Rozdział 17: Niepokój

278 21 13
                                    

- myślę, że wciąganie was nie będzie konieczne... - przemówił mrocznie Busz po dłuższej ciszy.
- no i odleciał. - palnął ponownie Napierak.
- nie odleciałem... Mój głos czasem się rzeczywiście zmienia, ale to od tamtych zdarzeń... - wytłumaczył Busz.
- mniejsza o to, jaki masz inny pomysł na ucieczkę? - spytał Kubir klęcząc koło typka ze zbroją.
- proponuję, abym was podsadził na górę, a mnie zostawili na końcu.
- ale jak się później wydostaniesz? - rozważył słusznie biało oki.
- zaufajcie mi, wiem co mam zrobić... Ale gdy już wyjdziecie, nie czekajcie na mnie lecz od razu ruszajcie w drogę, muszę jeszcze trochę pomyśleć i odpocząć... Nienajlepiej się teraz czuję.
- no dobra... Niech Ci będzie. - powiedział niezbyt przekonany Kubir.

Ten pomysł Busza był dla mnie jakiś niejasny... Dlaczego mieliśmy go zostawiać w tyle?
Mieliśmy się trzymać razem, a nie rozdzielać się po raz drugi. Będąc razem mamy więcej szans na przeżycie i pokonanie złego i nieprzejaźnie nastawionego typka siedzącego w głowie Tobiasza, który jakimś spodobem przekonał go do robienia złych, a wręcz okrutnie potwornych czynów.
- zgoda, ale jesteś pewien tego co zamierzasz zrobić? - podpytałem dla pewności.
- oczywiście, że tak. Znacie mnie przecież, nigdy nie wpakowałem was w żadne tarapaty.
- no dobra... Ty w zbroi, jak Ci tam było? - zwróciłem się w stronę podpierającego się o ścianę mężczyznę.
- Rox. - odpowiedział.
- okej, Rox pójdziesz po Kubirze, czyli jako drugi. Później Napierak i ja. - ustaliłem kolejność.

Busz podszedł, a następnie przyklęknął na prawym kolanie pod krawędzią górnego wyjścia. Splótł palce i dał je przed siebie, aby Kubir mógł ustać na jego rękach, a następnie podsadzić w górę.
Zgodnie z ustaleniem, Kubir poszedł na pierwszy ogień. Czerwono oki z całej siły szarpnął Kubira w górę podnosząc go na wyższy poziom. Chłopak ledwo w ogóle utrzymał równowagę po nagłym szarpnięciu koleszki lecz na szczęście dwoma rękami złapał za podłoże wyższego piętra i wdrapał się na górę.
- Besz co tak mocno. - skrytykował.
- wybacz.

Spojrzałem krótko na rycerza w zakrawionej niebieskiej zbroi. Mężczyzna ustał na dwie nogi i podszedł z lękiem do czerwono okiego.
- wszystko gra? - spytałem.
- tak, czuję się lepiej... Ale to miejsce jest- zaczął szukać słowa, kiedy jedną stopę postawił na splecionych rękach Busza.
- klimatycznie nastawione do nas z pełną nienawiścią, pogrążając nas w niepewności i ciemności wokół wszystkich ścian dookoła nas. - skończył Napierak.
- w punkt. - zaśmiał się lekko mężczyzna.

Busz szarpnął się do góry, podsadzając naszego nowego znajomego do góry, ale niestety tym razem, Roxowi nie udało się złapać równowagi co wtedy zrobił fartem Kubir i zawachał się ostro.
- mam Cię! - zawołał cicho Kubir, łapiąc mężczyznę za ręce i podciągając do siebie.
- dziękuję. - westchnął z ogromną ulgą.

Następny w kolejce był Napierak, który poczynił zupełnie to samo co Kubir oraz Rox, z pomocą Busza i Kubira wdrapał się na górę i czekał na mnie. Podszedłem do Busza i postawiłem jedną stopę na jego splecionych palcach.
- jesteś pewien, że chcesz tu zostać sam?
- nie martw się Mikols, poradzę sobie.
- dobra...

