Rozdział 9: znowu ty

351 22 2
                                    

Z perspektywy Busza
~~~~~~~~~

Tak jak Mikols powiedział tak i wszyscy się zgodziliśmy na to, abym ja z Napierakiem i Mikolsem poszedł uruchomić mechanizm, a Tobiasz z Kubirem zostali i dali nieco czasu na odpoczynek po tak mocnym przygnieceniu. Zgodnie z tym co powiedział również Tobiasz, mijaliśmy lochy, po których rzekomo miała znajdować się jakaś dźwignia, która uruchomiłaby zębatki od drzwi, aby tak mocno nie pierdutnęły.
Minęliśmy lochy.
- jest! - zawołał Napierak widząc dźwignię
- no dobra to dawajcie - powiedziałem i razem podszeliśmy bliżej wajchy, za którą później złapaliśmy i pociągnęliśmy w dół.
- huh... Dziwne - stwierdził Mikols - Tobiasz mówił, że będzie zdecydowanie cięższa
- no tak, bo tak mówił - przyznał Napierak.

O co tu do jasnej cholery wreszcie chodzi? Lochy się zgadzają, tak jak wszystko inne o czym mówił Tobiasz, dlaczego więc wszystko prócz tej jednej rzeczy się zgadza? Nie mógł nas przecież oszukać, znam go już dość czasu, aby poznać jego wszystkie natury, nawyki i style rzeczy, które robi. Rozmyślałem nad tym przez co zapomniałem co mieliśmy później zrobić, nie czułem niczego ani nie słyszałem prócz własnych myśli...

Nagle całe podłoże się zapadło, straciłem grunt pod nogami i dopiero wtedy się ocknąłem, a pomógł mi w tym krzyk chłopaków
- AAAH!!! - wrzasnęliśmy we troje.

Upadliśmy na kolejnej twardej podłodze lecz piętro niżej...
- Argh! - warknąłem z bólu, który poczułem z tyłu głowy. Miałem wrażenie, że zapadła cisza, nikt ani nic się nie odzywał lecz gdy spojrzałem na moich przyjaciół, którzy ewidentnie coś do mnie mówili, zdałem sobie sprawę, że ogłuchłem na moment aż wreszcie poczułam się fatalnie.
Zakręciło mi się w głowie po czym upadłem na kolana i podparłem się do tego łokciami o podłogę zaś nawet to niczego nie wskórało i w jednej sekundzie wszystko zapadło w czerń.

- test pięćdziesiąty szósty, druga dawka - zakomunikował ,,lekarz", po czym skierował surowy wzrok w moją stronę na co ja posłusznie i niechętnie rozprostowałem całą rękę.
Poczułem chwilowe ukłucie lecz gdy cały płyn trafił mi do krwi cały ból minął, a profesor, który podał się za lekarza zabrał strzykawkę i odszedł bez słowa jak zwykle.
Nienawidzę tego miejsca. Nienawidzę ich wszystkich. Tego życia też.
Czy przez to, że jestem nieco inny oznacza, że jestem całkowitym odmieńcem? Dlaczego to właśnie mnie spotkało?
Zabolało mnie lewe oko. Z początku najpierw poczułem delikatne szczypanie lecz znacznie się to pogarszyło z czasem. Całe oko dosłownie czułem jak płonie, a więc odruchowo zasłoniłem je oba rękami i mocno zacisnąłem miejąc nadzieję, że chociaż tak sobie ulżę. Błąd. Ból nie ustępował z czego wynikło, że nie kontrolowanie zacząłem krzyczeć.
Podobno krzyk zmniejsza ból...

Otworzyłem oczy i złapałem gwałtownego oddechu. Wyprostowałem się i zacisnąłem dłońmi.... Szarą trawę?
Nie powiem, ale bardzo się zdziwiłem, gdyż po prostu nigdy nie widziałem na własne oczy jakiejkolwiek pomalowanej trawy na inny kolor niż zielony, a co jeszcze dziwniejsze, prócz tego, że trawa ma inny kolor to zauważyłem, że w około niczego nie ma, jakbym był na jakimś pustkowiu, w powietrzu unosił się jakiś biały dym i ciężko było stwierdzić co to jest... Był podobny do pyłu z Netheru na niebieskim biomie gdzie występuje piasek dusz. (Tutaj zapomniałam jak się nazywał ten biom XDD dop. Autorki) Nawet niebo zdawało się jakieś takie szare...
Dobrze, że jest chociaż jasno.
- a więc tak się sprawy potoczyły... - usłyszałem głos, który już skądś znałem.
Gdy znów się rozejrzałem, obok mnie ze sporym dystansem stała postać odwrócona ode mnie tyłem, wpatrującą się w nicość. Postać w białej szacie, a na głowie kaptur.
- kim jesteś i czemu mnie nawiedzasz? - szepnąłem tak by usłyszał. Nie czułem teraz jakiegokolwiek strachu
- aż dziwne, że minęło tyle lat, że ludzie o nas zapomnieli... - postać mężczyzny odwróciła się do mnie - lecz to, że o nas zapomnieliście wcale nie oznacza, że całkowicie przestaliśmy istnieć.

O czym on pierdolił?
- odpowiesz mi na pytanie?
- wpadłeś mi w oko... Przypominasz mnie Busz
- skąd ty...
- nie wiesz o mnie niczego, zaś ja przeciwnie. Znam każdy twój sekret i twoją tożsamość
- dlaczego mnie śledzisz? Po co ty mnie nawiedzasz? - tym razem czułem się pewny, że nic mi się nie stanie. Nie bałem się i nie panikowałem, po prostu pozwoliłem sobie na trochę więcej
- twe życie potoczyło się w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałem... Jesteś wyjątkowy, ratuj przyjęciela, póki jeszcze tam jest...
- co... Nie rozumiem - odparłem. Mężczyzna w białym fartuchu zniknął, pozostawiając mnie w niepewności.

Przed czym on mnie ostrzegł?

________________
Żyje.
Jeszcze.

~ TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now