszystko obciąża? Dealer pozwól sobie pomóc tak jak ty pomagasz innym.
- Jay opuść moje biuro w tym momencie. - rozkazałem, nie patrząc mu w oczy. Miałem tego dość, strata czasu.
- mówiłem... Jeśli twoje działania dalej będą kierowały się tą ścieżką, gwarantuję Ci, że stracisz swoje wartości i będziesz żył tylko czyimiś zmartwieniami. - chłopak wstał i podszedł do drzwi. - mimo wszystko masz mój numer i możesz dzwonić w każdej chwili, dbaj o siebie tylko o to proszę.
- nie mam na to czasu, czuję się dobrze. - popatrzyłem na niego poważnie, dając mu do zrozumienia, że nie chce go już tu więcej widzieć.
- dobrze to za mało... Trzymaj się Karol. - Brunet opuścił biuro.

Nienawidzę takich sytuacji. Muszę wreszcie dać sobie z nimi wszystkimi spokój. Mógłbym sobie pracować spokojnie, gdyby nie ten kurdupel, którego szef akurat przyznał mi, abym jak on to uznał ,,przetrenował".

Pracowałem sam przez całą moją karierę do momentu, w którym szef zatrudnił młodego chłopaczka świeżo po studiach i dał go na współpracę do mnie. Mnm trafił do mnie półtorej miesiąca temu... Dokładniej to 14 listopada. Wszystko notowałem... Każde jego zachowanie, gesty, nawyki pracy... Ostatecznie oceniłem go na 32% skuteczności w pracy, za to zauważyłem, że potrafi całkiem nieźle rozmawiać z ludźmi dlatego też podniosłem wynik do 37% skuteczności w pracy. Dalej za mało, abym go uznał za partnera. Na chwilę obecną nazywam go ,,Przedszkolakiem", nazwa się przyjęła i teraz to jego ksywka.

Zerknąłem szybko na drzwi po czym chwyciłem za telefon i wybrałem numer do wcześniej wspomnianego kurdupla.
- halo?... - spytal zaspanym głosem
- wstawaj, robota czeka masz zjawić się u mnie za 10 minut, a jak się spóźnisz, gwarantuję ci mandacik u szefa. - powiedziałem stanowczo i rozłączyłem się.
Jeśli znajdziemy Angulara to znajdziemy wyjaśnienia.

_____________
Już drugi rozdział w tym dniu, jak widać wena nie zwalnia tempa
~ TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now