Po czym Busz podsadził mnie do góry i z pomocą Kubira wdrapałem się i dołączyłem do reszty, a wstając z zimnej podłogi spojrzałem na ostatniego na dole.
- idziemy. - postanowił Napierak i ruszył pierwszy w głąb tej przeklętej Twierdzy.

Z całego grona byłem w tyle, szedłem za wszystkimi rozglądając się na boki będąc nieustannie czujnym. Każdy z nas szedł w skupieniu i ciszy, prowadził nas Napierak do miejsca, w którym pierwszy raz zobaczyliśmy po długim czasie Tobiasza przygniecionymi głazami. Twierdza była przeogromna, miała mnóstwo pokoi, do których można było wejść, dużo przejść bez drzwi za którymi czekały stare i zimne korytarze, prowadzące nawet niewiadomo gdzie, a z całego tego miejsca jest nam znane tylko jedno wejście i wyjście, które było blisko właśnie miejsca, do którego zmierzaliśmy. Nie było tu wcale przyjemnie, cały czas odczuwałem niepokój, bałem się o przyjaciół mimo, że jeszcze na nas nic nie wyskoczyło, ale nie mogłem się poddać. Tobiasz potrzebuje teraz naszej pomocy, a możliwe, że i Busz upiera się z tym samym co on. Przechodząc przez kolejne pokoje udało nam się dotrzeć do ogromnej hali gdzie napotkaliśmy Tobiasza... A może i nie Tobiasza tylko gościa, który podszywa się pod naszego przyjaciela?
- ej słuchajcie, bo zacząłem się zastanawiać... Dlaczego ten ktoś miałby nam w ogóle coś zrobić? Dlaczego to coś chce nam koniecznie wyrządzić krzywdę? - zastanowił się głośno biało oki przystając przy kamieniach.
- nie wiem, ale chyba się niedługo dowiemy. - stwierdził Kubir.
- o dziwo też się nad tym zastanawiałem... - wtrącił Rox. - mój przyjaciel też nie zachowywał się jak on... Był inny, a kiedy spotkałem waszego przyjaciela, z jakiegoś powodu... Chciał mnie zabić. - westchnął.

Spojrzałem na Rox'a ze współczuciem.
- to dziwne... - powiedział Kubir. - dlaczego twój kumpel jeszcze się nie pokazał? Przeważnie góruje tu Tobiasz... - zasugerował.
- ja sam nie wiem, Angular zazwyczaj pokazuje się wszędzie gdzie tylko możliwe, ale jak już mówiłem, ostatnio nie zachowuje się jakby był sobą. - odpowiedział Rox.

Nagle krótkotrwałą ciszę przerwał dobrze znany nam już psychiczny śmiech.
- Tobiasz?! - szepnął przestraszony Napierak.
- wydostaliście się! Och jak miło was wreszcie poznać, jak mniemam Napierak, Kubir i Mikols! - zawołał radośnie jakiś drugi nieznany głos.
- Angular? - spytał niepewnie Rox.

Nagle naprzeciw mnie z dala, pojawił się jakiś... Chłopak?
Nie był zbyt wysoki, ale nie za niski, drobna postura i blada twarz, jakby skóra popadała w nienaturalne poszarzenie. Opierał się barkiem o framugę wejścia i patrzył na nas z czarnymi okularami na sobie.
- tutaj! - wskazałem, po czym reszta spojrzała w tą samą stronę.
- ach... I oczywiście w samej osobie Rox. - burknął niezadowolony.

Za plecami nieoczekiwanie pojawił się Tobiasz uśmiechający się od ucha do ucha wpatrujący się w naszą stronę. Chichotał psychicznie i oparł się plecami o ścianę, obok wejścia przy Angularze.
- Tobiasz... - szepnąłem do siebie.

______
Tan tam taaaaaan.
Dozo w następnym rozdziale~
~TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now