Rozdział 11: przeklęty

305 18 5
                                    

Z perspektywy Napieraka
~~~~~~~~~

- Mikols to bez sensu, nie obudzi się - westchnąłem z rezygnacją.
- nie mów tak, musi się obudzić - odwrócił się do mnie lecz po chwili wrócił wzrokiem do śpiącej królewny.

Busz nam padł... Kiedy cała podłoga się zawaliła, Busz nieudolnie uderzył się w głowę o kamienne podłoże przez co stracił przytomność. Nie wiem ile już czasu minęło, ale z czasem zaczyna mnie bardziej zastanawiać co się dzieje z Tobiaszem i Kubirem no, bo raczej nie uciekliby bez nas. Chyba, że to wszystko było już zaplanowane...
- ej Mikols... Co sądzisz o ,,teraźniejszym" Tobiaszu?
- tak szczerze? Zupełnie po staremu, a co?
- skoro wszystko po staremu to dlaczego dźwignia zamiast zębatek otworzyła ruchomą podłogę? Nie wydaje Ci się to trochę podejrzane?
- skoro uważasz, że to nie ten To iasz którego znamy to co w takim razie...

W tym momencie obaj zastygliśmy z przerażenia.
- KUBIR!!! - wrzasnęliśmy obaj.

Z perspektywy Kubira
~~~~~~~~~

- proszę Cię... P-przest-Ah! - zacisnąłem pięści i odruchowo odchyliłem głowę gdy tylko poczułem jak swoim policzkiem otarł się o moją szyję.
- ahaaaa... Więc to tu masz słaby punkt. - zaśmiał się szyderczo

- T-Tobiasz puszczaj m-mnie.
- zawsze to chciałeś, prawda?

Poczułem jak jedną ręką puszcza jeden nadgarstek lecz zaraz po tym szybko przytrzymuje drugą dłonią wolny nadgarstek. Za szybko przytrzymał, aby nim ruszyć... Następnie chłopak dotknął mnie właśnie tam.
Bardzo delikatnie musnął moje krocze. Jednakże dla drogiego (nie)przyjaciela to nie wystarczyło, dlatego też szybko zaczął się nakręcać i sytuacja nabrała niepokojąco szybkiego tempa.
- chciałeś tego, huh?
- nie w takich okolicznościach. - ledwo wypowiedziałem te słowa.
- nie narzekaj, nie będzie tak źle, obiecuję, że porządnie zadbam o twoje zadowolenie~
- cz-czekaj, c-co ty-

Czarno włosy nie dał mi skończyć. Stało się. Moje ukryte pragnienie wreszcie się spełniło lecz z uwagi na okoliczności, w których się znajdujemy nie mogą zostać nazwane jako spełnieniem marzeń...
Wreszcie namiętny pocałunek od wyższego pół Enderiana dokonał się. Czułem jak bardzo mnie żądał... Ale nie chciałem dawać mu nadziei. Bardzo niechętnie i nieczule odwzajemniałem jego pocałunek.

Z ust Tobiasz zniżył się do szyi, później bardzo mocno zbliżył się do mnie ciałem tym razem nie zachowując jakiegokolwiek dystansu, a jego dłoń, która dalej muskała moje krocze nabrała siły, a więc zamiast delikatnego dotykania zamieniło się w dosłownie nachalne ściskanie co odziwo dawało dużo przyjemności.
Kubir ogarnij ten łeb!

- Kubir... - oderwał się od szyi i szepnął do ucha.
- T-Tobiasz?
- jestem przeklęty, za wszystko przepraszam. - powiedział szeptem i bardzo szybko. Powiedział to tak szybko, że nie jestem do końca pewien czy dobrze usłyszałem.

Poczułem mniejszy nacisk na nadgarstki. Po chwili namysłu wreszcie zrozumiałem co Tobiasz kombinował. Chciał mi dać szansę na ucieczkę, której nie zamiarzałem tracić. Szybko wyrwałem się od przyjaciela i biegłem w przeciwną stronę korytarza.
Napewno nie mogę pójść tym drugim przejściem, do którego poszli chłopaki, jeśli Tobiasza znów coś opęta pomyśli, że poszedłem ostrzec albo uratować pozostałych przed oszustwem nie do końca przyjaźnie nastawionego do nas przyjaciela.

Gdy tylko wróciłem do miejsca w którym leżała masa gromnych sterty kamieni, która niby przygniotła Tobiasza postanowiłem się za nimi schować i pomyśleć nad planem.
- myśl człowieku myśl! Co teraz robić?!

Rozejrzałem się dokładniej wzrokiem po całej ogromnej hali i zauważyłem drugie, inne szerokie przejście. Wyglądało strasznie lecz jeśli tam może uda mi się coś cennego dowiedzieć to będzie przecudownie!
Natychmiast ruszyłem w tamtą stronę.

_____________

Sorry za tak krótki i długo wyczekiwany rozdział, ale nic innego tutaj nie potrafię wymyśleć, za to następny rozdział będzie o wiele wcześniej i mam nadzieję bardziej ciekawszy niż ten :DD

Dozobaczenia w następnym rozdziale
~ TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEDove le storie prendono vita. Scoprilo ora