Rozdział 12: znajome słowa

277 23 0
                                    

Musiałem zachować niesamowitą ostrożność, jak nigdy dotąd. Cała sytuacja sprawiała mnie w poważny dylemat, ale jeszcze gorszą rzeczą była świadomość, że z całej ekipy wrócę tylko ja. Ale ich uwolnię! Znajdę i uwolnię! Nigdy ich nie zostawię przecież są moimi przyjaciółmi za to Tobiasz...
- przeklęty?

No właśnie...
Zachowywał się jak nigdy, nie słuchał mnie, był okropny taki nieczuły i pozbawiony jakichkolwiek uczuć... Jakby zapomniał, że jest sobą.
Słyszałem kiedyś coś od niego podobnego... Hm...

Już prawie! Tak blisko!
- Pierwszy! - wykrzyknął Tobiasz, dobiegając pierwszy do linii mety
- nie! Tak blisko byłem! - upadłem na kolana.
- mówiłem, że Cię pokonam! Dzięki mojej naturze, konkursy idą mi jak po maśle
- jak ty to robisz? - spytał zaciekawiony Mikols - dosłownie ani razu jeszcze nie przegrałeś!
- hah! Jestem przeklęty - rzucił żartem

~ ~ ~

- boję się... - złapałem czerwonookiego za ramię
- jesteśmy z tobą Kubir, nie bój się...

Wymieniliśmy się zmartwionymi spojrzeniami i znów spojrzeliśmy na klęczącego Tobiasza. Nasz przyjaciel bardzo dziwnie się zachowuje... Nikogo nie słucha, idzie cały czas i nas prowadzi do jakichś korytarzy, wogóle
się nie odzywa, a do tego jest bardziej nieprzewidywalny niż zwykle... Martwimy się o niego.
- Kubir... Słyszysz to? - szepnął ja ucho Buszz

Po słowach przyjaciela zacząłem się wsłuchiwać... Usłyszałem delikatną, spokojną melodię, której wogóle nie umiałem rozpoznać. Nigdy nie słyszałem tej nuty lecz kiedy patrzyłem tak na Tobiasza i słuchałem melodii, która niewiadomo skąd pochodziła sprawiała, że nasz kolega... Zasypiał.
- j3s∆em p×z3kLę∆Y - powiedział bardzo dziwnym tonem głosu, po czym chłopak spojrzał na nas... Ale jego czerwone oko zmieniło kolor na...
- fioletowe? - spytałem zdziwiony
- lunatykuje? - zasugerował Buszz

(Melodię macie na górze tam nad tytułem rozdziału)

No właśnie.
Wiedziałem, że te słowa bardzo mi się kojarzą. Przeklęty to znaczy, że nad sobą nie dokonać panuje!
- no przecież!

Tobiasz od dziecka powtarzał mi, że nienawidzi swojej drugiej połowy, którą należy do Endermanów. Opowiadał nam, że w jego genach krąży krew z rodu Enderianów, bardzo rzadka, a wręcz prawie wcale nie występowana genetyka z naukowego punktu widzenia. Tobiasz może nie potrafi teleportować się albo wyczuć portalu do Kresu lecz bardzo łatwo wejść mu do głowy, ponieważ on sam nie potrafi się bronić.

- ej Toby, tak właściwie to nie rozumiem tu czegoś - palnął Mikols
- czego? - spytał zdziwiony.
- jak to jest, że jesteś potomkiem Enderianów, a nie posiadasz absolutnie żadnej mocy?
- nie jestem Enderianem... Tylko jego połową... Może i nie mam żadnych zdolności lecz słyszę głosy, które czasem nawiedzają mnie najczęściej w nocy pochodzące z Kresu, wołające abym wrócił do domu. - wytłumaczył niechętnie
- domu? - podpytał Wojtek
- do Endu... Ale tu jest moje miejsce! I nie ruszę się bez was nigdzie, a jeśli coś się stanie, to pamiętacie, że jestem przeklęty!

Może to i nie ma jakiegokolwiek sensu lecz jeśli Tobiasz twierdzi, że słyszy głosy z Kresu to może... Przemówił do niego głos, który niekoniecznie pochodzi z trzeciego wymiaru, a tylko się za niego podaje! Kurde! To naprawdę nie ma jakiegokolwiek sensu! Ale później o tym! Muszę znaleźć chłopaków, a później ustalimy co dalej.

