6

3K 294 11
                                    

- Hej Valerie - Wstał i dłonią szukał łaski. Jego dłonie błądziły po kancie biurka. Chwyciłam ją w rękę i podałam mu.

- Dziękuję. - Uśmiechnął się i odsunął krzesło. - Widziałaś Liam'a? Mówił, że po mnie przyjedzie.

- Przywiózł mnie tutaj, bo chciałam ci coś powiedzieć.

Cisza panującą między nami wcale nie była taka napięta, jak myślałam. Jego zachęcający uśmiech dodawał mi otuchy.

- Przepraszam Cię Harry, że zostawiłam cię na imprezie. Ja...

- Wcale mnie nie zostawiłaś. Rozumiem, że nie interesowały cię samochody i mechanika. Chciałem Ci powiedzieć, że muszę się zbierać, ale Louis nie mógł cię znaleźć, wiec pomyślałem, że wyszłaś i wtedy Lou odwiózł mnie do domu.

- Cały czas byłam w środku.

- Cóż dziwne, może Cię nie zauważył. - Wzruszył ramionami.

Coś mi nie pasowało. Widziałam go na końcu imprezy i nic mi nie powiedział.

- Co powiesz na wspólny wieczór? - Zaproponowałam.

- Myślę, że to dobry pomysł. Muszę tylko uprzedzić mamę, że wrócę później. Jest strasznie przewrażliwiona i nadopiekuńcza.

Uśmiechnęłam się radośnie i chwyciłam Harry'ego za rękę. Spojrzałam na nią, była bardzo duża w stosunku do mojej, ale wyglądały razem uroczo. On był uroczy. Chłopak zdał się na mnie i już po chwili szliśmy ramię w ramię, trzymając się za dłonie. Czułam się wspaniale.

Po 30 minutach znaleźliśmy się przed moim domem, gdzie czekała na mnie niemiła niespodzianka. O furtkę prowadzącą do bloku opierał się Luke z papierosem między wargami. Ukradkiem spojrzałam przestraszona na Harry'ego, który go nie widział. Zaczęłam bać się o chłopaka, w końcu wiadomo do czego zdolny był Luke, a jego chorą zazdrość można wyczuć na mile. Rzucił papierosa na chodnik i zmiażdżył go butem. Patrzył na mnie z irytującym uśmieszkiem.

- Więc oto jest powód, dla którego nie odbierasz komórki? -  zapytał i podszedł w stronę Harry'ego. Przesunęłam się w bok, po części zasłaniając ciało bruneta, co mogło wyglądać śmiesznie, bo byłam od niego dużo niższa a Luke mógł bez problemu uderzyć go w twarz.

- Nie mogę spotykać się z przyjaciółmi?

- Oczywiście, że możesz. Tylko wydaje mi się, że on nie jest zwykłym przyjacielem. - Popatrzył na mnie, by po chwili przenieść wzrok na Harry'ego.

- Przyznaj się. Fajnie posuwa się zajętą laske co? Uwierz mi, że wiem coś o tym. - Odepchnął mnie od niego. Nie mogłam opanować złości, gdy Luke popchnął Harry'ego. Brunet upadł na ziemię, wydając z siebie cichy jęk. Wściekła odciągnęłam niebieskookiego na tyle, by nie mógł się na niego rzucić.

Uniosłam dłoń i mocno uderzyłam nią w policzek chłopaka. Dreszcz przeszedł przez moją rękę i poczułam pieczenie. Zszokowany chwycił się za bolące miejsce, a ja, ze łzami w oczach, podeszłm do Stylesa i pomagam mu wstać. Podałam mu laskę, którą upuścił. Otrzepał spodnie i poprawił okulary.

- Wybacz Harry, Luke nie chciał. - Potarłam jego ramię i spojrzałam wściekle na blondyna.

Pociągnęłam Harry'ego za sobą i otwierając drzwi bloku, weszliśmy na pierwsze piętro. Odkluczyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka.

- Rozgość się, a ja zaraz wracam. Muszę coś wyjaśnić. - powiedziałam i wróciłam  na klatkę, gdzie czekał Luke. Wyprowadziłam go na zewnątrz, by nie denerwować starszej pani z mieszkania obok.

- Co to miało do cholerny być? - Starałam się opanować krzyk, ale nie dałam rady.

- O to samo mógłbym ciebie zapytać - krzyknął i wyciągnął z paczki papierosa. Zdecydowanie palił za dużo i nie lubiłam, gdy to robił. Chwyciłam go w palce i zdepnęłam, zanim zdążył go zapalić.

- Dlaczego go popchnąłeś? - Wzruszył ramionami, powodując jeszcze większą złość. - Harry to mój przyjaciel. Chciałam mu pomóc.

- Zaciągając go do łóżka? Pięknie, ale jakbyś nie zapomniała, masz chłopaka! Masz mnie!

- Harry jest niewidomy. - powiedziałam, próbując opanować nerwy jakie mną kierowały. - Jest moim przyjacielem i chcę spędzić z nim trochę czasu.

- Ze mną też możesz. Ja przynajmniej nie jestem ślepy.

- Zamknij się!

Moja dłoń ponownie spotkała się z jego policzki.

- Nie masz prawa mówić, że Harry jest ślepy. To raczej ty jesteś. Nie zauważasz, że krzywdzisz wszystkich wokół. Pomyliłam się co do ciebie. Nie potrzebnie znowu ci zaufałam. Obiecałeś, że mnie nie skrzywdzisz.

- O czym to mówisz? - Luke spojrzał zdziwiony. Aż mnie ręce świerzbiły, żeby wybić mu tę głupotę z głowy.

- O tym, że pomyliłam się wybaczając ci. Koniec z nami. Jesteś beznadziejny.

- Nie masz prawa ze mną zrywać!

- A właśnie, że mam. - Odwróciłam się z zamiarem powrotu do mieszkania.

- Dobra, idź sobie do tego twojego kaleki. Szkoda, że nie będzie posuwał cię tak dobrze, jak ja wczoraj Lily.

Słysząc to odwróciłam się na pięcie. Ścisnęłam mocno pięści, uspokajając się.

- Mogę się założyć, że jest o wiele lepszy od ciebie. Przynajmniej ma czym "posuwać".

Zrobiłam cudzysłów przy ostatnim słowie i odwracając się, odeszłam w stronę domu. Hemmings ruszył w moją stronę, gdy zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na niego przez szybę i uśmiechnęłam się triumfalnie, widząc, że jego bezradność. Nie mógł dostać się do środka bez klucza czy pomocy domofonu. Wygrałam.

Dotyk || h.s.Where stories live. Discover now