Gdy już chciałem wychodzić z pomieszczenia, do którego przed chwilą wszedłem, zwróciłem uwagę na jedną małą drobnistkę której postanowiłem jednak przyjrzeć się bliżej i poświęcić jeszcze kilka sekund swojej uwagi.
- klucze?
Na małym jakby parapecie znajdowały się klucze. Łącznie było ich 8. Wziąłem je ostrożnie do ręki i chwyciłem tak, aby nie brzdękały mi w trakcie drogi.

To mogą być klucze do lochów, o których mówił Tobiasz o ile to rzeczywiście było prawdą. Chętnie bym się nad tym zastanowił, klucze do zamków w drzwiach moga otworzyć zamknięte pomieszczenia, a więc są ważne, dlaczego w takim razie tak cenne przedmioty zostały pozostawione bez jakiejkolwiek opieki i położone w tak łatwym i prostym miejscu do znalezienia... Muszę znaleźć chłopaków, obmyślić plan i uratować naszego Tobiasza po czym wracamy do domu!
Delikatnie wychyliłem się zza ściany. Upewniwszy się, że ogromną hala jest pusta przebiegłem cichutko do korytarza z którego niedawno uciekałem i pokeirowalem się ta samą drogą lecz tym razem skręcając w drugi korytarz gdzie mieli znajdować się chłopaki. Mijając te pustkowia, wreszcie trafiłem na lochy. Czyli Toby mówił prawdę o tym więzieniu.

- hej... Ty - usłyszałem nagle cichy, zmęczony głos.
- h-halo? - zapytałem niepewnie tym samym tonem głosu
- jestem tutaj... Uwięziony.... Błagam pomóż mi... Dłużej już tu nie wytrzymam.

Szybko zacząłem szukać wzrokiem jakiejkolwiek postaci uwięzionej w celi, a po krótkiej chwili znalazłem mężczyznę w jakimś ciemnym kolorze zbroi. Udało mi się nawet rozpoznać twarz, na której były liczne rany, siniaki i zascheniętą krew; rany, ten facet nie miał zbyt wielkiego szczęścia. Podszedłem do jego krat i wzywałem każdy klucz po czym starałem się każdy z osobna przekręcić. Dopiero kiedy wysunąłem i przekręciłem ostatni, drzwi od jest nareszcie się uchyliły i z dosyć głośnym skrzypnieciem się otworzyły.
- kim jesteś? - spytałem delikatnie podchodząc do mężczyzny
- mam na imię Rox, zostałem tu uwięziony wiele dni, a może i nawet tygodni temu przez przyjaciela, Angulara...
- chwila... Twój własny przyjaciel wpakował Cię w te tarapaty?
- niestety tak... Na początku zachowywał się dziwnie, jak nie on lecz z czasem się okazało, że ktoś nim manipuluje i zabrał mnie to tego miejsca.... Nie wiem jaki był tego cel lecz nie możemy tu zostać ani chwili dłużej
- a te rany... To też zasługa Angulara?
- nie, to był ktoś inny...
- pamiętasz go dobrze?
- oczywiście, że tak... Jedno oko miał czerwone, pół twarzy pokrywała czarna skóra przypominająca Endermana, znał się na sztuce walki i bardzo dobrze i mocno prowadził swoje ciosy... Bardzo bystry chłopak.
- przecież to Tobiasz...
- kto?
- Tobiasz to mój przyjaciel... Zanim się jeszcze uwolnimy, muszę uwolnić pozostałych moich przyjaciół, którzy też dali się prawdopodobnie złapać w jakąś pułapkę
- mogę wam tylko zawadzać, pójdź sam, ja tylko Cię spowalniam...
- ale nie dasz rady iść sam, nie martw się Rox, ja i moi przyjaciele wydostaniemy się razem!
- oh Kubir~ gdzie jesteś?! - nagle usłyszałem psychiczny głos Tobiasza.

Musimy uciekać!

____________
Mówiłam, że rozdział będzie zdecydowanie wcześniej!
~TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz